Odcinek 79: Wielka Bitwa, część 5 - Holmgang

11 3 0
                                    

Gdy Loki zażądał holmgangu, wszystkim zdawało się, że się przesłyszeli. Sam Odyn, choć dziarsko zgodził się na wzięcie udziału w owym, wydawał się być w pewien sposób zaskoczony. Nigdy jeszcze dotąd nie zdarzyło się, ażeby ktoś takiego formatu jak Loki dopominał się o coś takiego. A co więcej podawał po temu powody. Holmgang był starą tradycją Północy, pojedynkiem honorowym, na mocy którego prawo było po stronie tego, kto przeżył pojedynek. Skoro więc padło słowo o starciu na śmierć i życie, w samym środku bitwy wytyczono pod to plac. Tym zajęła się Freja, korzystając z arsenału zaklęć, które zapewniły im bezpieczną ochronę w postaci bariery, odgradzającej od otaczającego świata.
Loki przygotował Mysteltainn, do pasa przypasał sztylet. Zamknął oczy, wziął wdech. Odetchnął. Ryzykował wiele, nie mając pewności, czy uda mu się wyjść cało z tej ostatniej próby. Jednak nie chciał wchodzić całkowicie w nowe, lepsze życie, nie zamykając do końca starego. Przegrana Odyna, niezależne od tego, czy przeżyje, czy też nie, była ostatnią rzeczą, którą chciał, żeby się stała. Uśmiechnął się, przypominając sobie uśmiech Astrid. Miał go w pamięci oraz w sercu, odkąd tylko po raz pierwszy mu go posłała. Kochał to i chciał to chronić. Zrobię to, pomyślał. Zrobię to dla nas, kochanie.
Po czym zaczął iść w kierunku czekającego na niego już na placu Odyna. W ostatniej chwili, nim pojawił się wewnątrz kręgu, poczuł ciągnięcie za rękaw. Obrócił się, doskonale wiedząc, że tą, która go ciągnie, jest Astrid. Gdy ujrzał jej zaniepokojone spojrzenie, uśmiechnął się. Pogłaskał ją po głowie i ucałował w czoło. Wiedział, że dziewczyna się o niego martwi i że nie chce, by ginął.
- Proszę, nie zgiń - jakby na potwierdzenie jego myśli odezwała się cicho. - Nie chcę, by nas znowu rozdzielono.
- Postaram się, skarbie - odpowiedział, czule gładząc policzek Astrid. - Jeszcze słonko nad nami zaświeci.
Po czym odszedł. Astrid odprowadzała go wzrokiem, modląc się w duchu o to, by jej ukochany Psotnik przeżył. Nie chciała myśleć nawet o tym, jakie by były konsekwencje śmierci Lokiego w tym pojedynku. By zaczęła z rozpaczy chyba przewalać do góry nogami cały Helheim, by go wydostać. A potem, gdy w końcu by powstał z martwych, tłukłaby go tak długo, aż zrozumiałby, że nie ma umierać.
Loki stanął naprzeciw Odyna na szeroko rozstawionych nogach. Obiema rękami ujął rękojeść miecza, unosząc go na wysokość biodra. Jednooki stanął w wykroku, szykując włócznię do walki. W jego jedynym oku zabłysnął gniewny płomień. Obydwaj wojownicy mierzyli się spojrzeniami, jak gdyby już na tym etapie próbując ustalić, kto z nich obu wyjdzie z tego cało. Dla Szachraja była to walka o własne szczęście i spokój ducha, reprezentował też swoją rodzinę i Dziewięć Światów. Dla Odyna była to zaś walka o prymat i dominację, o rację bytu króla-berserkera i porządek, który teraz walił się na jego oczach w gruzy. Obydwaj czekali, aż jeden z nich zrobi ruch, nie wytrzymując intensywności, z jaką wpatruje się w niego przeciwnik.
- Wiesz, że to nieuniknione, prawda, Havi? - zapytał Loki. - Wiesz, że do tego nie musiało dojść, gdyby nie zawładnął tobą strach przed przepowiednią?
- To bez znaczenia - odparł Kruczy Bóg. - Czy tego chciałbyś, czy też nie, twoje potworne "dzieci" przyniosłyby nam wszystkim zgubę.
- To słowa Norn. Oni nie mają z tym nic wspólnego.
- Dość - wzrok Odyna był twardy. - Skoro tak bardzo je kochasz, to kiedy z tobą skończę, zabiorę się za nich. Na oczach tej twojej małej dziwki zabiję ich wszystkich, potem jej przyjaciół, a na końcu ją.
- Nie da ci to spokoju - zauważył Loki. - Nawet, gdy wszyscy zginą, a ty będziesz sam, jako jedyny, to duchy twoich ofiar będą cię nawiedzać. Tak długo i tak bardzo, aż sam się zabijesz, byle nie słyszeć ich głosów i ich nie oglądać.
