Rozdział 23 💚

381 33 1
                                    

- Albo odłożysz szklankę i butelkę na bok, albo śpisz dzisiaj na wycieraczce.

Zmarszczyłem brwi i spojrzałem jeszcze głębiej w obraz, który widziałem przed sobą. Zayn i Louis, Louis i Zayn... pijący alkohol w szkółkowym biurze. Przełknąłem ślinę, a Niall położył dłoń na moim ramieniu, westchnąłem i zwinąłem usta w cienką rurkę.

- Wstawaj Louis, jedziemy do domu - powiedziałem stanowczo i potrząsnąłem kluczami do auta.

Nie musiałem długo czekać, bo ten raczył się ruszyć i wstać. Przymknąłem na chwilę oczy, chciałem się uspokoić, nie mogłem się denerwować, to mogło zaszkodzić szczeniakowi. Otworzyłem je i zobaczyłem jak Louis dotyka ramienia Zayna, a następnie nad nim się nachyla.

- Będę najlepszym ojcem, Zayn

I wtedy na mojej twarzy zagościł mały uśmieszek, nie kontrolowany uśmieszek. Nie miałem powodu do radości, w końcu mój przeznaczony wręcz najebał się w szkółce, czyli w jego miejscu pracy.

Spojrzałem na Nialla, a bardziej w kąt, w którym chwilę temu stał. Okazało się, że był już przy Maliku. Wróciłem do swojej sytuacji, odszukałem Louisa, który chwiejnym chodem kierował się w moją stronę. Byłem zły i nawet tego nie ukrywałem, moje brwi nadal były przymrużone, a dłonie lekko zaciśnięte.

Podszedł do mnie i wyciągnął swoją dłoń, a następnie przybliżył się do mnie, jakby chciał mnie pocałować. Odsunąłem się i spojrzałem na niego gniewnie.

- Nie będziesz mnie całować w takim stanie - mruknąłem i zabrałem go pod pachę. - Idziemy do auta i prosto do domu, a ty zostaniesz w nim aż do momentu, w którym nie wytrzeźwiejesz - dodałem i skierowałem się z nim do drzwi. - Do jutra, Niall

- Powodzenia, do jutra!

Po tym wyszedłem, wywróciłem oczyma, chciałem zniknąć. Nie sądziłem, że kiedyś będę musiał odbierać mojego pijanego przeznaczonego z jakiegokolwiek miejsca. Sam byłem wrogiem alkoholu, a bardziej trzymałem się zasady; „Raz na jakiś czas można, ale w normalnych ilościach"

Ale nie w takich, aby się upić.

Wpakowałem Louisa do samochodu i z trzaskiem drzwi, usiadłem na miejscu dla kierowcy. Spojrzałem na niego i położyłem dłonie na kierownice. Nasze spojrzenia się spotkały, uciekłem, a mój wzrok pokierował się na przód.

- Czemu jesteś zły? Będę najlepszym ojcem dla szczeniaka - powiedział i ponownie wyciągnął swoją dłoń, prawdopodobnie, aby dotknąć mojego brzuszka.

- Powiedziałem, że masz mnie nie dotykać w takim stanie - mruknąłem i w ostatniej chwili odepchnąłem jego dłoń.

Z jednej strony czułem się dobrze, ale z drugiej strony moje serce łamało się w pół.

- Jedziemy do domu, mam rano zajęcia - dodałem, westchnąłem i odpaliłem ślinik samochodu.

- Nie możesz chodzić na zajęcia, to nie bezpieczne. Chce być jak najlepszym ojcem i chce, abyście byli bezpieczni - odparł, bełkotając, a w dodatku został czkawki.

To tak nie miało wyglądać.

- Upijając się, jesteś dobrym ojcem? - zapytałem i wtedy moje serce złamało się w pół. Zobaczyłem jego zrezygnowany wzrok, nie mogłem na niego patrzeć zbyt długo, prowadziłem.

- To był pier-

- I na zajęcia będę chodzić tak długo jak szczeniak mi na to pozwoli - dodałem, ignorując jego wypowiedź.

Nie powiedział już nic, w sumie to dobrze. Potrzebowałem ciszy i skupienia na drodze. Byłem cholernie zły, chociaż wcale nie było to coś dużego, to nie była zdrada czy coś podobnego. Ja po prostu czułem zagrożenie dla siebie i dla szczeniaka.

Loveproof → larryWhere stories live. Discover now