Odcinek 93: Dyskusje przy żarełku

4 2 0
                                    

Astrid wzniosła róg miodu, po czym wszyscy członkowie drużyny stuknęli się razem z nią. Wychylili trunek, a następnie każde chwyciło coś do jedzenia. Tego zaś było w bród. Oczywiście, królowały ryby, przygotowane w najróżniejszy sposób. Kotlety rybne z pstrągów pyszniły się obok gulaszu z łupacza, norweski łosoś w sosie śmietanowo-cytrynowym z cebulką dumnie prężył różowe filety, posypane koperkiem. Beżowo-biały plokkfiskur, islandzkie danie na bazie ryby, mąki, mleka, cebuli i ziemniaków zaraz został zaatakowany przez Aud i Kalevę. Prócz tego widać było również wybór sałatek, kurczaka i ryż w potrawce oraz inne smakołyki. Ciężko było się zdecydować na cokolwiek.
- Niech mnie cholera, kiedy ostatni raz mieliśmy do czynienia z porządną wyżerą? - pokręcił głową Scatha, pakując sobie do ust porcję ryżu w potrawce.
- Na pogrzebie - odparł lakonicznie Kaleva.
- Czyli w poprzednim życiu - skwitował Szkot.
- Nie wiem, jak dla was, ale ja mam wrażenie, jakby całe stulecia minęły, od kiedy zaczął się ten rok - stwierdziła Astrid, wpatrując się w zawartość rogu.
- Czas leci - zaśmiała się Rossweisse. - Ja mam wrażenie, jakby stulecia minęły od momentu, kiedy objęłam nad wami pieczę. Byliście wówczas jeszcze małą bandą cudaków, które zaczynały swoją przygodę w naszym liceum.
- Jacy byli? - zaciekawił się Scatha.
- A uwierzysz, że Astrid była cichą myszką? - pociągnęła łyk. - Takowe w każdym razie sprawiała wrażenie, zanim po raz pierwszy pokazała pazurki. Nasza Aud za to niewiele się różniła od tej wersji, w jakiej ją poznałeś. Chociaż z tego, co pamiętam, zasłynęła dzięki spuszczeniu soczystego łomotu cymbałom z naszego piętra, którzy próbowali namówić ją na to i owo.
- A tego mi, kochanie, nie opowiadałaś - Scathy zwrócił się do Islandki, w tej chwili udającej, jako plokkfiskur interesuje ją w sposób bardziej wybitny, niż można przypuszczać.
- Nie było potrzeby - odparła Aud, oblewając się panieńskim rumieńcem.
- Ansgar, z tego, co pamiętam, sprawiał wrażenie poczciwoty - wtrącił się Kaleva. - Choć strasznego mruka, co pozostało mu do teraz.
- Ty za to byłeś dzikusem z ADHD, który miał w sobie tyle taktu, co słoń w składzie porcelany - zripostowała Norweżka.
- Powiedziała ta, która czasem jest równie nadpobudliwa, co ten, którego o to posądza - odciął się Fin.
- Wolnego, mnie przynajmniej nie słychać z odległości dwóch pięter - pokazała mu język.
- Przynajmniej nie musiałaś się wysilać, by mnie znaleźć - odpyskował.
- Cóż, nie wspomnę o tym, jako kiedyś, gdy nasza Rossie pokazała się w sukience, prawie na jej widok zleciałeś ze schodów, jak jej piękno cię poraziło - odparła z mściwą satysfakcją.
- Różyczka jest zawsze olśniewająco piękna - odparł z godnością.
- Że jedyne, czego chcesz to być jej koniem albo chociaż rycerzem? - Ast ledwo powstrzymywała się od śmiechu.
- A jaka była Kirsten? - zaciekawiła się Erzebeth.
- Ooo, ta dopiero była cicha woda - zaśmiała się już otwarcie Norweżka. - Pamiętasz, jak na siebie wpadłyśmy, Kirsie?
- Mało mnie nie przewróciłaś, jak wyłoniłaś się zza załomu korytarza - uśmiechnęła się Dunka.
