36 tajemnica

261 13 2
                                    

Pytanie pod rozdziałem

Siedziałam właśnie w basenie razem z bliźniakami a Will zajmował się sprawami związanymi z organizacją. Nagle usłyszeliśmy starzały dochodzące z gabinetu naszego najstarszego żyjącego brata. Byłam przerażona.

Szybko tam pobiegliśmy. Zastałam tam leżącego z wbitym w brzuch  nożem. Był jeszcze przytomny.

- Will! - podbiegłam do niego ze łzami w oczach. Przytuliłam się do niego.

- Hailie... Nie uratujecie mnie... Na mnie już przyszedł czas ale wy musicie żyć dalej. - zaczęłam płakać.

- kto ci to zrobił? - zapytałam panikując

- był to... - stracił przytomność

- NIE! WILL! - krzyczałam ale to już nic nie dało. Nie żył.

Przytuliłam ciało mojego ulubionego brata.

- Will przepraszam. To moja wina gdybym tutaj nie przyjechała to byście żyli spokojnie. Albo gdyby Dylan wtedy mnie zabił to też byście żyli spokojnie. To ja jestem dla was problemem. - płakałam. Już drugi raz przeżywałam śmierć mojego ulubionego brata. Tylko że tamtym razem on przeżył. A teraz? Nie żyje i to z mojej winy - kocham cię Will -  zaczęłam płakać jeszcze bardziej.

- Shane co my teraz zrobimy? - zapytał młodszy bliźniak - jesteś najstarszy z naszej trójki więc ty decydujesz - dokończył. Wiedziałam że silił się na obojętny głos jednak w jego głosie byli słychać smutek. A do tego miał łzy w oczach

- nie wiem. Nigdy nie myślałem że będę tym najstarszym bo przede mną był jeszcze Vinc,Will i Dylan - Shane próbował rozluźnić atmosferę jednak to nic nie pomogło. - może jestem najstarszy ale nie najmądrzejszy. - parsknełam śmiechem że Tony jest mądrzejszy od Shana? Nie wiedziałam jak bardzo się pomyliłam

- no dziewczynko chyba nie myślisz że ja jestem mądrzejszy niż ty. - zaśmiał się Tony - a tak wogóle to tata ciebie szkolił do zarządzania organizacją prawda? - kiwnęłam głową - no właśnie TY jako jedyna umiesz nią zarządzać. Bo my tego mieliśmy się uczyć dopiero po osiemnastce czyli za kilka miesięcy. - jak ja? Ja? Przecież ja nie dam rady.

- j-ja nie dam rady tym wszystkim zarządzać sama. - przytuliłam się do Shana - bez was nie dam rady - usiadłam na fotelu Willa a wcześniej Vincenta. Położyłam łokcie na biurko i oparłam na dłoniach ręce.

- Hailie... Oczywiście że dasz radę. Wcale nie musisz zmieniać się w Vincenta. Nie musisz być zimna dla wszystkich możesz być jak Will. Dla wrogów nieobliczalny, groźny i zimny jednak dla najbliższych miły, kochany, opiekuńczy i zawsze można mu się wyżalić. - nie powiem ale Shane bardzo mnie wzruszył tymi słowami

To była prawda Vincent był zimny dla wszystkich ale za to Will był zimny tylko dla wrogów.

- albo możesz być tam zajebista jak ja, Tony i Dylan za życia - no i Shane zepsuł tą wspaniałą chwilę

- no i Shane zepsułeś tą wspaniałą chwilę - zaśmiałam się - dobra trzeba coś zrobić z ciałem Willa - oznajmiłam

- no no, panie i panowie mamy tutaj urodzonego przywódcę - zaśmiał się Tony

- może to prawda a może kłamstwo ale na pewno Hailie da sobie radę - dopowiedział do słów swojego brata  bliźniaka

- no cóż ja nie jestem tego taka pewna jak wy ale postaram się - powiedziałam

Podeszłam do młodszego bliźniaka i go przytuliłam za to Shane dołączył się po chwili. Kocham ich z całego serca

w objęciach wilka ~Rodzina Monet~Where stories live. Discover now