Rozdział 11-Uczucie

119 10 28
                                    

Jeśli ktoś chociaż kilka miesięcy temu powiedział by mi, że będzie martwić mnie kogoś opinia na to, że niszczę siebie, zapewne powiedział bym, że to niemożliwe. A jednak.

Palenie było dla mnie kiedyś tym odstresowujacym momentem, kiedy znów miałem ochotę się samookaleczać lub głodzić. Po prostu jak coś niszczyło mnie od środka, albo to ja sam siebie niszczyłem. Był to dla mnie rodzaj pewnego odpoczynku, ale psychicznego. Dość ciężko jest to odróżnić czasem, ale nie da się zmęczenia psychicznego naprawić spaniem tak jak w przypadku fizycznego wykończenia. Dlatego to była moja ucieczka. Uznałem ją za lepszą niż samookaleczanie. Lecz czy właściwie?

Oczy bruneta były wielkie i mylnie lśniły w poszczególnych miejscach. Zapewne był zaskoczony i zawiedziony. Widziałem to po nim, choć nie byłem pewny czy powie mi to prosto w twarz. Z drugiej strony jednak, palenie nie jest przecież czymś okropnym. Oczywiście lepiej tego nie robić, ale przecież ja i tak za niedługo umrę, więc jaka to dla mnie różnica.

- Zdarzało mi się kiedyś. - odpowiedziałem dość nieumyślnie, ponieważ przez to smutne spojrzenie George'a nie dałem rady ułożyć sobie w głowie czegoś bardziej sensownego.

- W takim razie jesteśmy w przeszłości czy co ? - zapytał, a bardziej wykrzyczał brunet dość pretensjonalnym tonem, po czym zaczął kiwać głową na boki z niedowierzaniem. 

- Nie dałeś mi dokończyć. Dziś to jedno razowa sytuacja. - starałem się brzmieć dość obojętnie, ale jednak w głębi serca było mi szkoda bruneta. Smucił się przez moje głupie wybryki. - To chyba nie żaden problem? - dodałem po chwili.

Przez to, że dosłownie nie odrywałem wzroku od bruneta, byłem w stanie zauważyć jego zawahanie, które pojawiło się jednak tylko na ułamek sekundy. George umiał zazwyczaj szybko opanowywać swoje uczucia, co z jednej strony było jego plusem w niektórych sytuacjach.

- Faktycznie, może trochę przesadzam. To nie moje zdrowie tylko twoje. Sam powinieneś się o to martwić.- odpowiedział w końcu brunet.

Z niewiadomego powodu posmutniałem trochę. Nigdy nie lubiłem prosić się o uwagę ludzi i o to aby ktoś się o mnie troszczył. Nie chciałem się narzucać mimo, że często chciałem aby ktoś się o mnie pomartwił. Nie po to, aby zranić kogoś uczucia tylko po to żeby trochę naprawić moje. Rozmowa oraz wiedza, że jednak komuś na mnie zależy była dla mnie czymś bardzo ważnym. Potrzebowałem tego, a jednak potrafiłem tylko ranić i zawodzić. Czasem zdawałem sobie sprawę z tego, że potrafię być atencyjny. Potrzebowałem uwagi innych aby czuć się lepiej. Z nie wiadomych powodów najlepiej się czułem mówiąc brunetowi o swoich problemach i to gdy on mnie wspierał i przytulał. To właśnie jego troski potrzebowałem najbardziej. Może dlatego trochę dotknęła mnie jego postawa?

- A ty nie chcesz też ?- zapytała Lilly. 

Najpierw zaciąłem się lekko nie wiedząc o co chodzi, jednak po obróceniu się zauważyłem, że dziewczyna patrzy na George'a. Zapewne w takim razie pytanie było do niego.

Brunet wychylił się aby popatrzeć na Lilly która stała trochę za mną. Popatrzył na nią tak, jakby wcześniej nie był świadomy jej obecności. 

- W sensie? - odezwał się brązowooki.

- Czy nie chcesz też zapalić? Mam tego dość dużo, więc bez problemu mogę ci dać. Przejdziesz się z nami, pogadamy i tak dalej.- odpowiedziała mu dziewczyna.

- Nie, on nie chce zapalić, ale możemy się przejść- wtrąciłem się.

