Rozdział 20 💙

438 40 1
                                    

UWAGA ROZDZIAŁ W POŁOWIE NAPISANY PRZEZ HarrietLarissa A W POŁOWIE PRZEZE MNIE

PS: Wszystko za zgodą, niestety sytuacje prywatne umożliwiły napisanie rozdziału na czas!

Starałam się odwzorować styl Harriet, aczkolwiek nie wiem czy mi to wyszło! 😂

💚💙💚💙

Byłem nieco zirytowany.

Trochę dziwne zachowanie Harrego zaczynało doprowadzać mnie do szału. Sam nie wiedziałem do końca, o co chodziło, ale przestał marudzić na swoje złe samopoczucie. Nadal widziałem o co chodziło. Mogłem pytać, ale czy dostawałem odpowiedź? Oczywiście, że nie. Harry był zbyt uparty na szczerą odpowiedź na pytanie "czy coś się stało?".

Jednak nadeszła wigilia. Już parę dni zastanawiałem się, co kupić Harremu, jak i rodzinie. Nie wiedziałem też, jak spędzimy tegoroczne święta. Brunet nie chciał jechać do rodziców, nie po tym, co zrobili. Chciał też spędzić ze mną dzień moich urodzin. Ustaliliśmy, że wigilię spędzimy we dwójkę. A dwudziestego piątego grudnia pojedziemy do Doncaster. Było to najlepsze rozwiązanie.

Kupowanie prezentów poszło mi całkiem sprawnie. Konkretnie wiedziałem, co chciałem. Może przy Harrym poszło mi nieco gorzej, jednak i tu dałem radę. Głowiłem się też na tym, gdzie schować prezenty przed ciekawym Stylesem. Samochód odpadał - brał też moje auto często i mógł po prostu zauważyć torby i podpatrzeć. Był tak ciekawski.

Padło na szafę w korytarzu, dlatego zakopałem głęboko pod ubraniami. Liczyłem na to, że nie znajdzie.

Dzień przed wigilią, Harry znowu zaczął dziwnie się zachowywać. Nawet bardziej dziwniej niż zwykle - był rozdrażniony, uciekał ode mnie i starał się unikać mnie również przy posiłkach, przygotowaniach do świąt czy nawet w łóżku. Starałem się go rozgryźć, ale każda próba rozmowy z nim i pytania (coś typu: co się dzieje bądź czy jest na mnie zły) nie dawały mi satysfakcjonującej odpowiedzi. Brzmiała ona: nie, wszystko jest dobrze.

Jak mogło być do cholery dobrze, skoro widziałem, że nie było?

Dałem sobie jednak z tym spokój, bo wiedziałem, że Harry prędzej czy później i tak się do mnie odezwie w tej sprawie.

I miałem rację.

Po złożeniu życzeń i zjedzeniu wieczerzy wigilijnej, nadszedł czas na prezenty. Wręczyłem mu pudełko, a on mi dwa pakunki. Zmarszczyłem brwi.

— Otwórz najpierw to większe — powiedział. — To prezent urodzinowy. To drugie to na święta.

Pokiwałem głową i otworzyłem pudełko. Znajdowała się tam nowa torba, którą chciałem sobie kupić. Uśmiechnąłem się w stronę prezentu, a później przeniosłem wzrok na uśmiechniętego Harrego.

— Dziękuję — odparłem. — Skąd wiedziałeś, że akurat tą?

— Cóż, bo ktoś tutaj nie potrafi zamknąć stron na laptopie.

Cholera, faktycznie. Mogłem się tego spodziewać, jednak nie chodziło mi o zapominalskiego mnie. Chodziło mi bardziej o to, że Harry mógł przypadkowo zobaczyć wszystkie zdjęcia i dowody, które potrzebne były mi do dojebania Nicka.

Uśmiechnąłem się do niego niepewnie i skinąłem głową. Zobaczyłem też jego uśmiech, co jeszcze bardziej uspokoiło mojego wilka, tamte zachowanie były bardzo niepokojące.

— Mogę otworzyć teraz swój? Ten ode mnie otworzysz na końcu.

— Dobrze, jestem akurat ciekawy twojej reakcji — odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.

Loveproof → larryWhere stories live. Discover now