24.

7.5K 632 39
                                    

Harry

Sara nie pojawiła się w szkole następnego dnia, ani przez dwa kolejne. Codziennie szukałem Perrie, która zawsze z tym samym wyrazem twarzy mówiła, że jej nie widziała i nie wie co się stało. Domyśliłem się, że mimo ich znajomości Sara zapewne nawet nie wymieniła się z nią numerem telefonu.

Tak czy siak, trzeciego dnia, kiedy plotki już ucichły, a Louis i ja trzymaliśmy się na dystans, postanowiłem coś z tym zrobić. Od tygodnia padało, a chłód utrzymywał się powietrzu mimo, że zbliżały się wakacje.

Opuszczając szkołę, naciągnąłem na sterczące loki kaptur bluzy i chowając dłonie do jej kieszeni ruszyłem w stronę domu Sary. Sam nie wiedziałem, czego oczekuję, bo zapewne wygoni mnie strasząc policją, o ile w ogóle będzie u siebie.

Po piętnastu minutach byłem już pod drzwiami. Chwilę zajęło mi odgarnięcie wilgotnych włosów z twarzy i zapukanie do drzwi. Minęła może minuta, podczas której zdenerwowanie wzrosło, a drzwi otworzył mężczyzna w średnim wieku.

Kojarzyłem go doskonale z warsztatu samochodowego. Na jego twarzy było widać oznaki zmęczenia, kiedy tak lekko przygarbiony mierzył mnie spojrzeniem. Mogłem dostrzec podobieństwo z twarzy między nim a Sarą.

– W czym mogę pomóc? – spytał, zachrypniętym głosem, a ja spiąłem się. Miałem wrażenie, że niezbyt mnie lubi. Sara mogła opowiedzieć mu o tym co dzieje się w szkole, przez co moja pewność siebie zmalała.

– Ja... – chrząknąłem, zaciskając dłoń. – Przyszedłem odwiedzić Sarę, nie było jej przez parę dni i...

Mężczyzna zmarszczył brwi, jednak zanim zdążył coś powiedzieć zza jego pleców wyłonił się mój Rudzielec. Miała lekko rozczochrano włosy, zaczerwieniony nos i załzawione oczy. Ubrana była w długie, dresowe spodnie, koszulkę na ramiączkach pobrudzoną pod piersiami i szary szlafrok. Widząc ją tak naturalną i nieprzygotowaną wziąłem głębszy wdech. Jej policzki pokrył lekki rumieniec, kiedy mnie dostrzegła, mimo, że starała się utrzymać złowrogi wyraz twarzy.

– Mówiłem ci, żebyś nie wstawała. – westchnął jej ojciec, a ona cmoknęła go w policzek uśmiechając się szczerze.

– Poradzę sobie. – chrypka była wyczuwalna w jej głosie.

Stałem zatkany, wpatrując się jak jej ojciec posyła mi jeszcze spojrzenie po czym znika za rogiem. Gest czułości którym Sara go obdarowała, był mi tak nieznany.

– Jezu, co ty tu robisz? – warknęła chwilę później. Też się cieszę, że cię widzę, co za zmiana postawy. Zmierzyła mnie wzrokiem. Moje ubranie lepiło się do mnie, odkąd nie miałem nic przeciw deszczowego.

– Nie było cię, więc przyszedłem sprawdzić czemu. – powiedziałem, przystępując z jednej nogi na nogę.

Patrzyła na mnie przez chwilę, po czym westchnęła i otworzyła szerzej drzwi.

– Właź. Buty zostaw po lewej i spróbuj nabrudzić, to sam będziesz to czyścił. – mruknęła, chowając się do środka.

Uniosłem brwi w zaskoczeniu. Z pewnością nie tego się spodziewałem. Uśmiechnąłem się lekko, mijając ją i tak jak powiedziała, przemoczone buty zdjąłem i odłożyłem na lewo. Był tam również wieszak, więc pozbyłem się kurtki i zawiesiłem ją, jak przystało na grzecznego i dobrze wychowanego chłopca.

Sara cały czas przyglądała mi się.

– Po prostu się przeziębiłam gamoniu. Przez ciebie i te twoje głupie lody. – mruknęła, prowadząc mnie do środka. – Naprawdę nie masz mózgu, biorąc pod uwagę, że przyszedłeś tu mimo tej ulewy. A zaczynałam powoli w ciebie wierzyć, musiałam być w błędzie skoro...

Zaczęła nawijać, jak to miała w zwyczaju, a ja rozglądałem się po pomieszczeniu słuchając jej. Było tu zupełnie inaczej niż sobie wyobrażałem. Dom wydawał się mniejszy, ale cieplejszy i przytulniejszy. W salonie na kanapie rozłożony był koc, a dookoła walały się tony chusteczek, więc domyśliłem się, że tutaj spędziła ostatnie dni. Na stoliczku leżał otwarty laptop z zatrzymanym odcinkiem Supernatural.

Po prawej znajdowały się drewniane schody na górę, para drzwi, a po lewej kuchnia.

– Nie rozumiem ludzi takich jak ty. Kto cię w ogóle prosił, żebyś tutaj przyłaził, co?

Spojrzała na mnie, z założonymi na piersiach rękami, po czym zakasłała cicho.

– Chciałem przyjść. – powiedziałem i tym razem to ją zatkała moja szczerość i prostolinijność. To chyba właśnie dlatego nie kontynuowała swojej wylewności, tylko odetchnęła głębiej, zajmując się zalewaniem gorącą wodą kubków z herbatą.

Tym razem mi odpuściła. A przynajmniej taką miałem nadzieję.

Następny rozdział z perspektywy Sary :3 Jak Wam mijają wakacje, misie? x

Chciałby ktoś dedykację? ^^

Garden // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz