Odcinek 12: Mroczny król

9 2 0
                                    


Loki siedział rozparty na swoim tronie, wystawiając do przodu dłoń. Nad jego, rozłożonymi w szpony, palcami tańczył magiczny obraz. Astrid i jej przyjaciele w tej chwili byli wpychani przez krasnoludzkiego króla Motsognira do portalu, prowadzącego do południowej granicy Jotunheimu, w miejscu, gdzie stykał się z królestwem ludzi - Midgardem. Wykonał nieokreślony gest palcami, a obraz - jak na zawołanie - zniknął, rozmywając się w powietrzu niczym poranna mgła. Pod nosem zadrżał mu uśmiech. Zaraz jednak poczuł rozsadzający ból w swojej czaszce, a przed oczami w szyderczym korowodzie pojawiły się wspomnienia. No tak, cholerna Krwawa Runa, nałożona na niego przez tego starego cymbała, Odyna. Jakby nie dość mu było tortury w towarzystwie cholernego węża, który z upodobaniem pluł mu na twarz, okaleczonej dawno temu odcięciem języka w efekcie jakiegoś starego zatargu Sygin i świadomości, że nogi i ręce wiążą mu flaki jego własnych synów. Nie, stary, pierdolnięty i sklerotyczny dziad, który zabił własnego tytanicznego przodka, choć sam był pół-gigantem, musiał mu dopierdolić jeszcze bardziej.
Loki przyznawał sam przed sobą, że za młodu, będąc w Asgardzie to się zdarzyło mu trochę nabroić (nawet bardziej niż trochę, bo całkiem poważnie), jednak nie uważał, że Krwawa Runa wliczała się do pakietu sprawiedliwości. W końcu, dla wyrównania rachunku też pomagał często bogom, jak chociażby się przyczynił do odzyskania Idunn ze szponów Thiaziego (i tak później jakoś było trzeba ubłagać Skadi, by nie wyrżnęła pół Asgardu), jednego z rodu hrimthursar zrobić w konia sztuczką z uwodzeniem konia (kit, że potem wrócił dopiero po ponad roku, prowadząc Sleipnira do Asgardu) czy towarzysząc Thorowi w jego podróżach po Dziewięciu Światach (w czasie jednej zaś wyprowadził go w pole sam Utgarda-Loki, gdy się okazało, że konkurent Lokiego, dziwnym trafem się zwący Logi, okazał się wcieloną pożogą). Jak wynikało z rozmów z Frigg oraz z zaprzyjaźnionymi asgardzkimi bystrzakami, jak kiedyś wśród nich się obracał, Odynowi, mimo braterstwa krwi zawiązanego niegdyś z Lokim, nie zawsze było w smak, że pod bokiem miał on kogoś cwańszego i inteligentniejszego od siebie. Niestety, Lokiego mało kiedy słuchał, głównie tylko wtedy, gdy było mu to na rękę i mógł na tym coś więcej ugrać. Loki podejrzewał, jako owa Krwawa Runa, którą na niego nałożył Odyn, była perfidną zemstą za to, że Loki był po prostu najmądrzejszym we wsi i miał odmienne zdanie od Kruczego Boga.
Prychnął. Życzył staremu śmieciowi, żeby zdychał w męczarniach, kiedy Fenrir będzie rozszarpywał jego ciało na kawałki i chłeptał krew bądź by kwas w żołądku wilczego syna spalił go na wskroś, gdy Wielki Wilk pożre go tylko na jedno kłapnięcie szczęk podczas wielkiej bitwy, ostatniego aktu Zmierzchu Bogów, jakim był Ragnarok. Kija, że do walki będzie musiał stanąć wówczas ze Strażnikiem Bifrostu, Czuwającym Heimdallem, synem Odyna i dziewiątki cór Aegira, olbrzymek fal. Do dziś w sumie dziwił się, że tak łatwo wszystkie z nim poszły do łóżka. No cóż, nie jemu było w to wnikać. On miał teraz inne rzeczy na głowie. Jak na przykład koordynacja całego planu, który miał za cel sprawić, by przy Odynie nie pozostał nikt z jego stronników, a porażka starego piernika była jak najdotkliwsza dla Odyna i możliwie jak najbardziej satysfakcjonująca dla Lokiego. Oj tak, Loki w tej chwili wznosił się na wyżyny swego geniuszu, jak i okrucieństwa.
A ta mała grupka, choć nie zdawała sobie z tego sprawy, miała być do tej całej akcji kluczem. Zwłaszcza ta mała, przebiegła łuczniczka, przy której to się kręciły dwa elfy.
Jego rozważania przerwało pukanie do drzwi. Spojrzał w ich stronę.
- Wejść! - zawołał.
