Rozdział 14 - Szczegóły

102 6 6
                                    

Przyznam, że nie mogłem spać. Najpierw obserwowałem jak George zasypia. Nie wiem nawet dlaczego. Później od razu wyczołgałem się spod jego ramion i wziąłem do rąk telefon. Nick odpisał. Zaproponował, żebyśmy przyszli dopiero około 10 rano, ponieważ był u niego Karl. 

Zastanowiłem się chwilę. W sumie czemu by nie wtajemniczyć w całą sprawę też Karl'a? Odpisałem, że Karl również może być, ale i tak godzina przyjścia pozostała niezmienna. Spojrzałem na zegar. Była dopiero piąta. Co ja miałem robić przez następne 5 godzin skoro nie mogłem spać? Wpadłem ponownie na głupi pomysł. Miałem zamiar pojechać do swojego domu po ubrania. Zapewne gdybym poprosił George dał by mi jakieś swoje, ale i tak on spał a mi się nudziło.

Ubrałem na siebie bluzę i po raz ostatni spojrzałem na bruneta. Tak bardzo nie chciałem go zostawiać mimo, że wiedziałem, że za niedługo wrócę. 

Nie zastanawiając się dłużej po prostu wyszedłem i mimo wielkiej chęci odwrócenia się aby spojrzeć na chłopaka, nie zrobiłem tego. Czułem, że coś dziwnego się dzieje a ja musiałem to opanować. Od razu poczułem dziwną pustkę której nienawidziłem, ale równocześnie towarzyszyła mi przez większość życia.

Wsiadłem na motor i od razu przypomniały mi się wszystkie razy gdy jechałem na nim z George'em. Poczułem w brzuchu tak jakby dziwny stres? Mimo to uśmiech nie potrafił zejść z mojej twarzy. Przez całą drogę w sumie jechałem uśmiechnięty. Tak jakby nagle zachciało mi się żyć. Nie czułem tego nigdy wcześniej. Aż chciało mi się skakać z radości. Jednak dlaczego tak bardzo tą radość czułem?

Odziwo dobry humor utrzymywał mi się dopóki nie wszedłem do domu. Nie wiem czego ja się spodziewałem. Że wejdę niezauważony? Nic bardziej mylnego. W salonie siedzieli moi rodzice, którzy od razu odwrócili głowy w moją stronę kiedy tylko zamknąłem za sobą drzwi.

- Gdzie ty znowu byłeś?!- wydarł się ojciec.

W tym momencie akurat w miarę go zrozumiałem. Nie było mnie przez całą noc i nie dawałem znaku życia.

- Przepraszam- powiedziałem po czym ruszyłem na górę. 

Liczyłem na to, że mi odpuści. Niestety po chwili usłyszałem stawiane ciężkie kroki po schodach za mną. Przyśpieszyłem i najszybciej jak tylko mogłem wszedłem do pokoju i zamknąłem za sobą drzwi na klucz. 

- Co ty sobie myślisz gówniarzu?- powiedział z dziwnym spokojem w głosie, co jednak jeszcze bardziej mnie wystraszyło.

- Zależy na jaki  temat. - odpowiedziałem z tym samym spokojem.

Przez chwilę nie słyszałem prawie nic więc podszedłem do szafy i znalazłem ubrania które miałem zamiar ubrać. Przebrałem się i spowrotem poszedłem do drzwi, ale nie otworzyłem ich. Przecież ojciec nie dałby mi od tak spokoju.

- Przeprosiłem - powiedziałem niepewnie, ale dość głośno, ponieważ nie byłem pewny czy mój ojciec faktycznie nadal stoi przed drzwiami.

- Nie obchodzi mnie to. Na za dużo sobie pozwalasz. Zostajesz w domu do końca wakacji chyba, że będziesz się dobrze zachowywał to może wypuszczę cię wcześniej.

- Nie możesz mi tego zrobić!

Włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go. Miałem zamiar skonfrontować się z ojcem bez względu na konsekwencje. Miałem przecież co robić. Nie mogłem przesiedzieć w domu choćby godziny dłużej.

Szarpnąłem za klamkę. Co jest kurwa? - zapytałem siebie w myślach. Drzwi się nie otwierały. Jakby coś je blokowało. Coś ciężkiego czego nie miałem siły odsunąć.

- Mówiłem, że nie wyjdziesz - odezwał się ponownie pewnie zauważając moje nieudane próby otworzenia drzwi.

- Co ty zrobiłeś?!- zapytałem za równo siebie jak i jego. I po co ja tutaj przyjeżdżałem? Przecież nie mogę dłużej zwlekać. Spojrzałem na zegarek. Dochodziła szósta rano. Ze złości uderzyłem pięścią w te przeklęte drzwi. Później jeszcze raz i jeszcze. Biłem tak z nadzieją, że jakimś cudem odpadną i będę mógł przejść. Nic jednak się nie działo oprócz tego, że moje całe kostki były zakrwawione. Mimo to nadal uderzałem.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz