Prolog

74 11 3
                                    

Słońce chyliło się ku zachodowi, zalewając niebo szkarłatem. Świat powoli szykował się do odpoczynku. Wszędzie panował niczym niezmącony spokój. Było tak cicho, że można było odnieść wrażenie, jakby wszystko stanęło w miejscu. Wiatr zawahał się, wyczekując. Rośliny nie zamknęły swych kielichów, a zwierzęta nie czmychnęły do swoich schronień. Nawet ptaki, o tej porze wyjątkowo głośne, teraz milczały.

Ludzie w królestwach Światła i Mroku nieświadomie wstrzymywali oddech. Wszyscy odetchnęli z ulgą, gdy zapadła noc i mogli zapomnieć o swoich utrapieniach i pogrążyć się w beztroskim śnie.

Lecz zamiast pięknych i magicznych obrazów, pojawiła się mgła przeplatana mrokiem i światłem. Gęsta niczym mleko i szara jak popiół. Wisiała chwilę bez ruchu, by następnie się rozproszyć.

Książęta krain Mroku i Światła w swoich snach widzieli Świątynię. To ich Świątynia, miejsce łączące dwie krainy, gdzie spotykali się, aby się ze sobą naradzać. W Świątyni, zarówno tej rzeczywistej jak i wyśnionej, na poduszce, pod kryształowym kloszem spoczywał Kamień.

Półprzezroczysty lśnił jak najprawdziwsze złoto. Odbijał światło niczym księżyc i rzucał cień tak jak kruk przelatujący ponad ziemią. Każdy, kto kiedykolwiek miał okazję go zobaczyć, z zachwytu wstrzymywał oddech. Miękł pod jego majestatem i prawie malał w obliczu jego wielkiej potęgi.

Nie tylko wygląd Kamienia był wyjątkowy. W krainach Mroku i Światła wierzono, że kamień utrzymuje równowagę w świecie. Dzięki niemu panował pokój, i żadne z królestw nie pogrążyło się w chaosie.

Na jednej z nieregularnych krawędzi jaśniała Runa Algiz. Stanowiła serce Kamienia i zdawało się, że ten naprawdę żył. Pulsowała białawym światłem i wytwarzała przyjemne ciepło. Zapewniała poczucie bezpieczeństwa.

Zapewniała, jednak to miało się zmienić.

Świątynia swoim wystrojem symbolizowała idealną symetrię między Światłem i Mrokiem. Od wschodu wyłożona jasnymi, złotymi płytkami, od zachodu cała ginęła w granacie nocnego nieba.

Na jej ścianach widniały przepiękne malowidła. Gdy odnalazło się ich kolejność, okazywało się, że przedstawiały prawdziwą historię. Opowiadały o losach Elfów, tych przeszłych, teraźniejszych jak i żyjących w przyszłości. Niczym Wyrocznia.

Głos w śnie Książąt przemówił:

"Zamknij oczy swe i wsłuchaj się w to, co przyszłość niesie. Harmonia, lecz także pycha i zazdrość. Czas zakończyć stary porządek rzeczy. By odnaleźć sens, pytanie należy zadać. Skarb zaginie, by coś od niego cenniejszego mogło się odnaleźć. Światło i Mrok, Życie i Śmierć. Różni je tak wiele, lecz jeszcze więcej łączy.

Słowa te słyszeli obaj, Ursae i Callisto, książęta Mroku i Światła. A potem obaj zostali świadkami tego, jak spomiędzy linii Runy Algiz wyziera dym. Wyglądało to tak, jakby kamień pękał.

Nierówna linia podzieliła go na dwie identyczne części. Ściany Świątyni zadrżały niebezpiecznie, a ziemia zaczęła się trząść jakby ze strachu. Wiatr zerwał się do ucieczki, szarpiąc gałęziami drzew i delikatnymi kwiatami. Zwierzęta postanowiły schować się w swoich norach, bacznie pilnując swojego potomstwa. A niebo utkwiło w bezruchu. Wreszcie wszystko ucichło i zatrzymało się na dobre.

W królewskiej sypialni Callisto podniósł się krzyk. W drugiej krainie Ursae zbudził się zlany potem. Przez oba zamki przetoczył się żywy huragan przerażenia, kiedy książęta pędzili do świątyni. Przeczuwali, że ten sen to coś więcej niż sen. Elfy z natury wierzyły w przesądy..

Syn Dnia oraz Syn Nocy wymienili zszokowane spojrzenia. Patrzyli to na siebie, to na miejsce, w którym powinien znajdować się Kamień. Powinien, ponieważ nie było po nim ani śladu.

Synowie Dnia i NocyWhere stories live. Discover now