Drzwi otwarły się, a po chwili do środka wdarło lodowate powietrze. Na twarzy wielkiego szachraja oraz boga psot w jednej, skromnej osobie zatańczył mały, ale niezwykle mroczny uśmiech. Do komnaty wkroczył wielki jak góra, muskularny mężczyzna o zielonych jak szkło butelki oczach, tak podobnych do tych jego. Odziany w futra, ciężki pas i ozdobione kośćmi naramienniki, nosił na swych plecach skórę wilka. Ramiona, drapieżna twarz oraz pokryty bliznami tors były pomalowane w niebieskie linie. Długie, szaro-białe włosy miał wolno rozpuszczone na ramiona, jedynie dwa wolne kosmyki po obu stronach twarzy miał zaplecione w warkoczyki, zdobne w żelazne pierścienie. Na plecach nosił on topór, który w najlepszym wypadku unieść mogłoby dwóch mężczyzn o sile sumującej się do tej należącej do Thora, zaś pod pachą widniał wielki miecz, za którego pomocą walczył ów mężczyzna widocznie jedną ręką. Ogólnie, gigant ten wyglądał co najmniej, jak gdyby naoglądał się starych filmów o przygodach barbarzyńcy Conana z Cymerii z Arnoldem Schwarzeneggerem w głównej roli lub grał w kolejne odsłony Diablo klasą Barbarzyńcy. Mimo to, Loki wiedział, kim jest ten osobliwy osobnik.
- Fenrir, mój synu! - Loki wstał z tronu i zszedł po schodkach. Ponura do tej chwili twarz Fenrira, na której po lewej stronie widoczny był samotny pasek niebieskiego barwnika rozjaśniła się.
- Witaj, tato - warg podszedł do rodziciela, po czym zgarnął go w pełnym ciepła niedźwiedzim uścisku. Loki odwzajemnił uścisk, choć przez chwilę miał wrażenie, że żelazne ramiona syna go zaraz połamią i zamiast knować, sterować Naglfarem i obserwować to będzie musiał leczyć złamany kręgosłup.
- Wreszcie, dobrze cię widzieć. Właśnie sobie o tobie myślałem - Loki się uśmiechnął szeroko. - Opowiadaj, z czym przychodzisz?
- Mam wieści od jednego z moich zwiadowców, Udalryka - odparł Fenrir. - Był w Nidavellirze i udało mu się przed nosem ekspedycji wysłanej do domu krasnoludów ukraść artefakt stworzony z niemożliwych do pozyskania wręcz ingrediencji. Coś jak ten jedwabny sznurek, co mnie trzymał na wyspie.
- I co, masz go? - zapytał.
- Się pytasz, tato - parsknął barbarzyńca, po czym sięgnął do sakwy. I mu wręczył kłębek nici. Loki spojrzał na przedmiot. Był miękki i lekki, a zarazem niepozorny. Jak jemioła, która posłużyła mu za stworzenie strzał podczas spisku z Hoderem, które potem wykorzystał w charakterze broni przeciw bogu światła, pokoju i dobra, a naprawdę będącego zapalczywym chamem i ciemniakiem. W skrócie, przeciwko Balderowi.
- Cwane - stwierdził Loki. - Cwane i niegłupie. Motsognir był naprawdę głupi, że zabrał ten motek nici ze sobą.
- Jest jednak pewna rzecz, która mnie niepokoi, tato - rzekł Fenrir.
- Jaka? - zaciekawił się Loki.
- Oni zmierzają do mojego lasu. Są w drodze do Żelaznego Lasu, gdzie to są te tereny pod protekcją moją i mojej watahy, na tereny bagiennych trolli oraz wiedźm. A także miejsce pobytu naszej matki - przyznał.
- Nie kłopocz się o to, mój drogi Fenrirze - bóg oszustw wydawał się być w żadnym wypadku zupełnie nieprzejęty słowami syna. - Może oni o tym wcale nie wiedzą, ale tańczą do mego rytmu. Wkrótce nie będziesz musiał głowy nimi zawracać, a to z tego względu, że mam co do nich pewien plan.
Fenrir pobladł. Wiedział, że jego ojciec coś kombinuje, jednak cokolwiek to było, przerażało go coraz bardziej. Słynął wprawdzie z niezłomności, męstwa i ogromnej siły fizycznej, jak i sprytu odziedziczonym po ojcu, jednakowoż pod pewnymi względami rodziciel budził w nim lęk i przerażenie. Loki był szalenie inteligentny i jednocześnie szalony. A łącząc te dwie cechy, stawał się naprawdę nieprzewidywalną istotą, która za pomocą skomplikowanych i skrupulatnie na każdą okazję przygotowanych i przemyślanych planów potrafił wstrząsnąć tymi śmiertelnikami, którzy to mieli zbyt słabe umysły, by sprostać potędze rozumu obłąkanego giganta.
Komnatę wypełnił śmiech Lokiego. Był to ponury, złowieszczy oraz pod każdym względem obłąkańczy śmiech, jakim cechować się może jedynie istota całkowicie wyprana z człowieczeństwa, nadziei i każdej ludzkiej cechy. Jaki to może przysługiwać tylko mrocznym szaleńcom, którzy doświadczyli zbyt wiele i wzięli zbyt wielkie brzemię na ramiona, by pozostać w pełni poczytalnymi.
Nad iglaste lasy Jotunheimu wzleciały ze złowróżbnym krakaniem wrony i kruki. Powoli zbliżał się czas, kiedy dopełnią się dni, natomiast Bifrost zawali się pod ciężkimi krokami gigantów.
Bliski był czas śmierci i pożogi.
Bliska była apokaliptyczna bitwa Ragnaroku.

RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz