Rozdział 27 💚

416 39 0
                                    

Dzień rozprawy. Obudziłem się na kanapie, a kiedy spojrzałem na zegarek, okazało się, że było kilka minut przed dwunastą. Wystraszyłem się, bo sam miałem w niej uczestniczyć. Louis o tym nie wiedział, bo kategoryczni zabronił mi wstępu, jednak moja omega i jej chęć przerąbana Nickowi aż pchała się na nią.

Chciałem dołożyć swoją cegiełkę do jego upadku.

W sądzie chciałem się znaleźć najpóźniej po pierwszej, przez co niemiałem niewiele czasu na przyszykowanie się. Musiałem ekspresowo nałożyć na siebie cokolwiek... a przynajmniej cokolwiek z ubrań, które wchodziły w grę.

Jeszcze już zaczynały się schody, tuż po śniadaniu zwróciłem wszystko w toalecie, miałem mdłości i ochotę na sen, ale też czułem adrenalinę, która to wszystko zabijała. Tyle dobrego. W dodatku ubiór, szczeniak z każdym dniem coraz bardziej rozpychał sobie przyjemne mieszkanko w moim brzuchu, przez co prawie wszystkie koszule były na mnie za małe.

Znalazłem jedną, która lekko go ukryła. Połowa drogi do sukcesu. Druga czekała na mnie po ogłaszaniu wyroku na Nicka.

Wiedziałem, że wygramy.

Tak też szybko opuściłem dom i udałem się do swojego auta. Zabrałem kilka dużych wdechów i odpaliłem maszynę, może jednak się stresowałem? To akurat było normalne, ale nie mogłem tego robić, w końcu szczeniak czuł moje emocje. Jakbym miał opisać wszystkie emocje, które we mnie wręcz się gotowały to byłby ich setki.

Ale złość wypłynęła, kiedy stanąłem przed budynkiem sądu. Nawet nie zastanawiałem się, tylko do niego wszedłem. Od razu zacząłem szukać wzrokiem przyjaciół, którzy tak samo jak ja mieli pełnić rolę światków.

Znalazłem ich... w towarzystwie moich rodziców.

- Cześć - przywitałem się z bardziej z Zaynem, bo Niall rozmawiał z moimi rodzicami. - Po co oni tutaj?

- Też są światkami. Nie przejmuj się nimi, mamy na nich miliony haczyków. Niall właśnie pokazuje im dowodu, które posiada na Nicka - powiedział, a ja lekko odwróciłem wzrok, a dłoń wylądowała na brzuchu w celu obrony.

- Mam nadzieję, że szybko się skąd ulotnią. Nie mam ochoty na nich patrzeć, jeszcze bardziej mnie stresują - mruknąłem, robiąc dwa kroki w bok.

Zayn pokiwał głową, a ja przymrużyłem oczy na ten gest. Nie miałem ochoty z nimi rozmawiać, nie po tym co mi i Louisowi zrobili. Moje zaufanie do nich spadło do minimum i nie chciałem, aby nikt z mojej małej rodzinki miał z nimi kontakt.

- Synku... promieniejesz.

Chwila co?

Spojrzałem na nią. Założyła ręce na piersi, przeleciałem ją wzrokiem. Nie bałem jej się, nie bałem się już nikogo, bo wiedziałem, że to my wygramy, a nie oni.  Bardziej zastanawiało mnie to dlaczego ta postanowiła się odezwać, pierwszy raz od dłuższego czasu słyszałem w jej głosie trochę empatii.

Ona ją w ogóle miała?

- Nick już wam się znudził? Naprawdę bardzo mnie to interesuję - wzruszyłem ramionami. - Mam na niego takie dowody, że od razu zmienicie o nim zdanie, ale nawet nie oczekujcie ode mnie wybaczenia. Kamień wrzucony do wody tonie i nie może wypłynąć na powierzchnie... moje zaufanie do was jest na takiej zasadzie.

- To nie zmienia faktu, że jesteś niegodziwą omegą. Jesteś naszym synem i czasami trzeba się odezwać, a przynajmniej teraz, gdzie do sądu wzywacie niewinnego alfę! - mruknęła głośno, a jej twarz poczerwieniała, jeszcze mój ojciec do niej podszedł i chwycił ją za rękę.

Jakby to coś miało jej pomóc.

- Przypomnę, że ten list doszedł do nas. Nick jest cwany, ale nich nie oczekuję, że wygra. Nick tak naprawdę jest łatwym kąskiem do zgryzienia, jest betą, a nie alfą... to też dużo zmienia. Dowodów mamy tak dużo, a on? Może z kilka.

Loveproof → larryNơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