- A ja miałam okazję zaliczyć bliskie spotkanie trzeciego stopnia z twoim biustem - zripostowała kasztanowłosa. Uśmiechnęła się niewinne, widząc jak na twarz blondynki wpływa ceglasty rumieniec, zaś jej chłopak w mgnieniu oka ją obejmuje, marszcząc przy okazji brwi. Widok ten sprawił, że Kaleva, skądinąd łatwy do rozśmieszenia, parsknął śmiechem, uprzednio przełknąwszy rybę. Jego narzeczona, usiłując utrzymać powagę, spojrzała na obie dziewczyny. Mimo to, jej oczy się śmiały, zaś wyraz twarzy miotał się między powagą oraz wybuchem śmiechu.
- W ogóle, co zamierzacie robić po opuszczeniu murów liceum? - spytała Kirsten. - I po napisaniu egzaminu dojrzałości?
- O ile dobrze wiem, o ten nie musicie się kłopotać - wtrąciła Rossweisse. - Za udział w wojnie i wydatną rolę w tejże dyrektor Tyr zdecydował się was z tego zwolnić. Ciało pedagogiczne, w tym Rocstóll aff Valkyr postanowiło wam wystawić odpowiednie certyfikaty, poświadczające odpowiednie kompetencje i możliwość studiowania dalej, jeśli się zdecydujecie.
Przez chwilę zapadła pełna konsternacji cisza.
- O ja cię kręcę - skomentowała to po chwili Astrid.
Nie zdążyła jednak powiedzieć niczego więcej, gdyż po chwili usłyszeli na sali jakiś krzyk. Odwrócili się w jego stronę. Dostrzegli tam zaskakującą i w swej niezwyczajności dziwną scenę. Bowiem na parkiecie nagle znalazł się nie kto inny, a profesor Skirnir. Nie było jednak go wiele widać, może jedynie poza blondwłosą głową i wypucowanymi, świecącymi się jak psie podbrzusze butami w eleganckim, czarnym kolorze. Całe jego ciało zakryte było przez kłębiącą się futrzastą masę, pełną szarych, brązowych, białych, czarnych i łaciatych kulek. Po dłuższym przyjrzeniu się można było wywnioskować, że to nie co innego, a uwielbiane przez elfa króliczki. Niestety, były to różne odmiany tych małych, rozkosznych zwierzątek. Dostrzec można było tam zwykłe, zajęczaki, barany, rysie, belgijskie, wiedeńskie i wszelkie inne, niemal do wyboru, do koloru. Zaś z boku, tupiąc łapką i przyglądając się temu swoimi czarnymi ślepkami, siedział Tuptuś - ulubiony wolpertinger Skirnira. Jego oczka wydawały się mówić jedno - Coś ty narobił, długouchy patanie?
Wkrótce podeszła do niego, kręcąc głową, profesor Kraka, odziewająca się w elegancką, wysmakowaną kompozycję granatu i czerni. Zdawać się mogło w tej chwili, że ustrojona w gotycką suknię mroczna elfka usiłuje nie skichać się ze śmiechu. Na jej widok Astrid przypomniała sobie, jak przez przypadek z właściwą sobie bezkompromisowością wparowała do pokoju Skirnira, gdzie zaś przyłapała oboje elfów na umizgach, całowaniu się i ogólnie całej tej wstępnej grze do niezapomnianych przeżyć łóżkowych. Szkoda, że na stole. Leciutko się zaczerwieniła, niczym dorodny pomidor gargamel.
Kraka tymczasem spojrzała na Tuptusia.
- CHRUM! - chrumknął donośnie wolpertinger, czym zwrócił na siebie uwagę pozostałych długouchych gryzoni. Te, jak na komendę, podniosły łebki, po czym w ogonku ruszyły do swojego szefa. A przynajmniej na to wyglądało, że jeśli ktoś zawiaduje tą całą hałastrą, to jest Tupek. Kraka zaś pomagała się zebrać z podłogi świetlistemu elfowi.
- Co tu się zadziało? - zapytała dyskretnym szeptem Astrid.
- Jak widać, króliczki opadły psora Skirnira - zachichotała Rossweisse. - Nie żeby mnie to dziwiło. W przypadku Kraki jednak mogłabym być leciutko zazdrosna.
- A więc oni są razem? - bardziej stwierdziła niż zapytała Norweżka.
- No, ostatnim razem to musieli przyjechać Brokk i Sindri, aby wymienić łóżko, bo się pod nimi zarwało - wyszczerzyła się walkiria.
Astrid nie skomentowała tego nawet słowem. Zamiast tego zrobiła zaiste głupią minę.

RagnarokWhere stories live. Discover now