Rozdział 13

12 1 0
                                    

Znów znajdował się w ciemności. Nie widział nikogo, ale wiedział, że nie był sam. Tym razem rozpoznał już energię, którą wyczuwał. Wiedział, do kogo należały te czerwone, puste ślepia.

Odwrócił się i wtedy ją dostrzegł. Istota, którą spotkał wcześniej. W śnie, lecz także na jawie. Z którą on i Callisto walczyli.

"Entis Lapis." Usłyszał swój własny głos wypowiadający te dwa słowa. Nigdy wcześniej ich nie słyszał, ale jakimś sposobem je znał. Czuł je gdzieś w swoim środku. To było imię. J e j imię.

"Entis Lapis."

Istota wyłoniła się z cienia. Zobaczył ją w całej okazałości. Patrzyła na niego nieufnie i... czy ona była obrażona?

Fuknęła, po czym odwróciła się do niego tyłem. Wskoczyła w cień i na powrót zniknęła.

Zaraz po tym zobaczył Entis Lapis ponownie. Ale teraz nie była sama. Towarzyszył jej Callisto. Wyciągał ku niej dłoń.

***
Gdy się obudził, znów czuł rozrywający ból w brzuchu. Promieniował na resztę ciała. Był tak przeszywający, że z jego ust wydobył się niekontrolowany jęk. Zacisnął powieki i pięści. Zaczekał, aż atak przeminie.

Jednak ból nie mijał.

Wziął głęboki wdech i podniósł się z trudem. Położył dłoń na opatrunku, który przybrał szkarłatną barwę. Będzie musiał poprosić Callisto o pomoc. Znał się na tym znacznie lepiej, niż on.

Rozejrzał się dookoła, szukając wzrokiem swojego towarzysza. Siedział nieopodal na ziemi, a naprzeciwko niego leżała bestia. Entis Lapis - przypomniał sobie.

Jego serce ścisnął nagły strach. Co on, na Księżyc, wyprawiał? Przecież ta bestia była niebezpieczna.

- Promyczku? - Wyjął sztylet z pochwy, gotowy do obrony. Ścisnął rękojeść tak mocno, że pobielały mu palce. Nie wiedział, na ile był w stanie walczyć z tą raną. Pewnie jego ruchy były mocno ograniczone. Ale to nie miało większego znaczenia. - Co ty...? Uważaj...!

Entis spięła się nagle i warknęła ostrzegawczo. Książę Światła szepnął coś do niej i delikatnie pogłaskał po głowie.

- Spokojnie, Mroczku. - Uśmiechnął się do niego delikatnie. - Jest w porządku. - Na potwierdzenie swoich słów, delikatnie nacisnął nosek bestii. Ta prychnęła, patrząc na niego ze zdezorientowaniem.

- Co...? - Ścisnął sztylet jeszcze mocniej.

- Odłóż broń, dobrze? - Poprosił łagodnym głosem. - To stworzenie jest niegroźne. To ono broniło się przed nami - wyjaśnił. - Opatrzyłem je i nakarmiłem.

Ursae nie miał pojęcia, co się właśnie działo. Posłusznie schował nóż na swoje miejsce, ale jego mięśnie pozostawały napięte. Zmarszczył brwi i nie przestawał nieufnie obserwować Entis Lapis.

Zaczął się też zastanawiać, dlaczego o niej śnił. Dlaczego widział tę istotę i porozumiewał się z nią. Kim ona była? Albo czym?

- Nazywa się Entis Lapis - burknął Elf Ciemności, skinieniem głowy wskazując bestię. Ta podniosła uszy, reagując na swoje imię.

- Co? - Callisto się zdziwił. - Skąd wiesz, jak ma na imię?

- Po prostu wiem. - Wzruszył ramionami.

Ogarnęła go nagła słabość i zakręciło mu się w głowie. Ból zmusił go, by na powrót położył się na zimnej skale. Zaczął oddychać nierówno i płytko.

- Mroczku? - Usłyszał głos towarzysza. Chyba jego. Nie był pewien. Dźwięki docierały do niego stłumione i jakieś takie niewyraźne.

Zamknął oczy, na powrót zapadając w sen.

Synowie Dnia i NocyWhere stories live. Discover now