Brunet popatrzył się na mnie zadowolony zapewne dlatego, że odpowiedziałem za niego. Wiedziałem, że ma problemy z poznawaniem nowych osób więc chętnie mu w tym pomagałem. Jednak po chwili jego mina się zmieniła. Nie umiałem odczytać za dużo z tego wyrazu twarzy, ale na pewno się zamyślił.

- Można się przejść, to fakt, ale też bardzo chętnie zapale z wami. - odezwał się w końcu brunet a moje oczy momentalnie powiększyły się ze zdziwienia. 

Czy on właśnie próbował mnie w jakiś sposób drażnić?

Zauważyłem jak dziewczyna się uśmiechnęła i zdjęła lekko torebkę z ramienia aby wyjąć z niej paczkę papierosów.

- Nie, on nie chce. - powiedziałem bez większego zamysłu.

Znów czułem się strasznie winny. Czy właśnie George miał zacząć palić przeze mnie? A co jeśli się uzależni i gdy mnie już nie będzie, bo umrę, stwierdzi, że to wspaniały sposób na odstresowanie? Teoretycznie tak, niby jest wspaniały, ale bardzo głupi bo nie zdrowy i po prostu nie potrzebny. Nie mogę doprowadzić do tego, żeby ktoś się stoczył przeze mnie. Szczególnie nie on. Na nim szczególnie mi zależało.

- Jak to nie ? To mój wybór. - odpowiedział mi brunet.

- Nie będziesz się tym truł.

- A ty możesz?

- Nie o to chodzi. Po prostu nie powinieneś palić dlatego bo ja to robię. Na prawdę nie jest to mądre. Nie psuj siebie dla innych. 

- Masz rację. Może po prostu chodźmy się przejść - powiedział a ja szczerze odetchnąłem z ulgą. Cieszyłem się, że już nie będę musiał wybijać mu tego pomysłu z głowy.

Widziałem jedynie zdezoriętowaną minę Lilly, która jednak ostatecznie zrezygnowała z wyjęcia czegokolwiek z torebki. Nie wiedziałem, czy mam jej teraz wyjaśnić w ogóle kim jest George czy może czekać na inną okazję.

-  Tak w ogóle to jestem George- powiedział brunet po czym wystawił rękę do mojej przyjaciółki.

- A ja Lilly. Miło cię poznać- odpowiedziała dziewczyna z uśmiechem. 

Ja jedynie modliłem się wręcz o to, żeby moi przyjaciele się dogadali. Na prawdę nie chciałem tej niekomfortowej ciszy która jednak często się zdarza w takich sytuacjach.

Na moje szczęście spotkanie przeminęło poprawnie. Każdy coś mówił, każdy się uśmiechał, każdy się śmiał. Jednak to ja jako jedyny czasem się zawieszałem i rozmyślałem. Sam zacząłem się na tym przyłapywać, ale na początku George zwracał mi na to uwagę.

Myślałem. Tylko o czym? W zasadzie to sam do końca nie wiem. Na pewno w moich myślach przewijały się oczy bruneta i pewne pytanie. Dlaczego mi na nim aż tak zależy? Jest on moim przyjacielem, jednak czy postąpił bym tak samo w sytuacji gdyby to Nick'owi było zaproponowane palenie? Na pewno nie. Przecież nie raz paliłem z nim. Dlaczego więc nie chciałem z George'em?

Uczucie którym darzyłem George'a było jakieś inne. Nie byłem pewny czy tylko go lubiłem. Nie mogłem go przecież kochać, prawda? Nawet jeśli, ja nie wiem jak kocham. Moi rodzice nigdy się nie kochali. Ani nigdy nie powiedzieli mi prostych słów "kocham cię'. W ogóle przez całe moje życie ich nie usłyszałem od nikogo. W takim razie czy mogłem w ogóle kochać? Dlaczego w ogóle o tym myślę? Przecież George to chłopak. Nie mogę go kochać.

Gwałtownie odwróciłem głowę w stronę bruneta i popatrzyłem głęboko w jego oczy, ponieważ jak się okazało, on na mnie patrzył. Próbowałem odnaleźć w jego spojrzeniu jakąś niechęć do mnie, może złość, cokolwiek. Jakieś negatywne uczucia. Jednak nic takiego nie zobaczyłem. On patrzył na mnie jak nikt inny jeszcze tego nie robił.

"Nie mogę go kochać."- powiedziałem sobie ponownie w myślach po czym całkowicie odwróciłem wzrok.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon