Wdech i wydech.

Musiałam jak najszybciej się uspokoić. Tak bardzo nie chciałam przeżywać kolejnego ataku paniki. Nienawidziłam tego.

Sięgnęłam do szafki nocnej, ale nie znalazłam tam leków.
No tak.
Bracia stwierdzili, że oni będą mieli przy sobie leki, żebym mówiła im kiedy będę miała atak i żebym znowu czegoś nie przedawkowała...

Wyjęłam zapalniczkę i odsłoniłam lekko uda.
1..
2..
3..
4..
5..
6..
7..
8..
9..
Odsunęłam przedmiot i schowałam go na miejsce.
Zrobiłam jeszcze kilka głębokich wdechów, aby być pewną, że już jest okej.

Musiałam zejść na dół po wodę i odnieść talerz.

Wstałam z krzesła. Zakręciło mi się w głowie, więc odrazu przymknęłam oczy. Gdy zawroty minęły, wzięłam talerz i zeszłam na dół.

W kuchni siedział Dylan.

- Hej. - przywitałam się.

- Cześć, jadłaś już?

- Tak, owsiankę.

Podszedł do mnie i położył rękę na moim ramieniu.

- Cieszę się, młoda. Wszyscy się cieszymy.

Uśmiechnęłam się lekko i włożyłam talerz do zmywarki.

- Oglądasz z nami dzisiaj maraton Spidermana? - spytał po chwili.

- Jasne, o której?

- Dziewiętnasta?

- Okej, przyjdę.

- No i super.

Spowrotem usiadł na swoim miejscu.

Nalałam sobie szklankę wody i chciałam wrócić na górę, ale usłyszałam dobrze znany mi głos.

- Oczywiście, Vincencie. Mam nadzieję, że Maya, Monty i Flynn też przyjadą.

- Porozmawiam z nimi, ale sądzę, że powinni się zgodzić.

Mężczyźni schodzili na dół. Kierowali się do wyjścia.

- Doskonale. Do zobaczenia więc na kolacji.

Wzrok blondyna skierował się na mnie. Przełknęłam ślinę i napiłam się wody.

- Do zobaczenia, Adrienie.

Vincent odprowadził Santana i zamknął drzwi.

- O co chodzi? - zapytałam.

- We wtorek pójdziemy z Adrienem na kolację. Musimy omówić z nim niektóre sprawy biznesowe.

Skinęłam głową i wróciłam do swojego pokoju.
Tylko tego mi brakowało. Kolacji z Adrienem Santanem. Cudownie.

                                            ***

Wieczorem zeszłam na dół, na obiecany maraton spidermana. Usiadłam obok Shane'a.

- Co tam, jak się czujesz? - zapytał.

- Jest okej.

- Napewno? - spojrzał na mnie.

- Tak, Shane. Napewno. Gdzie Dylan?

- Robił popcorn i go spalił i chyba robi drugi. - wzruszył ramionami.

Zaśmiałam się.

- KURWA MAĆ! - usłyszeliśmy krzyk wspomnianego brata.

- O wilku mowa. - wywróciłam oczami i wstałam z miejsca, aby pomóc bratu.

Gdy weszłam do kuchni, pierwsze co rzuciło mi się w oczy to popcorn. Porozrzucany po CAŁEJ kuchni. Był w zlewie, na blacie, stole, w miskach po jedzeniu, w salaterce na owoce. Wszędzie.

Spojrzałam z politowaniem na brata.

- Jak?

Wzruszył ramionami patrząc bezradnie.

- Powodzenia w sprzątaniu. Masz jeszcze jedną paczkę?

- Mam.

- Daj mi ją.

Rzucił mi paczkę popcornu.
Wstawiłam ją na odpowiedni czas do mikrofali.

- Nie gap się tylko sprzątaj. Samo się nie zrobi. - popatrzyłam na brata.

Przeklnął pod nosem ale zabrał się za zbieranie.

Wyjęłam torebkę z mikrofali i zabrałam ją do salonu.
Shane odrazu ją wziął i otworzył.

Dylan po chwili zrezygnował ze sprzątania i przyszedł do nas oglądać, bo powiedział, że nie chce żeby go coś ominęło.
Tony poskarżył się dla Vincenta, że Dylan nie sprząta, ale najstarszy miał go gdzieś i powiedział, że nie jesteśmy dziećmi.

Było fajnie. Udało mi się choć trochę zapomnieć o kolacji, która za kilka dni miała nadejść.

_______________________________________

co tam misie pysie??

Naszla mnie wena, wiec pewnie zrobie maraton i codziennie ok. 17 wrzucę rozdizal, juz niedlugo koniec ksiazki wiec pewnie pociagne maraton do konca

co u was? jak chcecie popisać, zapraszam na dm tu albo ig ❤️

dziekuje ze jestescie i prosze, sledzcie informacje na temat nowej ksiazki bo jest dla mnie naprawde wazna!

xoxo

gossip girl 💋💋

Rodzina Monet- historia Hailie.Wo Geschichten leben. Entdecke jetzt