Rozdział 5 - Blizny

180 12 21
                                    

Gdy wyszedłem z łazienki ubrany w spodnie od przyjaciela, wyciągnąłem swoją zieloną bluzę z plecaka. Przydała się.

Ściągnąłem czarną bluzę i teraz stałem w koszulce z krótkim rękawem. Myślałem, że będzie mi trochę zimno, ale nie było źle.

- Gdzie mogę to dać ?- zapytałem przyjaciela podnosząc mokre ubranie lekko do góry.

George mi nie odpowiedział. Stał i wpatrywał się we mnie. A dokładniej w moje ręce. Po chwili dopiero zoriętowałem się o co chodzi. Jak mogłem mu pokazać moje rany z wczoraj? I jak się teraz z tego wytłumaczyć?

- Co to jest Clay - zapytał dopiero po chwili brunet podnosząc wzrok tak, że teraz patrzał mi prosto w oczy.

- Ale co? - stwierdziłem, że będę udawał głupiego albo przedłużał po prostu moment przyznania się do tego co robię.

- Te rany na rękach.

- Aaaa to?... Hehe. Jak wracałem od ciebie do domu to chciałem przejechać przez taki las, ale się przewróciłem i trochę poraniłem przez patyki. Nie musisz się martwić. Nie pojadę tamtędy więcej jak masz się przez to stresować.

Była to najgorsza wymówka jaka kiedykolwiek opuściła moje usta. Miałem faktycznie na sobie rany od patyków, ale nie na rękach. Wyglądały inaczej niż te wycięte przezemnie specjalnie, ale miałem nadzieję, że George nie orientuje się jak wyglądają różne rany.

- Nie chodzi mi tylko o te rany z zaschniętą krwią, ale też o blizny. Aż tyle razy jechałeś tamtędy i tyle razy przewróciłeś się na te same patyki?

Zdziwiłem się. Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Myślałem, że nikt nie widzi tych blizn. Nikt nigdy nie zwrócił mi na nie uwagi. Czyli może po prostu inni je widzieli, ale nie chcieli widzieć?

- Zatkało cię trochę. A ja nadal czekam na wyjaśnienia - pośpieszył mnie George. On chyba chciał usłyszeć odemnie niby proste słowa "tnę się" lub "samookaleczam się" bo na rękach miałem też kilka ran z uderzania w ścianę i podłogę. Ja nie umiałem tego jednak wypowiedzieć.

Jako moje zbawienie przyszła do nas mama George'a z gorącą herbatą dla mnie. Chciałem ją przejąć od niej, ale przypomniałem sobie o moich ranach i nie zbyt chciałem je pokazywać komuś jeszcze. Rzuciłem brązowookiemu krótkie spojrzenie, a on chyba zrozumiał o co chodzi bo sam wziął napój i postawił go dla mnie ma staliku.

- Dziękuję bardzo - powiedziałem do kobiety.

- Nie ma problemu. Ubierz lepiej bluzę. Nie chce żebyś zamarzł.

Wręcz zerwałem się z miejsca aby wziąść bluzę i założyć ją na siebie jak najszybciej było to możliwe. Myślałem, że wtedy George nie będzie się tak patrzył na moje ręce. Niestety myliłem się.

Mama bruneta wyszła rzucając synowi, aby skończył sprzątać skoro już zaczął. Brązowookiego jednak nie ciągło do tego. Całkowicie był zajęty wpatrywaniem się we mnie z założonymi rękami.

- Więc, jak to wytłumaczysz?

- Czasem... Mi się zdarza. Tak robić.

- Tak czyli jak? Nic nie wyjaśniłeś.

- No czasem po prostu... Tnę się - dałem za wygraną. George i tak już przecież wiedział tylko czekał aż sam się do tego przyznam.

- Dlaczego to robisz ? - ton głosu bruneta zmienił się. Tak jakby miał nadzieję, że w jakiś sensowny sposób zaprzecze jego przypuszczenią, ale ja je tylko potwierdziłem.

- Jest dużo powodów przez które to robię.

- Chcesz się wygadać?

- Chyba póki co nie za bardzo.

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Kde žijí příběhy. Začni objevovat