Rozdział 12 - Pan Morris

91 6 11
                                    

Jechałem motorem po ciemnych uliczkach na obrzeżach miasteczka. Praktycznie nic nie byłem w stanie zobaczyć oprócz właśnie drogi oświetlonej przez światła motoru. Czułem się źle i nie miałem zamiaru tego ukrywać.

Gdy wróciłem do domu po na prawdę udanym spotkaniu z George'em i Lily, ojciec zaczął na mnie krzyczeć. W skrócie uważał, że na za dużo sobie pozwalam. Według niego szlajam się po nocach i nie mam przez to czasu dla rodziny. Szkoda, że on też nigdy nie miał, chyba że po to żeby się na mnie wyrzywać.

Wytłumaczyłem się dobrymi ocenami i ogólnie wynikami w nauce, sportach itp, ale on i tak nawet o tym nie pomyślał. Zabrakło mu argumentów, więc zaczął mnie wyzywać, a ja po prostu wyszedłem trzaskając przy tym drzwiami i wsiadłem na motor. Nie miałem pojęcia gdzie chciałem jechać. Nadal spontanicznie wymyślam trasę podczas jazdy, ale miałem zamiar zatrzymać się gdzieś, aby móc przemyśleć wszystko.

Nagle poczułem jak telefon zaczął wibrować w mojej kieszeni. Postanowiłem wyrzucić z siebie natłok myśli nawet lekko otrzepując głowę. Wyostrzyłem również wzrok i ogólnie bardziej skupiłem się na jeździe. Chciałem szybko znaleźć miejsce gdzie będę mógł zaparkować i oddzwonić do tej osoby. W między czasie założyłem, że był to oczywiście mój ojciec któremu znowu się coś nie spodobało w moim zachowaniu. Na samą myśl o tym przeszły mnie ciarki.

Podczas szukania jakiegoś parkingu, zacząłem w głowie wymyślać scenariusz jak może wyglądać moja rozmowa z ojcem. Starałem się wymyślić dobre argumenty i poprzeć je przykładami. Mimo to, gdy się zatrzymałem zwlekałem jeszcze parę minut zanim wziąłem telefon do rąk. Tak jakby moje wcześniejsze przygotowania nic nie dały.

Gdy już się odważyłem włączyć telefon, zobaczyłem, że to nie ojciec tylko George. Miałem ochotę uderzyć się dłonią w głowę. Tym bardziej moje przygotowania i argumenty były na nic.

Zanim sam zdąrzyłem zdecydować się na oddzwonienie, mój telefon ponownie zaczął wibrować i ponownie był to George.

- dlaczego dzwonisz ? - zapytałem po odebraniu.

- Przyjedź najszybciej jak tylko możesz.

Wyczułem w głosie bruneta zaniepokojenie i... Strach? Stało się coś złego. Wiedziałem to od razu. Automatycznie sam poczułem obawę tak bardzo, że zamiast stać w miejscu zacząłem chodzić wokół parkingu na którym się zatrzymałem. Świecił on pustkami. Ani jednego samochodu lub przypadkowego przechodnia. Czyżby było już późno?

- Jesteś tam ? - usłyszałem ponownie głos.

- Tak jestem. Sorki, zamyśliłem się.

- Gdzie ty jesteś?

Zacząłem rozglądać się wokół siebie jeszcze bardziej. Nie miałem pojęcia gdzie byłem. Podeszłem bliżej do budynku na którego terenie znajdował się parking.

- Nie jestem dokładnie pewny, ale to chyba jakiś sklep - powiedziałem po zobaczeniu neonowego napisu, który jednak był zgaszony przez co ciężko było mi przeczytać nazwę. Zdecydowanie było już zbyt ciemno.

- Jest pierwsza w nocy. Co ty robisz obok jakiegoś sklepu? Większość z nich jest zamkniętych już.

- To długa historia - odpowiedziałem i zacząłem iść spowrotem w strone motoru.

- Opowiesz mi później, ale teraz przyjedź do mojego domu, szczególnie jeśli jesteś gdzieś na zewnątrz. Boje się o ciebie... Clay? Wszystko z tobą w porządku?!

Skupiłem się na tym co mówił George, ponieważ nie rozumiałem do czego on zmierza. Dlaczego tak bardzo chciał mnie zobaczyć? Niestety przez mój brak koncentracji i przez to że jest strasznie ciemno, potknąłem się o coś i wylądowałem na betonie.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Where stories live. Discover now