Odcinek 91: Przedbalowe strojenie królowej

6 2 0
                                    

Zgodnie ze swoją zapowiedzią, Tyr i Rocstóll aff Valkyr przekazali licealistom i nauczycielom wytyczne, odnośnie nadchodzącego balu z okazji Nocy Walpurgi. Jak się okazało, z tej okazji na błoniach, pod gołym niebem, odbyć się miała ta cała impreza, zaś głównymi atrakcjami uczyniono tańce wokół majowego słupa, konkurs na Królową Maja, zawody łucznicze i wszelkie inne aktywności, które miały być przede wszystkim dobrą zabawą.
W związku z tym pojawiły się od razu kandydatki, z których wytypować miano jedną, mającą podczas konkursu na Królową Maja być reprezentantką tej szkoły. Nikogo raczej nie zdziwiło, że bój był zacięty, wszystkie panny bowiem szły łeb w łeb. Ostatecznie jednak decyzją referendalną, przeprowadzoną wśród licealistów, reprezentantką szkoły miała być - a jakże - Astrid.
Aby ją ubrać stosownie do tego, w całe przedsięwzięcie zaangażowały się Erzebet i Kirsten. Astrid nie miała nic przeciwko. W sumie czuła się dziwnie w związku z tym, że ma być kandydatką na Majową Królową. Trochę tak, jakby ta cała intryga była przez kogoś ukartowana. Nie miała jednak czasu na to, aby się nad tym głębiej zastanawiać. Ubieranie kostiumu nadzorować miała zresztą ich wychowawczyni, Rossweisse.
Zanim jednak zdecydowały się na jakiś konkretny, Astrid przeszła przez istne szaleństwo. Bowiem w szkolnej garderobie znalazły wręcz cała kolekcję, od prostych sukni przez gotyckie, z szerokimi rękawami, aż po dworskie stroje z epoki renesansu. Patrząc na to wszystko, czuć można było zawroty głowy.
- Kto to, u licha, wszystko zgromadził? - zastanawiała się na głos Kirsten, przeglądając kolejne suknie.
- Nasze drogie Freya i Sif - westchnęła Ross. - Nie zapomnę, jak swego czasu stylizowały Thora na pannę młodą.
- Do dzisiaj się zastanawiam, jaki Thrym musiał być tępy, by nie widzieć, że jego wybranka jednak nie ma kształtów Frei - parsknęła Norweżka.
- Wiesz, ogry mają jednak inne standardy piękna - zauważyła Ross.
- Na górze róże, na dole wampir pijany, ten świat jest pojebany - rzuciła lakonicznie Erza. - O, coś mam!
Po czym wyciągnęła wieszak, na którym zawieszona była prosta, zielona suknia z długimi rękawami oraz prostokątnym, obszytym złotą bortą, głębokim dekoltem. Kasztanowłosa przyjęła strój, po czym odeszła na bok, do czegoś w rodzaju przebieralni. Rozebrała się do bielizny, a następnie zaczęła na siebie nakładać suknię. Czując na sobie jej materiał, miała wrażenie, że się w niej topi. Ponadto z rękawów nie wystawały jej w pełni palce, jeno ich koniuszki, zaś sama kiecka niemiłosiernie ciągnęła się po podłodze. Nie zdziwiłaby się, gdyby po drodze na wybiegu - jeśli taki planowano - jeszcze się fajtnęła i wywaliła. No i dekolt miała, jak na jej gust, nieco za duży.
- Wyglądasz jak krzyżówka panny młodej i dziecka w za dużym swetrze - zauważyła Erzebeth, kiedy w końcu zaprezentowała im się w pełnej krasie. - Że nie wspomnę, jako taki strój nadawałby się raczej dla naszej Kirsie.
- Żeby tylko - parsknęła Astrid. - Ja się w tej kiecce zaraz chyba utopię!
- Lepiej nie, bo drugiego takiego thana mieć nie będziemy - zażartowała Kirsten. - Jak na mnie raczej dla naszej Rossie by się to raczej nadawało.
- Lepiej nie, Kaleva by popadł jeszcze, jak to sam nazywa, w ekscycację - stwierdziła spokojnie eks-walkiria.
- Określenie bardzo w jego stylu - zarechotała Astrid. - Może niech nasza Kirsie dla odmiany spróbuje to na siebie nałożyć?
- Oszalałaś? - zaprotestowała. - Widzisz, jaki to ma dekolt?
- Spróbuj - podchwyciła Erza. - Pomyśl, jaki zachwycony byłby na twój widok ten rudzielec. Jak mu było?
- Ja już mam dla niego specjalnie obcisłą kieckę, przepraszam bardzo! - dalej protestowała Dunka. - Sama załóż, jak jesteś taka mądra!
- Ja już coś mam - uśmiechnęła się szelmowsko. I sięgnęła po wieszak, na którym znajdowała się brązowa tunika do kolan, z rękawami jedna druga. Ją zaś zdobił wyszywany złotą nicią haft w postaci ornamentu plecionkowego. - Lepiej to będzie na mnie leżało, niż kiecka, której dekolt mi do pępka chyba sięga.
Kirsten zaczerwieniła się jak dojrzały pomidor gargamel. Już chciała coś na ten temat powiedzieć, kiedy zauważyła, jako Astrid - której w międzyczasie udało się zdjąć z siebie tą przeklętą suknię - wciska ją blondynce. Dunka cicho westchnęła, po czym ruszyła w kąt, włożyć ją na siebie. Tymczasem długoucha Norweżka sięgnęła po kolejną, podobną nieco do poprzedniej, jednak bardziej już pastelową.
Po chwili obie się pokazały. Astrid wyglądała już jak prawdziwa królowa leśnych elfów, podczas gdy sztyletująca ją wzrokiem Kirsten zakładała ręce pod biustem. Efekt był taki, że głęboki dekolt jej sukni jeszcze bardziej był jeszcze bardziej w tym wypadku uwydatniony. Erzebeth i Rossie wymieniły szybko ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
- Zamorduję cię za tą kieckę - warknęła Dunka.
- Nie moja wina, że Matka Natura obdarzyła cię tak hojnie u góry oraz na dole - rozłożyła ręce Ast. - Nawiasem mówiąc, ta prezentuje się już nieco lepiej. Ale i tak, jednak to wciąż nie jest to. Choć uwielbiam Galadrielę, wciąż się nie potrafię w tym odnaleźć. Materiał jest ciężki jak diabli.
- Księżniczka na ziarnku grochu, kurka wodna - parsknęła opiekunka ich piętra. - Jak babcię kocham, księżniczka na ziarnku grochu.
Po czym rozejrzała się w garderobie. Dopiero po chwili jej wzrok padł na prostą, sięgającą kostek suknię z prostokątnym, jednak dość płytkim dekoltem i rozszerzonymi w trójkąt rękawami. Wyjęła ją, po czym obejrzała dokładnie.
- A jak byś się na to zapatrywała? - zapytała.
- Myślisz, że się nada? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Nie przekonamy się, zanim nie spróbujemy - stwierdziła filozoficznie Rossweisse.
Jak się okazało, strój był strzałem w dziesiątkę. Wykonany z lekkiego, do tego gładkiego w dotyku i nie drapiącego materiału, leżała na Astrid jak ulał. Co więcej, pozostawiała swobodę ruchów, zaś w razie zakładania nogi na nogę w bardzo skuteczny sposób chroniła ją przed niepożądanymi spojrzeniami.
Mając wybraną tę część stroju, pozostawało dalej ubrać kandydatkę na ich Królową Maja. Tutaj na szczęście nie zdecydowano się na jakieś diademy czy welony, albo - co gorsza - pątliki. Zamiast tego Astrid mogła nosić na sobie piękny, pastelowy szal z tiulu, tak miękki i zwiewny, że przypominała pod tym względem księżniczkę. A gdy dodatkowo do wszystkiego dołączyła zielony jak liście wiosenne szal, mogła śmiało się ubiegać o tytuł córki Galadrieli.
- Można powiedzieć, jesteś ubrana - stwierdziła Rossweisse. - Jak się w tym wydaniu sobie podobasz?
- Bosko - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna.
- Oczarujesz publikę - zażartowała Erzebeth.
- Mhm, na pewno - zarechotała Kirsten. - A najbardziej jej męską część!

RagnarokWhere stories live. Discover now