Rozdział 25 💚

420 35 0
                                    

Tydzień przeleciał jak jedno mrugnięcie. Sesja i stres spowodowany nią. Stresowałem się, że nie zdam, nie przespałem pół nocy, a pół nocy leżałem w objęciach Louisa i razem z nim próbowałem uspokoić nerwy. Nie wychodziło.

W dodatku myśli spowodowane moim okropnym zachowaniem, nadal krążyły w mojej głowie. Było mi z tym źle i musiałem coś z tym zrobić. Miałem nawet jeden, dobry plan.

W każdy dzień sesji zmuszałem się do zjadania śniadań, które chwilę później zwracałem w toalecie, czułem się okropnie. Bolał mnie brzuch, oczy i jednym słowem wszystko. Stresowałem się tak, że nie wiedziałem co miałem ze sobą zrobić, dlatego po każdej sesji razem z Louisem jechałem do lekarza, aby upewnić się, że z szczeniakiem wszystko dobrze.

Kolejnego dnia sesji, stwardziałem, że powinienem jechać sam. Louis po bardzo długich błaganiach w końcu się zgodził, chociaż wcale nie był z tego faktu zadowolony. Chciałem po prostu tuż po kończeniu sesji pójść złożyć dziekankę, mogłem spokojnie zrobić to w trakcie zdawania, a później jechać odebrać prezent dla alfy.

Nie stresowałem się już tak mocno, ba stres gdzieś się chował. Bałem się, że nie zdam, a niestety to było konieczne. Musiałem otrzymać dziekankę, ciąża i uczelnia to zdecydowanie złe połącznie, zważając na inne alfy, dolegliwości i zajęcia praktyczne.

Jeszcze przed rozpoczęciem sesji musiałem zanieść zaświadczenie od lekarza informujące o tym, że nie posiada on żadnych przeciwskazań, abym nie przystąpił do sesji, dopiero wtedy mogłem dostarczyć swoją prośbę o dziekankę.

Wypełnić mi ją pomógł Louis, sam za pewnie nie dałbym rady, przez co za to też należało mu się jakieś wynagrodzenie.

Wyszedłem z sali egzaminacyjnej i odetchnąłem z ulgą, wiedziałem, że z tego przedmiotu poszło mi znakomicie. Z torby wyciągnąłem teczkę, w której miałem wszystkie odpowiednie papiery, westchnąłem i udałem się korytarzem w stronę dziekanatu.

- Dokąd się wybierasz, Harry? - usłyszałem zza pleców głos... Brada.

Odwróciłem się i zasłoniłem teczką lekko odstający brzuszek, był już leciutko widoczny, a w dodatku miałem na sobie lekko za małą koszulę, przez to wystarczyło się tylko dobrze przyjrzeć.

- Nie chowaj tego brzuszka. Wpadło wam się? - zaśmiał się, a ja spojrzałem na niego przerażonym wzrokiem. - Trzeba być ślepym, aby nie zobaczyć tego malutkiego zaokrąglonego brzucha

- Um... nie powinno cię to interesować - mruknąłem. - To moje życie, nie twoje ani Nicka. Mogę robić co tylko tylko chce

- Przecież ja ci nic nie powiedziałem, a ty od razu do mnie z ryjem - zaśmiał się. - Dziekanka? No tak, najprościejsza droga do zamienienia cię w kurę domową, przykro mi, Harry

- Powiem ci tyle. Nick zamieniłby mnie w kurę domową, a nie Louis - puściłem mu oczko, odwracając się. - A i jeszcze jedno. Współczuje ci bycia z taką pizdą i chujem

Po tym odszedłem. Nie chciałem tracić na niego swoich nerwów. Miałem ważniejszą rzecz do zrobienia, niż rozmowa z nim.

- To ja powinienem ci współczuć, bo teraz będziesz użerać się z szczeniakiem! - krzyknął, a ja zacisnąłem zęby. - Będziesz siedział w domu i rodził mu szczeniaki, zostaniesz tam na zawsze i będziesz błagał Nicka, aby ci pomógł!

Wtedy też poczułem lekki ból, zabrałem głęboki wdech, pomogło tylko na chwilę. Nie chciałem od razu panikować, dlatego zignorowałem to, miewałem już kilka podobnych sytuacji, przestawało boleć po kilku minutach.

- Teraz nic nie odpowiesz? Powiedziałem tylko prawdę! Miłego życia i użerania się z małymi paskudnymi, brudnymi i wkurwiającymi szczeniakami!

Wtedy też odwróciłem się, rzuciłem mu groźne spojrzenie, zacisnąłem zęby (może nawet i z bólu) i zmarszczyłem brwi, a on... uciekł.

Loveproof → larryWhere stories live. Discover now