chapter 4

26 3 15
                                    

~Jason Todd~

Wiecie co? Nigdy nie sądziłem, że w mojej głowie powstanie myśl ponownego pojednania się z Batmanem.

Żałuję tej decyzji, ale jest za późno żeby się wycofać.

Jednym z tych minusów jest to, że Bruce karze mi rzucić palenie. Tak się na niego wkurwiłem, że rozbiłem wazon. Drugim minusem jest to, że zabronił mi zabijać i dręczyć moje "rodzeństwo".

Dzisiaj wyskoczył do mnie z rozkazem, że mam iść do jakiegoś chłopaka i go pilnować. Nie byłem do tego zabardzo chętny, ale kiedy dowiedziałem się, że to Teagan Crane od razu się zgodziłem.

Ten chłopak miał w sobie coś przyciągającego, co kazało mi tu przyjść. A po za tym świetnie rysuje.

Uważam, że jestem ciekawym tematem do malowania. Wkońcu tak zajebisty człowiek jak ja musi być namalowany.

Widać było, że go irytuje na kilometr. Kiedy odwiedzał Tima ja zawsze mu wchodziłem w drogę. Uwielbiałem go denerwować.

Wracając. Kiedy znalazłem się u Teagana poczułem dziwną nutę strachu i niepokoju w powietrzu.

Chłopak nie był zabardzo chętny na towarzystwo Jasona Todda, ale kiedy przyszedłby do niego Red Hood, zapowietrzylby się i umarł z wrażenia.

Kiedy tylko wszedłem w głąb mieszkania, prawie się obaliłem o zmutowane coś.

Nagle poczułem, że jakaś magiczna siła ciągnie mnie w stronę Teagana.

No to wiecie, odwróciłem się i zobaczyłem Crane'a, który wygląda jakby ducha zobaczył.

Zestresowalem się trochę wtedy, że może mu cos przez przypadek zrobiłem albo poprostu to reakcja na takiego boga piękności jakim jestem ja.

Jego oczy były lekko żółtawe, więc zaniepokoiło mnie to jeszcze bardziej. Zacząłem wolno do niego podchodzić, a kiedy byłem w zasięgu jego ręki, chciał mnie uderzyć.

Po chwili spojrzał na mnie dużymi spanikowanymi oczami, pomimo, że były brązowe zauważyłem mocno rozszerzone źrenice.

- Hej, co się stało? - chwyciłem mocno trzęsące się ręce Teagana.

Kiedy chłopak zaczął płakać i cały mocno się trząsł, spanikowałem. Nie wiedziałem co mam zrobić żeby poprawić mu humor. Nie wiedziałem co się z nim działo.

Teagan po chwili zaczął dusić się własnymi łzami. Postanowiłem go przytulić. Dawno nikogo nie przytulałem ani dawno nikt nie przytulał mnie.

Cóż Teagan, potraktuj to jako coś wyjątkowego.

Czułem jak jego ciało drży pod moimi ramionami i moczy mi bluzę swoimi łzami. Miałem nadzieję, że chłopak poczuje się lepiej i dam mu trochę komfortu w tym ciężkim momencie.

Po kilku minutach szloch ucichł, a jego oddech stał się równy. Jego ciało stało się bezwładne i opierał się o mnie.

- Teags? - zapytałem pochylając się nad jego uchem. - Teagan?

Przestraszyłem się kiedy mi nie odpowiedział. Zaniosłem go do jego pokoju, który był cóż... interesujący.

Położyłem go na łóżko i sprawdziłem czy żyje. Na całe szczęście nie zabiłem go. Położyłem się obok niego i czekałem aż się obudzi.

Po około dwóch godzinach w końcu się obudził.

Księżniczka się obudziła - powiedziałem ironicznie, chcąc go zdenerwować.

- Spieprzaj - odpowiedział zachrypniętym głosem.

Teagan gwałtownie odsunął się ode mnie i usiadł na krawędzi łóżka.

- Nie było cię dwie godziny - odłożyłem swój telefon. - zawsze mogłem stąd pójść.

- Ha ha, bardzo śmieszne. Nikt nie kazał ci tu siedzieć.

wstał z łóżka i wyszedł z pokoju.

I teraz dopiero zaczęło się dziwnie...

Kiedy wstałem żeby zobaczyć co z Teaganem, bo jednak nic nie słyszałem przez pięć minut.

Zobaczyłem Teagana na środku kuchni stojącego z zamkniętymi oczami.

Czułem niepokój i strach będąc obok niego. Z każdą sekundą uczucia się powiększały. Teagan nie ruszył się o krok. Tak jakby czekał aż ja coś zrobię.

- Teags? - zacząłem podchodzić do niego bliżej i kiedy był w zasięgu mojej ręki, chciałem dotknąć jego ramienia.

- Strach to wspaniałe uczucie, prawda? -  zapytał z uśmiechem, który lekko mnie przerażał.

Teagan był bardzo blady, taki trupi (uwierzcie mi, coś o tym wiem).

Po chwili przypomniałem sobie o strzykawce, która dał mi Bruce mówiąc, że mam podać to Teaganowi kiedy zemdleje albo zacznie zachowywać się dziwne.

Kurwa Jason ty naprawdę musisz się zastanowić nad tym, co czasami robisz...

Wyciągnąłem z kieszeni strzykawkę i kiedy przyłożyłem ją do kręgosłupa Teagana, on zatrzymał moją rękę.

- Lepiej nie, bedzie lepiej bez tego - spojrzał na mnie i wyminął mnie.

Jego oczy nie były brązowe, były  pomarańczowo-żółte, co też mnie przestraszyło. Nigdy nie widziałem czegoś podobnego do tego.

Szedłem za Teaganem. Kiedy znaleźliśmy się przy kanapie, wziąłem głęboki wdech i mocno go  popchnąłem na kanapę. Chłopak jęknął z bólu. Usiadłem na jego biodrach i wyjąłem strzykawke z kieszeni. Podciągnąłem koszulkę z jego pleców i mocno wbiłem przedmiot z środkiem, który miał mu pomóc.

- Strach mówi papa... - usłyszałem cichy głos Teagan, który znowu zemdlał.

Zszedłem z chłopaka i poszedłem wyrzucić strzykawkę.

Miałem być tutaj tylko dzisiaj, ale czuję w podświadomości, że powinnem zostać tutaj dopóki jego opiekun nie wróci.

Usiadłem na kanapie obok nieprzytomnego Teagana.

Nie wiem co mu się stało, ale szczerze mu współczuję. Ta sytuacja nie wygląda na łatwą.

Przez chwilę miałem wrażenie, że ten niewinnie wyglądający, niski i zazwyczaj uśmiechnięty chłopak znikł i pojawił się ktoś inny.

Ciekawe czy kiedyś dowiem się co się stało..

Fear ~ Jason ToddDonde viven las historias. Descúbrelo ahora