× Rozdział 13 ×

Start from the beginning
                                    

Trenowaliśmy jeszcze z około półtorej godziny, a następnie postanowiliśmy już wracać do domów, bo robiło się późno.

•••

- Odprowadzę cię - powiedziałem do niej po treningu i wyruszyliśmy razem w drogę powrotną do jej domu.

Idąc chodnikiem, śnieg trzeszczał nam pod nogami, kilka płatków zaczęło leniwie spadać z nieba.

Bawiła się paskiem od torby, którą miała na prawym ramieniu. Przyglądałem się jej, myśląc nad tym, co chciałem jej teraz powiedzieć. Zastanawiałem się, czy to dobry pomysł. Nie wiem, czy się zgodzi. Ale warto mieć nadzieję.

- Vi? - zapytałem ją po chwili namysłu.

Oderwała wzrok od paska od swojej torby i przeniosła go na mnie. Zatrzymaliśmy się już przy jej domu.

- Hm?

- Tak sobie myślałem.. jutro ma być Bal.. i może chciałabyś pójść ze mną? - spojrzałem na nią wyczekująco, z nadzieją czekając na odpowiedź, którą chciałem usłyszeć.

Spojrzała na mnie zaskoczona. Po chwili odwróciła wzrok. Ścisnęła mocniej pasek od torby.

- Jude ja... - zająknęła się - Wybacz.. nie mogę. Ktoś już mnie zaprosił...

Poczułem, jak coś we mnie pękło.

Wtedy zrozumiałem. Nadzieja matką głupich.

- Rozumiem - uśmiechnąłem się.

- Przepraszam...

- Nic się nie stało.

Sam siebie okłamuję.

- Napewno..? - spojrzała na mnie ze smutkiem.

- Tak - odparłem - Pójdę już. Do jutra.

Uśmiechnąłem się do niej, a następnie zacząłem się oddalać.

Gdy tylko zniknąłem z zasięgu jej wzroku, uśmiech zszedł mi z twarzy.

Kurwa. Czemu to tak boli?

Wiedziałem, że nic z tego nie będzie. No bo jednak, ja i Stonewall? Nie.. ona raczej nigdy nie poczuje tego samego co ja do niej. Dlaczego akurat ona? Czemu wybrałem akurat ją?

Zacisnąłem pięści, czując złość. Nie byłem zły na nią. To nie jej wina. Byłem zły sam na siebie, za to, że jestem idiotą i się w niej zakochałem. W dodatku zwlekałem z zaproszeniem jej na ostatnią chwilę, co okazało się być jebanym błędem, bo ktoś już ją zdążył zaprosić. Na samą myśl o tym, że pójdzie z innym, poczułem kolejny przypływ gniewu. Czyżby zazdrość?

Po co w ogóle robiłem sobie jakiekolwiek nadzieje? To nie ma sensu. To się nigdy nie uda.

Nie zdawała sobie sprawy z tego, jak mocno zdołałem zapałać do niej uczuciem, przez te ostatnie tygodnie.

Tak jak zapewne nie zdawała sobie sprawy, że codziennie przed spaniem słuchałem tej MP3, którą od niej dostałem. Na pamięć znałem już praktycznie wszystkie utwory.

Tak cholernie mi na niej zależało, nie potrafiłem wyrzucić jej z moich myśli. I dlatego też czułem ten ból w sercu, gdy oznajmiła mi, że ktoś inny już ją zaprosił.

Odpuść sobie - pomyślałem - Na to nie ma szans.

Śnieg zaczął sypać coraz mocniej. Wyjął telefon i zadzwoniłem po szofera.

Schowałem komórkę do kieszeni i włożyłem ręce w kieszenie, wpatrując się pusto w chodnik.

Złość przeobraziła się w smutek. Teraz czułem tego doła i rozgoryczenie.

× 𝕎𝕓𝕣𝕖𝕨 𝕡𝕠𝕫𝕠𝕣𝕠𝕞, 𝕂𝕠𝕔𝕙𝕒𝕞 ℂ𝕚ę × 𝕁𝕦𝕕𝕖 𝕊𝕙𝕒𝕣𝕡 𝕩 𝕆ℂ ×Where stories live. Discover now