Otworzyłem szeroko oczy i przeanalizowałem jeszcze raz to, co powiedział. Sąd. Jaki do cholery sąd?
— Co? O co chodzi? Jaki sąd?
Chwilę to zajęło zanim Harry drżącą ręką podał mi kopertę. Otwartą. Zwinięte kartki na pół były na kopercie. Pokręciłem głową, wiedząc że to przeczytał i zdenerwował treścią. Może nawet przeraził.
— Wiem, że nie- nie powinienem, ale-
— Shh, jest okay — powiedziałem i dotknąłem jego policzka. — Chodź, usiądziemy na kanapie. Uspokoisz się, a ja to dokładnie przeczytam, co ty na to?
Pokiwał głową, a ja podniosłem się z klęczek. Wyciągnąłem do niego dłoń, którą chętnie chwycił. Przeszliśmy na kanapę, a Harry od razu przylgnął do mnie. Chciałem opanować swoje nerwy, by nie denerwować omegi, ale czytają treść listu, który były wezwaniem do sądu w roli oskarżonego, no po prostu nie mogłem być nie zdenerwowany. Sprawiała miała być o pobiciu niejakiego Nicka Grimshawa. Parsknąłem śmiechem, nie mogąc się powstrzymać. Poczułem, jak Harry zaciska rękę na mojej koszulce, a przez to nie mogłem się podnieść.
Mógłbym. Po prostu mógłbym, ale wiedziałem, że nie chciał teraz mojej złości.
Westchnąłem i odłożyłem list na bok. Byłem strasznie zły. Jak on mógł? Zrobił takie świństwo Harremu, jego rodzice totalnie wypieli się na niego, a teraz stresuje go niepotrzebnym pozwem. Bo tak - jest on niepotrzebny, ponieważ miałem cholerne prawo bronić własnej omegi.
— Jak on mógł?
Podniosłem głowę, bo myślałem w pierwszym momencie, że to ja to powiedziałem. Nie. To był Harry. Patrzył na mnie, a w jego oczach błyszczały łzy. Pokręciłem głową i chciałem mu powiedzieć, aby się tym nie przejmował, ale nie mogłem. Sam się przejmowałem. Już teraz wiedziałem, że w to wszystko będą wplątani jego rodzice. Byli w stanie zrobić wszystko - tego też byłem pewny. Brunet też zdawał sobie z tego sprawę.
— Myślisz, że Niall i Zayn zgodzą się zeznawać? — zapytałem z wielką nadzieją.
— Zayn jest twoim przyjacielem. Niall też pomoże. Ja również będę twoim świadkiem — powiedział, a ja uśmiechnąłem się do niego. — Nick jest pizdą, a alfa może bronić swojego przeznaczonego. Mamy na kamerach w szkółce, że przyjechałem do ciebie z wielkim siniakiem po tym, jak się rozstałem z nim. Jestem pewny, że wygramy tą sprawę. Trzeba poszukać dobrego prawnika. Zapytam się Nialla czy zna-
— Nie potrzebnie — powiedziałem od razu. — Mój przyjaciel, Liam, jeszcze go nie poznałeś. Liam jest prawnikiem. Zadzwonię do niego.
Pokiwał głową i puścił moją koszulkę. Wstałem i wziąłem telefon z biurka. Starałem się utrzymywać swoją złość, ale kiedy musiałem powiedzieć Liamowi o pozwie, a potem jaki był to pozew, znowu się zdenerwowałem. Harry ponownie zaczął płakać.
— Spokojnie Harry — powiedziałem cicho, słuchając cały czas Liama. — Shh...
— Nie uciszaj mnie Louis, próbuję ci pomóc — odezwał się zdenerwowany Payne.
— To nie było do ciebie, Payno. Harry przeczytał jako pierwszy ten pozew. Zdenerwował się i jak możesz się domyśleć, nie przyjął tego najlepiej. Spotkamy się u mnie?
— Będę mogł wyrwać się dopiero koło ósmej.
— Ja kończę zajęcia dopiero o siódmej. Idealnie.
Pożegnałem się z nim, odłożyłem telefon i spojrzałem na Harrego.
— Będzie dobrze. Wygramy to. Nick jest na straconej pozycji.
VOCÊ ESTÁ LENDO
Loveproof → larry
FanficDwójka nieznajomych, ale przeznaczonych. Dwudziestojednoletnia omega, tkwiąca w toksycznym związku i trzydziestojednoletnia alfa posiadająca razem ze swoim najlepszym przyjacielem własną szkółkę piłkarską. Gdyby nie zasługa czteroletniego brata przy...