- Powiedziałem, DOŚĆ! - ryknął Szubienicznik. I rzucił się na Lokiego. Ten odskoczył, a Gungnir uderzył tam, gdzie jeszcze przed chwilą stała postać Kłamcy. Po czym zamarkował cios od góry. Jednooki przyjął go na drzewce, a następnie odepchnął swego przeciwnika. Zawył wściekle, rzucając się naprzód i zasypał Lokiego gradem uderzeń włóczni. Kilka dziabnęło Lokiego w ramiona. Krew popłynęła z ran, lecz Loki tylko się uśmiechnął pod nosem. Regeneracja już zaczęła działać. I w odpowiedzi wyprowadził kolejne uderzenie.
Odyn wydawał się być na to gotowy, gdyż dał nura do przodu, a klinga Mysteltainna minęła go o cale. Potem w ruch poszła włócznia, której grot był skierowany w brzuch Kłamcy. Ten zauważył to jednak kątem oka i zdążył się odsunąć, po czym grzmotnął płazem miecza swojego adwersarza w łeb. Ten zaś zachwiał się, lecz nie upadł. Zamiast tego podniósł się. Kolejny ryk wydobył się z jego piersi, gdy uderzył drzewcami włóczni Lokiego w nogi, w okolicy kolan. Szachraj syknął, chwiejąc się, a Szubienicznik zamierzył się do uderzenia. Nie udało mu się nawet drasnąć Lokiego.
- NIECH CIĘ DIABLI! - zawył. - Daj się zabić chociaż raz!
- Nie ma mowy! - zarechotał Loki.
- Wiesz co, ten pojedynek jest nudny - westchnął Odyn. - Myślałem, że w dość szybkim tempie przejdziesz do brudnych chwytów, a tu ani widu, ani tym bardziej słychu.
Po czym cisnął włócznią. Loki co prawda zręcznie uchylił się przed jej ciosem, ale śmignęła dalej. Usłyszeli szkockie słowo nieparlamentarne, uznane powszechnie za wulgarne. Gungnir, który wbił się gdzieś niedaleko, dosłownie śmignął przy policzku Scathy, pozostawiając na nim paskudną ranę.
- Złamałeś zasady, do cholery! - ryknął Tyr. - Potwierdzasz tym samym, że Loki prawnie domaga się satysfakcji!
- Gówno mnie prawo obchodzi! Sram na nie i na twe dyrektywy! - Odyn nawet nie ukrywał, co sądzi o tym, co powiedział Tyr. I przywołał do rąk jeden z mieczy. Była to klinga o pięknie zdobionej figuratywnymi motywam rękojeści i runicznymi napisami, układającymi się w imię tej broni. Gebo, raido, ansuz, mannaz, raido - Gramr. Starożytny miecz rodu Wolsungów, przekute przez karła Reginna dla Sigurda Fafnesbane, z którego ręki zginął w jego pierwszym życiu smok Fafnir. Po czym w drugiej ręce pojawił się worek, wypełniony okrągłymi przedmiotami.
- Skoro mamy walczyć na poważnie, a wszelkie zasady zostały złamane, co to szkodzi, by obudzić w tobie bestię, Loki? - zarechotał, po czym opróżnił zawartość worka.Wypadły z niego dwie głowy. Jedna należała do blondwłosej gigantki, druga zaś do brązowowłosego olbrzyma o długiej brodzie.
- Czy ty...? - głos Lokiego zadźwięczał niczym lód.
- Zgadza się - wyszczerzył się Jednooki. - To Farbauti i Laufey. Zabiłem ich własnoręcznie, uprzednio torturując. A żebyś widział, jak twoja matka łkała, bym dał im spokój. Stary Farbauti zaś prawie zerwałby okowy, by mnie dorwać.
- Ty... - wydyszał bóg ognia i kłamstw. - Ty zapchlony kurwiszonie... Ty skurwielu, ja cię chyba ze skóry obedrę!
I z rykiem rzucił się na Odyna, który jak gdyby tylko na to czekał. Miecz przebił tkankę mięśniową na brzuchu, rozerwał jelito cienkie oraz lewą nerkę, po czym przeszedł na wylot. Na ten widok Astrid ścięło krew w żyłach. Nie, nie tak to miało być! Nie! Nie, to nieprawda! To tylko jej się zdaje, Odyn nie mógł zabić teraz Lokiego? Prawda?
Z triumfującym uśmiechem Jednooki złapał za Kłamcę za kudły. Uniósł jego głowę, tak by móc ujrzeć uchodzącą z niego duszę. Chciał nacieszyć się tą rozpaczą w jego oczach, z wolna zachodzących mgłą. Jednak, kiedy spojrzał w nie spojrzał, nie dostrzegł nic. Bowiem tak, jak sylwetka Kłamcy, zaczęły się rozmywać. Wkrótce wiszący na mieczu Loki stał się pasmami mgły, spomiędzy których uderzył miecz. Kruczy Bóg przyjął uderzenie na zastawę, zaś broń przeciwnika się prześlizgnęła po ostrzu, krzesząc iskry. Klinga otarła się o policzek boga, po którym zaraz zaczęła spływać krew. Błękitne iskry uleciały z ciała Odyna, który nierozumiejącym wzrokiem spojrzał na te dziwy. Dotknął krwawiącej rany, po czym przeniósł wzrok na krew, znajdującą się na jego palcach.
- Co u diabła? - syknął.
- Nie tylko ty jesteś dobry w okłamywaniu wszystkich naokoło, Odynie - usłyszał szyderczy głos Lokiego. Rozwścieczony, zamachnął się mieczem, po czym powalił kolejny raz Kłamcę, przecinając go wpół. Nie dało to wiele, bo w kolejnej chwili ujrzał przed sobą jego postać, którą zaraz rozpłatał na dwoje. A potem jeszcze kolejnej ściął głowę. Następnej po krótkiej wymianie ciosów w pierwszej chwili odciął rękę, a potem przebił serce. Zbladły i zestresowany, gdy się obrócił, spostrzegł lewitującego w powietrzu Szachraja, który ze zjadliwym uśmiechem przyglądał mu się z powietrza.
- Przestań ŻYĆ! - zawył zrozpaczony. - Pięć razy Cię zabiłem, durniu! Ile można!? Za chwilę przyleci tutaj Angerboda na miotle! Albo Frigg! Kociołek Mimira przygalopuje i złoży mi uszanowanie!
- Jemioła, drogi Odynie. JE-MIO-ŁA! - odparł triumfalnie Loki, po czym wylądował przed Odynem, który z mieszanką zdziwienia i przerażenia patrzył na niego. - Za bardzo ufnyś był w swoją moc i wiedzę, Jednooki.
I wytrącił mu miecz z rąk. Pchnął go do przodu, na długość klingi. Bóg szubienic aż usiadł na zadku, wpatrując się ze zdziwieniem w Lokiego.
- To twój koniec, Jednooki. Koniec ciebie i twojej tyranii - oświadczył ze stoickim spokojem brązowowłosy. - Nie będziesz nas już więcej nękał.
- Tak ci się tylko zdaje - warknął Odyn, po czym zaczął się przemieniać. Jego ciało pokryło wilcze futro, zaś dłonie zamieniły się w ostre szpony. Chwilę potem przed nim znajdował się potężny wilkołak o ptasiej czaszce, okolonej piórami czarnymi jak smoła i kruczych skrzydłach.
- Czy musisz wszystko utrudniać? - westchnął Kłamca.
Odyn nie odpowiedział, zamiast tego zakrakał przerażająco. I rzucił się na Lokiego, zamierzając pazurami. Jednak Szachraj dał nura do przodu i odciął mu rękę, a następnie grzmotnął w skrzydło. Usłyszał satysfakcjonujący trzask kości, pękających pod wpływem uderzenia. Jedno było już zgruchotane. Zostało jeszcze drugie. Kątem oka zauważył, że dołączyła do nich Hel, zaś Tyr sięgnął po Gungnir. Uśmiechnął się pod nosem. Miał już pyszny plan.
Gdy znalazł się plecami do Tyra i Hel, krzyknął głośno. Atakujący go w postaci potwora Odyn nie zdążył zauważyć, jako pojawiło się za jego plecami spod ziemi czarne, umarłe drzewo, które chwyciło go za gardło w uścisku jak z żelaza. Przerażenie pozwoliło przybrać mu z powrotem ludzką postać, zaś już w chwilę później Tyr natarł na niego, przebijając włócznią. Ewidentnie nie zabiło to jeszcze Odyna, gdyż jego hugr przybrało postać kruka, który zaczął ulatywać przez usta Jednookiego. Jednakże dla Hel nie było to najmniejszym problemem, by schwytać go w klatkę z cieni.
- Już ja się nim zajmę, tatulku - zapewniła. - Umieszczę go w miejscu, w którym od dawna Helheim powinien go gościć i gdzie jego machinacje nie będą dla nas problemem.
Loki uśmiechnął się i spojrzał na wiszące na drzewie, przebite ciało boga, który mienił się być wyższy ponad wszystkie stworzenia rozumne na świecie. Blady, martwy i przebity włócznią przez Tyra, był tylko pozbawionym ducha i woli truchłem, pustym naczyniem. Odetchnął z ulgą. Może w końcu zazna tak on, jak i wszyscy inni, spokoju?
Tak czy tak, dowódca nie żył. Asgard płonął pod ognistym mieczem króla ognistych gigantów, Surtra. Połączenie einherjar z Odynem zostało na zawsze już zerwane. A to oznaczało tylko jedno.
Wojna była skończona.

RagnarokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz