07.

8.1K 728 75
                                    

Double update, za ten tydzień nieobecności, haha :D

Jest sobota, piękny i słoneczny dzień. Po piątkowej irytacji nie ma u mnie ani śladu. Z wielkim uśmiechem i słuchawkami założonymi na uszach wychodzę na dwór rozpoczynając pracę. Mam zamiar podlać roślinki i trochę poplewić.

- It's been a long day, without you my friend... - podśpiewuję pod nosem swój ulubiony kawałek ostatnimi czasu, rozwijając węża ogrodowego.

Puszczam niego wodę i kieruję jej strumień kolejno na każdą roślinę po kolei. Co chwila unoszę go do góry, przez co woda opada na mnie mżawką, a dookoła tworzy się tęcza. Nie mogę powstrzymać śmiechu.

Pół godziny później wąż leży zwinięty przed domem, a ja klękam przed kwiatami, które posadziłam w ubiegłym tygodniu i wyrywam pojedyncze źdźbła trawy dookoła nich. Zdeptany bratek odzyskał formę i lśni tak jak inne.

W pewnym momencie dostrzegam że ogrzewające mnie promienie słoneczne zostały zasłonięte. Unoszę spojrzenie i natychmiastowo tego żałuję. Czy to, że po raz kolejny widzę Harry'ego Stylesa podchodzi już pod napastowanie? Niechętnie wyjmuję słuchawki z uszu, kiedy orientuję się, że nie ma zamiaru odejść.

- Czemu ostatnio widzę twoją gębę tak często, co? - mruczę, wstając i otrzepując ubłocone kolana.

- Kiedyś za mną zatęsknisz. - śmieje się, a ja wywracam oczami.

- Nie sądzę. - wzdycham, marszcząc brwi. - Więc, czego chcesz?

Harry przystępuje z nogi na nogę, po raz kolejny przeczesując grzywkę.

- Przechodziłem obok i cię zobaczyłem. - wzruszył ramionami. - Piękne kwiatki.

Zaciskam dłonie.

- Jeśli tak bardzo ci się podobają, mogę zagwarantować, żebyś zaraz wąchał je od spodu. - warczę, a on patrzy na mnie z powagą po czym, ku mojemu zaskoczeniu wybucha śmiechem.

- Jak na tak mała osóbkę, jesteś całkiem groźna, co? - kuca i dotyka dłonią płatka jednego z kwiatów.

- Czy mógłbyś... - warczę, a on natychmiast zabiera dłoń. - Nie chcę, żebyś znowu przez przypadek coś schrzanił. - akcentuję, kiedy on zagryza wargę.

- Już przepraszałem. - mówi, a ja kucam obok niego i jak gdyby nigdy nic kontynuuję plewienie.

- Taa, wiem.

Po moich słowach nastaje cisza. Harry przygląda mi się, a ja udaję, że tego nie widzę. Czekam aż znudzi mu się to wszystko i ruszy swoje cztery litery z daleka ode mnie. Jednak kończę plewienie, a on wciąż tak jest, w tej samej pozycji.

- Naprawdę lubisz kwiaty. - mruczy, bardziej do siebie, wydając się zamyślony.

- Naprawdę lubisz marnować mój czas. - wywracam oczami, o dziwo nie jestem tak bardzo zła czy zirytowana. Może to dlatego, że oddziela nas jakiś metr?

- Tak właściwie, to zostawiłeś u mojej babci bluzę. - przypominam sobie, wstając. Mam zamiar pobiec do domu i pozbyć się jej z mojego pokoju, drażniący zapach jego męskich perfum staje się nie do zniesienia, jednak on powstrzymuje mnie.

- Oddasz mi ją w poniedziałek. - uśmiecha się, trzymając mój łokieć. Od razu się wyrywam.

Nie mam zamiaru czekać z tym do poniedziałku i oddawać mu jego własność przy wszystkich. Jeszcze bardziej by mnie znienawidzili. Już sobie wyobrażam te wszystkie spojrzenia dziewczyn. Jednak do głowy w jednej chwili wpada mi pewien pomysł i mimowolnie uśmiecham się.

- Okej, poniedziałek w szkole. - zgadzam się, a on marszczy brwi, jednak nic nie mówi.

Przygląda mi się przez chwilę, po czym na powrót uśmiecha się i odchodzi. Jakim cudem może cały czas nosić na twarzy ten paskudny wyszczerz? To zaczyna mnie przerażać.

Wyrzucając z głowy resztki myśli o Harrym wracam do domu. Jednak nie ważne jak bardzo się staram nie potrafię przestać zadawać sobie pytania, do czego Styles dąży?

mam wrażenie, że to ff nie za bardzo przypadło Wam do gustu :o Jesli możecie, to wyraźcie o nim szczere zdanie pod tym rozdziałem, ale naprawdę... szczere x

Garden // h.sWhere stories live. Discover now