Rozdział 13 - Skrzynka

108 4 24
                                    

Nie wiedziałem za bardzo co ze sobą zrobić. Przez kilka długich ciągnących się sekund chodziłem po salonie, jednak po chwili po prostu opadłem bezsilny na kanapę. Nie wiedziałem czy to przez informację którą otrzymałem czy przez brak jedzenia w moim organizmie przez co był osłabiony, albo oba. Szczerze to nic nie wiedziałem. Czułem się dziwnie. Jak to nauczyciel który był ze mną przez kilka lat mojej edukacji teraz nagle nie żyje. I to jeszcze został zamordowany czyli chyba jeden z najgorszych sposobów śmierci. Dlaczego został zamordowany? Przez kogo? Czy to przez któregoś z uczniów? ale kto normalny nawet jeśli nie lubi jakiegoś nauczyciela na serio podejmuje takie kroki?

- Wiadomo kto jest jego zabójcą?-wydusiłem z siebie po chyba kilku minutach, jednak nie byłem pewny, ponieważ czas nagle zwolnił.

- Nie - odpowiedział krótko brunet.- przykro mi. Znałeś go zdecydowanie dłużej niż ja.

- A co jeśli to Tyler? On nie lubiał pana Morissa. Co jeśli to przezemnie? Przecież mnie pan Morris obronił grożąc mu naganą. Może chciał się zemścić.

Myślałem, że dosłownie się popłaczę. Szczególnie gdy pomyślałem, że to wszystko może być moją winą. Może gdybym sam się obronił przed Tyler'em, on by nadal żył.  Przecież on zasługiwał na życie. To ja miałem umrzeć, a nie on ani nikt inny.

- Clay, przecież mówiłem, nie wiadomo kto jest zabójcą. Dlaczego od razu się o wszystko obwiniasz? Pan Morris miał dużo uczniów a poza tym nie wiadomo nawet czy to był uczeń. Może to jakiś złodziej albo pan Morris wpakował się w jakieś porachunki z gangsterami. Jest wiele opcji.
A twoja w tym przypadku jest mało prawdopodobna. Wiesz mało uczniów  miałby taką psychikę aby móc zabić swojego nauczyciela.

- Tyler jest inny. Z nim zawsze było coś nie tak.

Chciałem powiedzieć coś jeszcze ale przerwałem ponieważ łzy zebrały mi się do oczu. Proszę tylko nie mogę się rozpłakać. Przecież jak będę wyglądał w oczach George'a. Będzie miał mnie za słabiaka.

Momentalnie wstałem i odwróciłem się do ściany tak, jakby było na niej coś interesującego. Jednak nie. Była to zwykła szara ściana. Nie chciałem jednak patrzeć z powrotem na bruneta, dlatego stałem nadal patrząc przed siebie i próbując powstrzymać swoje uczucia.

Zapewne by mi się to udało gdyby nie to, że nagle poczułam jak ktoś mnie przytula z tyłu i daje głowę na moje ramię. Wtedy już całkowicie pękłem. Nie chodziło już tylko o pana Morrisa a o wszystkie rzeczy jakie mnie spotkały. Rodzice, głodówki, brak samoakceptacji, blizny i rany, ciągłe poczucie że jestem niewystarczający a do tego jeszcze kogoś śmiać a nie moja. Czułem że tego po prostu zrobiło się już za dużo.

Nawet nie wiem kiedy zdążyłem się obrócić w stronę chłopaka i również go przytulić. Teraz to ja miałem głowę na jego ramieniu i wypłakiwałem się w jego koszulkę. Natłok myśli nie chciał ustąpić dopóki nie uświadomiłem sobie, że George mnie przytula. Wtedy poczułem dziwne uczucie. Takie motylki w brzuchu, które zaczęły wręcz wariować. Nie zrozumiałem o co chodziło. Nigdy tego nie czułem. Nagle jakoś przypłynęło mi energii mimo, że nie miałam jej wcześniej z powodu braku jedzenia. Co się ze mną działo ?

Łzy zaczęły ustępować, ale dziwne uczucie w brzuchu nie. Nagle się zacząłem cieszyć, że przytula mnie George i tak jakby poleciało mi kilka łez, ale to chyba ze szczęścia? Jak to w ogóle możliwe?

Mimo, że mój organizm bardzo tego nie chciał i wręcz mnie ciągnął do ciała bruneta, oderwałem się od niego. Myślałem, że to coś pomoże jednak poczułem się jeszcze gorzej i miałem dziwną ochotę chociaż dotknąć brązowookiego. Było to bardzo dziwne. Czemu miałbym go nagle dotykać? A jednak czułem, że choćby już chwycenie go za rękę, lub dotknięcie palcem jego ciała sprawi mi satysfakcję. Satysfakcję oraz radość. Ukojenie. Sprawi uśmiech na mojej twarzy. Co było ze mną nie tak?

Kiedy ciebie już nie ma [dnf]Where stories live. Discover now