02.

9.2K 688 101
                                    

Jestem cały czas głodna, co mi jest? A przecież mamy post! Co robić? Co robić?

 

Przez chwilę lub dwie nikt nic nie mówi. W mojej głowie tworzy się twardy i bezlitosny plan tego, co zrobię z winowajcą. Wszyscy wystarczająco irytują mnie w szkole, a teraz robią to jeszcze w dniu wolnym. Może za chwilę zaczną mnie napastować?

W momencie kiedy któryś z nich zabiera swojego, już brudnego, buta, ja unoszę wzrok.

– O proszę, czy to nie nasze Zardzewiałe Grabki? – śmieje się Louis, na co mierzę go wściekły spojrzeniem.

Zayn wtóruje mu, tak głośno, że moi sąsiedzi na pewno to słyszeli. Przenoszę wzrok na Harry’ego i już wiem, że to jego sprawka. Patrzy na swoich towarzyszy z lekkim uśmiechem, po czym staje na jednej nodze, unosząc swojego brudnego buta i otrzepuje go z ziemi.

Masz trzy sekundy, mruczy moja podświadomość.

Raz.

– Już nie irytuj się tak, kochanie. – Louis posyła mi ten obrzydliwy uśmiech.

Dwa.

– To w końcu tylko jeden, głupi kwiatek. – dodaje Malik.

Trzy.

Wstaję jednym, szybkim ruchem w dłoni zaciskając swoją mała łopatkę. Wiem, że moja twarz jest czerwona i oddycham niespokojnie. Tomlinson i Malik wciąż nabijają się, co chwila dodając coś od siebie.

– Ty. – warczę, wskazując na Stylesa ubłoconym narzędziem i mało mnie wtedy obchodzi to, jak śmiesznie wyglądam.

Dwójka z nich wybucha jeszcze większym śmiechem, natomiast Harry patrz na mnie z uniesionymi brwiami.

– Uważaj stary, bo jeszcze zakopie cię w swoim ogródku. – nabija się Tomlinson.

Upuszczam łopatkę i  robię krok w stronę tego paskudnego durnia, który zniszczył moja pracę. A kiedy już nie mogę zapanować nad złością, popycham go, uderzając otwartymi dłońmi  jego szerokie ramiona, przez co musi zrobić krok do tyłu.

– Hej, hej, nie przesadzaj. – odzywa się po raz pierwszy, unosząc dłonie w geście obronnym.

– Nie przesadzaj? – powtarzam jego słowa, po raz kolejny go uderzając.

Z początku nie wie co robić, jednak kiedy moje pięści uderzają go jeszcze raz zirytowany, łapie moją dłoń, ściskając ją mocno.

– To był przypadek. – mówi poważnie, jednak jego słowa do mnie nie docierają.

Chce skopać mu tyłek tak, że nie usiądzie na nim przez tydzień. Albo uderzyć w krocze tak mocno, żeby nie mógł oddać tych zidiociałych komórek potomstwu.

– Przypadkiem to mogli cię ewentualnie rodzice zrobić. – warczę, na co dwójka jego kolegów wydaje dźwięki zaskoczenia. Widać dobrze się bawią, przeglądając całej sytuacji.

Harry z uniesionymi brwiami, puszcza moją pieść, odpychając mnie delikatnie do tyłu.

– Dureń. – prycham i sztywnie odchodzę, szybko zabierając narzędzia.

– Już uciekasz?! – krzyczy za mną ze śmiechem Malik.

– Nie chcę zarazić się potrójną głupotą! – odkrzykuję, znikając za rogiem.

Oddycham głęboko, starając się uspokoić i plecami opieram się o tylną ścianę domu. Nie codziennie zdarzają mi się tak bliskie konfrontacje. Słyszę oddalające się ich głosy i uspokajam się powoli. Kiedy gniew uchodzi ze mnie jak powietrze z pękniętego balonika docierają do mnie trzy fakty. Po pierwsze, jutro z pewnością cała szkołą będzie wiedzieć o całej sytuacji, mając kolejny powód do śmiechu. Po drugie, muszę zająć się poturbowanym bratkiem. I po trzecie, znowu pada deszcz.

Klnę głośno, rzucając narzędziami o ziemię. A zapowiadał się tak piękny dzień. 

Sara taka waleczna, haha. Nie to nie jest rozdział z TYM teskstem XD

Garden // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz