Rozdział 9 💚

557 37 0
                                    

Nigdy nie żałowałem swoich słów, może tylko tych wypowiedzianych do Nicka. Jednak to był koniec. Koniec mojego cierpienia. Miałem przed sobą nowy i miałem nadzieję lepszy początek. Przy Louisie czułem się szczęśliwy, doceniany, a nie postrzegany tylko jako zwykłą omegę, jako kurę domową.

Faktycznie potrzebowałem kilku dni na przemyślenie i przeanalizowanie całej sytuacji, bo z początku byłem tym przejęty. Z czasem mi przeszło i zrozumiałem. Bardzo dobrze zrozumiałem i stwardziałem, że Louis miał rację.

Nickowi się należało.

Kiedy zobaczyłem jego obitą twarz, poczułem się lepszy, otrzymałem satysfakcje. Byłem wolny, a to za sprawką mojego przeznaczonego.

Kilka lat wcześniej nie przypuszczałem, że będę taki zaspokojony i szczęśliwy po zerwaniu z nim. Chociaż z początku byłem bezradny i żałowałem swoich czynów, a wszystko to było niepotrzebne.

Po długich przemyśleniach doszedłem do wniosku, że to jest idealny czas na przeprowadzkę. Nie mogłem ciągle siedzieć na głowie Nialla, a w końcu moje studia miały się lada moment rozpocząć, bardziej to ja miałem na nie powrócić, bo rok zaczął się niecały miesiąc temu, a przez całą sytuacje z Nickiem, nie miałem ochoty chodzić na uczelnie.

Zaległości było niedużo z racji tego, że był to dopiero sam początek.

Tyle dobrego.

💚💙💚💙

Kiedy wracałem od Louisa, myślałem wiele nad przeprowadzką. Chciałem to zrobić jak najszybciej, plusem było to, że wszystko miałem poukładane w pudłach, które ledwo mieściły się w mieszkaniu blondyna. To był kolejny z wielu powodów mojej przeprowadzki. Niall robił dla mnie zdecydowanie za dużo, a w końcu miał jeszcze Theo, który potrzebował o wiele więcej uwagi niż ja, ba ja byłem dorosły, a młody miał cztery latka.

To była znacząca różnica.

- Czyli mój plan się sprawdził! To kiedy się wprowadzasz i nas zostawiasz? - zaśmiał się, ale jego uśmiech szybko znikł. - Mam nadzieję, że nasz kontakt nie ucierpi...

- Nie ucierpi, obiecuje. A jeśli Louis nie widzi problemu to mógłbym nawet jutro

I wtedy nasza prywatna rozmowa zakończyła się, bo mały Theo pojawił się zadowolony w salonie.

- Narysowałem dla ciebie rysunek, braciszku! - poszedł do omegi i wręczył laurkę. Uśmiechnąłem się szeroko, to była najsłodsza rzecz w małej alfie, kochał dawać bez okazyjne prezenty. Niall podziękował, a on odwrócił się w moją stronę. - Dla ciebie też zrobię, ale później - dodał, rozglądając się po pokoju. - Wyjeżdżasz j-już?

Jego dolna warga poruszyła się, a ja dostrzegłem jego łzy w oczach.

- Niestety, ale będę musiał opuścić wasze gniazdko - westchnąłem i ukucnąłem przy malcu. - Ale nie martw się, będę bardzo blisko was i będę odwiedzać was bardzo regularnie

- Mam nadzieję, Nick mnie wkurzał. To było nienormalne, jak mógł ci zabraniać spotykać się ze mną i Theo... - wtrącił się Niall, a ja pokiwałem na to głową.

Nie wiedziałem. Nick był inny, gorszy.

- A gdzie będziesz teraz mieszkać? - wyjąkało szczenię, wycierając oczka z łezek, które do nich doleciały.

- Będę mieszkać z Panem Lou

- Z Panem Lou?! Ale superr! - rozchmurzył się,  przeciągając ostatnie słowo. - Będziesz mógł z nim grać w piłkę!

- Z chęcią cię do niego zaproszę i sam osobiście rozegrasz z nim mecz, sam na sam

Dotrzymałem słowa. Następnego dnia otrzymałem odpowiedź zwrotką, pozytywną. Mogłem zabrać wszystkie swoje rzeczy i przenieść je do Louisa.

Loveproof → larryWhere stories live. Discover now