chapter 3

38 7 35
                                    

Pewnie myślicie sobie: co Teagan Crane może robić pięć minut przed szkołą?

Otóż próbuje dodzwonić się do Jacka Robinsona, czyli osoby, która opiekowała się mną przez trzy i pół roku.

Gdyby nie Jack pewnie dalej mieszkałbym na ulicy.

Nie żałuję, że mu zaufałem.

Jack razem z swoimi rodzicami (był adaoptowany) mieszkał w Hiszpani i prowadzili jakąś firmę dzięki, której zostali miliarderami. Robinson w wieku dwudziestu pięciu lat pojawił się w Gotham (w sprawach biznesowych z Bruce'm Wayne'm) no i tak wpadliśmy na siebie.

Jacka często porównują do Wiedźmina. Ma długie białe włosy, jest umiesniony i wysoki. Różni się tylko tym, że ma małą bliznę na ustach i nosi okulary.

------

TEAGAN

Jack, co ja mam robić?

Nie mam leków.

Co jak mi znowu coś odjebie bez nich?

Jaaaaack!!!!

Ja wiem, że nie możesz wrócić teraz, ale pozwalam ci nawet powiedzieć o co chodzi Bruce'owi.

Potrzebuję pomocy

JACK

Teagan?

Spokojnie, nie panikuj.

Jak to nie masz leków? Skończyły się? Wrócę jak najszybciej Tea.

Pamiętaj jak cię uczyłem wdech i wydech.

                            ------

Korzystałem z chwil, które jeszcze nie doprowadziły mnie do totalnego szaleństwa.

Chwila wolności i chwila, w której nikt nie mówi, że mam skrzywdzić kogoś innego.

Zdrowy rozsądek jest bardzo ważny, a ja kiedy nie wezmę leków tracę go.

Mogę stracić świadomość na parę godzin, a kiedy się oceknę nie pamiętam co się działo.

To mnie przeraża...

Do mojego pokoju wszedł nasz kotek.

-Robiś! - pogłaskałem naszego ukochanego, spasionego kota.

Robin aka. Robiś (dwójka) jest naszym małym spasionym koteczkiem. Jest biały z różnymi kolorami łatek na ciele. Ma półtora roku. Jack jest na tyle głupi, że uczy Robina gadać i ubiera go w różne ciuszki oraz karmi go drogimi filetami z łososia i kawiorem. Czasami daje mu też steki w całości. Ten kot je lepiej niż my, pomijając fakt, że jego rzeczy są warte więcej od naszego mieszkania.

Wziąłem spaślaka na ręce i poszedłem z nim do kuchni.

W oknie zobaczyłem już Francisa.

Francis aka. Francuś to nasza spasiona wiewiórka. Zaczęło się od tego, że Jack zauważył malutką, wychudzoną wiewiórkę (nie wiem co ona robiła w środku miasta, ale niech jej będzie). Od tego czasu przychodzi do nas codziennie, nawet kupiliśmy jej specjalne orzeszki mocno kaloryczne. Francuś w mgnieniu oka stał się spasiony. Jack zawsze wymawia jego imie niskim, grubym głosem, a jego przezwisko strasznie wysokim.

 Nakarmiłem nasze zwierzęta.

Nagle usłyszałem dzwonek do drzwi.

Pomyślałem, że to Bruce.

Otworzyłem drzwi i okazało się, że to pierdolony Jason Todd.

- Cześć bestie! - machał entuzjastycznie i wprosił mi się do domu.

- Spierdalaj.

Jason poruszał się w głąb naszego mieszkania i prawie się przewrócił o Robina.

Prawie pokonał go spasiony kot.

Oparłem się o ścianę mając zawroty głowy. Gdy mrugnąłem i spojrzałem przed siebie zobaczyłem kobiecą postać, którą bardzo dobrze znałem. Miała długie siwe włosy, była ubrana w czarno pomarańczowy kostium, na jednym ze swoich oczu miała opaskę. Miała ciemno brązowe oczy i azjatycką urodę. Podchodziła coraz bliżej z szerokim uśmiechem, kiedy znajdywała się w zasięgu mojej ręki, próbowałem ją uderzyć, ale widok dziewczyny zmienił się w przerażonego Jasona.

- Hej, co się stało? - chwycił moje mocno trzęsące się ręce.

Poczułem łzy napływające do moich oczu. Jason wyraźnie spanikowany nie wiedział co ma robić.

Dostałem ataku paniki, czułem się do dupy. Miałem ochotę zapaść się pod ziemię ze wstydu, lecz moje ciężkie oddychanie i płacz nie pozwalały mi na to. Włożyłem dłonie pod okulary i schowałem swoją twarz.

Jason przytulił mnie. Dawał mi poczucie bezpieczeństwa i ciepła, które w tej chwili były mi potrzebne. Szlochałem w jego umięśnioną klatkę piersiową. Po siedmiu minutach zemdlałem.

Obudziłem się w łóżku przytulając Jasona.

- Księżniczka się obudziła - powiedział ironicznie.

- Spieprzaj - odpowiedziałem zachrypniętym głosem.

Gwałtownie odsunąłem się od niego i usiadłem na łóżku obok.

- Nie było cię dwie godziny - odłożył swój telefon. - zawsze mogłem stąd pójść.

- Ha ha, bardzo śmieszne. Nikt nie kazał ci tu siedzieć.

Ściany mojego pokoju były białe, na nich wisiało dużo zdjęć Red Hooda i Robina dwa. W rogu pokoju po prawej stronie mojego łóżka były dwa kartony w kształcie tych dwóch postaci. Na biurku miałem replikę hełmu mojego ulubiona anty bohatera, czyli Red Hooda. Miałem również rurę do pole dance (nie pytajcie ok?) oraz wiele medali i pucharów za różne osiągnięcia.

Wstając z łóżka stało mi się ciemno przed oczami, wolno opierając się o ścianę poszedłem do kuchni gdzie zobaczyłem postać siwej kobiety. Obraz mi się zamazał i wiedziałem, że całkowicie straciłem kontrolę nad sobą.

NIE WIDZIAŁEM NIC OPRÓCZ CZERNI, GDY USŁYSZAŁEM GŁOSY ŚMIEJĄCE SIĘ ZE MNIE, SKULIŁEM SIĘ BARDZIEJ I ZAKRYŁEM USZY DŁOŃMI. MÓJ KOSZMAR SIĘ SPEŁNIŁ. STRACIŁEM NAD SOBĄ KONTROLĘ PRZY OSOBIE, KTÓREJ PRAKTYCZNIE NIE ZNAŁEM. MOGŁEM ZROBIĆ MU KRZYWDĘ, A POTEM OBUDZIĆ SIĘ Z TRANSU I W OGÓLE TEGO NIE PAMIĘTAĆ.

  

Fear ~ Jason ToddWhere stories live. Discover now