Odcinek 3: Wspólna biesiada

8 2 0
                                    


Wielka Sala jeszcze nigdy nie wydawała się być taka wielka. Wprawdzie była w stanie w czasie uczty pomieścić wszystkich uczniów i nauczycieli w liceum, ale teraz Odyn - jeśli była to jego sprawka, ewidentnie na to wszystko wskazywało - przeszedł sam siebie. Bowiem przy suto zastawionych, uginających się od tylu potraw stołach mogli pomieścić się wszyscy licealiści, przybyłe reprezentacje oraz ich opiekunowie. Jak się bowiem okazało, niemal w chwilę po przybyciu Alby, u drzwi Walhalli stanęła reprezentacja siedmiogrodzkiego Liceum Bathor. Odziani w długie płaszcze z pelerynkami i kapelusze, z apaszkami pod szyjami, z dyndającymi na piersiach medalionami ze zwiniętym w kłębek smokiem. Co niektórzy wśród nich nosili czerwone kamizelki i jelenie albo wilcze futra, jak gdyby byli jakimiś szamanami. Teraz to całe towarzystwo, wymieszane ze sobą, siedziało przy ławach i poddawało się integracji.
- Rany, jak dobrze was wszystkich tutaj widzieć - westchnął Scatha.
- Ciebie też - przyznała Astrid. - Ale opowiadaj, jak spędziłeś wakacje? Podobno nasza Aud była u ciebie, czy to prawda?
Scatha w odpowiedzi zarumienił się niczym świeżo wypieczony chleb. W oczach Astrid, błękitnych niczym niebo nad fiordami, coś wywróciło psotnego koziołka. Ta reakcja wystarczyła jej za całą odpowiedź.
- Owszem, była. Spędziliśmy ze sobą cały miesiąc, podróżując po Szkocji i ciesząc się swoim towarzystwem - przyznał.
- Wnosząc po twoim rumieńcu, chyba nie tylko - uśmiechnęła się szeroko Astrid. Scathy zaczerwienił się jeszcze bardziej, zaś Aud już otwierała usta, aby powiedzieć, że nie jest to to, o czym myśli Astrid, jednak nie zdążyła.
- Astrid, a co to jest za urocze stworzonko, które beztrosko podżera sobie jakieś ziarenka na twojej głowie? - zapytał Kaleva. Aud oraz Scatha spojrzeli na niego z niemą wdzięcznością.
- Zdaniem obecnej tu Kerrian to púca - odparła Ast. - Właśnie, bo się nie zdążyłam zapytać, czym właściwie są púci, Kerr?
- Púcai, nie púci. Púcai wywodzą się z Wysp Brytyjskich i Bretanii, żyły w bliskim sąsiedztwie naszych przodków, odkąd tylko się pojawili w tamtych rejonach - rzekła Kerrian. - Są to jedne z wróżek, magicznych istot związanych z przyrodą, losem i zaświatami. Jak na wróżki przystało, púcai mogą być dobre, przynosząc szczęście tym, którzy je szanują i dobrze się z nimi obchodzą, bądź złośliwe, sprowadzając na człowieka nie szanującego ich nieszczęścia i zły los. Mogą zmienić postać w tą, na którą mają ochotę, często też można się zetknąć z nimi w okolicach kamiennych kręgów.
- Ooo, a to coś nowego - zaciekawił się Kaleva.
- U nas wróżki są wszędzie, gdzie nie rzucisz kamieniem czy też się nie obejrzysz, zobaczysz wróżkę albo ducha. Przez Irlandię galopują dullahanowie, bezgłowi jeźdźcy o wyjątkowo paskudnym charakterze, kelpie i selkie pływają we wodach otaczających Wyspy Brytyjskie, pod kurhanami, w lasach, jeziorach i bagnach mieszkają elfy, leannan sí doprowadzają poetów do obłędu, a jeśli się ma odrobinę szczęścia, to można zauważyć wędkującego wulvera na wybrzeżu Szkocji - wtrącił Scatha.
- Wulver? A to co za osobliwości? - zaciekawił się Kal.
- No właśnie, mnie też to zaciekawiło - wtrąciła Astrid.
- Opowiadajcie - poprosiła Kirsten.
- Wulvery to najogólniej rzecz ujmując szkockie wilkołaki, podobnie jak irlandzkie faoladh - wyjaśniła Kerrian.
- Wilkołaki? Nie macie z nimi jakichś problemów przypadkiem? - Aud aż się zaniepokoiła.
- Nie, skądże - zapewnił Scatha. - Wulvery i faoladh są życzliwe dla ludzi na ogół, chyba że ktoś je rozgniewa. Czasem po cichu handlują rybami, jeśli ich mają nadwyżkę, w dawnych wiekach zaciągali się do armii naszych przodków, a także opiekowały się zagubionymi dziećmi i chroniły przed zagrożeniami, jak się okazało, że te się zgubiły.
- Dziwne tam macie te wilkołaki - stwierdził Kaleva. - Jak widać, co kraj to obyczaj, codziennie można dowiedzieć się czegoś nowego. Wasze krainy to dopiero muszą być rajem dla badaczy magicznej fauny, co?
- Ha, a żebyś wiedział - zgodziła się Kerrian. - Ciekawa z was kompania, muszę przyznać. Scathy nie dawał wam się za bardzo we znaki podczas swego pobytu tutaj?
- Nie, skądże - zapewniła Kirsten. - Scathy był bardzo grzeczny, czasem tylko z Kalevą wykręcali jakieś numery.
- Taaa, na przykład jednemu pajacowi z hagalaz na moich oczach zaczęli doprawiać różne zwierzęce części ciała - stwierdziła beztrosko brązowowłosa Norweżka. - I mi tu nie zaprzeczaj, bladawcu pospolity, bo ci łeb ukręcę!
- Aha, jeszcze czego, akurat ciebie się nie boję - uśmiechnął się beztrosko w odpowiedzi Kaleva.
- Twój chłopak? - zapytała półelfka.
- Co? Nie! Jeszcze tego by brakowało, żebym z nim się umawiała! - Ast gwałtownie zaprzeczyła, mało brakowało, żeby siedząca na jej głowie púca się z niej zwaliła. Cudem jednak stworzonko się utrzymało, jednak z góry dobiegło do uszu Astrid stanowcze warknięcie.
- Ja miałbym z nią randkować? Jeszcze czego! - albinotyczny Fin wręcz teatralnie wywrócił oczami. - Przecież...
- Przecież wszyscy dobrze wiemy, że za swoją najlepszą psiapsi na całym tym niebożym świecie to byś do Helheimu poszedł i do leża Nidhöggra gdzieś w jaskiniach pod Yggdrasilem się zapuścił - przerwała mu Kirsten. - Że już nie wspomnę, co by się stało z tymi, co odważyliby się zrobić krzywdę Rossie.
- No to całkiem udana z was ekipa - zaśmiała się Irlandka. - Widać, że się świetnie dogadujecie.
- A jak ty się dogadujesz ze Scathą? - zapytała Aud.
- A świetnie, ci powiem. Znamy się właściwie od początku liceum, był on jedną z pierwszych osób, które poznałam. Zaprzyjaźniliśmy się w zasadzie już pierwszego dnia, gdy został przydzielony razem ze mną do jednego klanu. Ależ z niego wtedy był ancymon, ci powiem, ciągle wokół niego się jakieś panienki kręciły, nie mógł się od nich opędzić. Widzę, jego czar nie osłabł, choć fakt, że ma teraz taką laseczkę jak ty, powinien ostudzić głowy dziewczyn - zaśmiała się w odpowiedzi ucząca się na druidkę rudowłosa.
- A czy coś zaszło między nim a którąś z tych dziewczyn? - indagowała dalej Aud, widocznie zazdrosna albo zaciekawiona.
- Aud! - Kirsten zrobiła swoją słynną, zszokowaną minę.
- Ale z ciebie zazdrośnica! - zaśmiała się Kerrian. - Ale dobrze, niech już ci będzie. Wyobraź sobie, kilka razy musiał zamykać drzwi do swojego pokoju na klucz i wpuszczać tylko za potwierdzeniem, że jest się tym, za kogo się jego gość podaje. Było wówczas parę szczególnie napalonych na niego dziewczyn, które chciały...
- Kerri! - Scatha usiłował zatrzymać tok słów Kerrian, widocznie robiąc się czerwonym na twarzy jak pomidor.
- Które chciały obdarować go przyjaźnią swoich ud - Kerrian dokończyła z satysfakcją w głosie i szerokim uśmiechem posłanym w stronę Szkota. - No i co się fochasz, Scathy? Twoja Żelazna Dama chciała wiedzieć, co się działo, to jej powiedziałam. Mogę jednak zapewnić, że te dziewczęta musiały zaspokoić się same i pozostać przy jeździe na ręcznym, jako że Scatha uciekał od nich jak zwierzę od ognia.
- Ciekawe tam macie obyczaje w tej Albie, nie powiem, że nie - pokręciła głową Aud. - A ty, kochaniutki, będziesz musiał mi opowiedzieć więcej o tych perypetiach twoich, bo aż jestem ciekawa.
- Aud, i ty przeciwko mnie!? - biednemu chłopakowi z wrażenia opadła szczęka. - Kerrian, ja cię uduszę!
- Nie zrobisz tego, druidzi, bardowie i filidowie to kapłani, zaś ja jestem adeptką i w razie czego mogę cię przekląć - wyszczerzyła się bezczelnie ruda.
Scatha jęknął coś niezrozumiale.

RagnarokWhere stories live. Discover now