XVIII

264 22 0
                                    

Dzień jak co dzień, po ostatniej akcji Ash już trochę opadły ze mnie emocje już byłam coraz spokojniejsza i wróciłam na właściwe tory w pracy. Wszystko było by całkowicie normalne ale zaledwie w chwilę moimi nerwami zabawiła się Lucy wchodząc mi do gabinetu mimo że mój asystent stanowczo próbował ją powstrzymać.

-Przepraszam ale ta pani strasznie na to nalegała a nie wolno bić współpracowników.-odparł z całkowitym spokojem, jakby spojrzeć na niego wygląda bardziej na trenera personalnego niż na asystenta ale mimo to widać nie zrobił na Lucy takiego wrażenia jakie powinien robić.

-Spokojnie Rob nic się nie dzieje, wracaj do swojego biurka zrobiłeś co mogłeś.-kiwnął mi głową i wyszedł zostawiając mnie sam na sam z brunetką.

-Lauren...-przerwałam jej lekkim uderzeniem dłonią o biurko a ona aż podskoczyła.

-Cicho, powiedz mi co chcesz i przestań mi zawracać głowę kiedy nie trzeba.-fuknęła pod nosem i usiadła w fotelu naprzeciw mnie i odezwała się.

-Chce ten pokaz Louis Vuitton.-udałam że się zastanawiam i oparłam jej prosto w oczy.

-A wiesz gdzie ja to mam? Nie zostałaś wybrana przykro mi nie ja wybierałam.-wzruszyłam ramionami i spojrzałam się na moje dłonie pokazując jej ile ta rozmowa dla mnie znaczy.

-Dziwnym przypadkiem Cabello została wybrana mimo że nie spełnia podstawowego kryterium.-kiwnęłam na to głową i dalej nie poruszając wzroku rzekłam jej.

-Wiesz jeżeli teraz cokolwiek mi sugerujesz to przestań bo możesz zagrzać miejsce obok Mendesa który nie ma najmniejszej szansy na bycie modelem po tym co odwalił.-zaśmiała się w wciąż próbowała wywiercić we mnie dziurę.

-Grozić mi Jauregui? Myślisz że jesteś właścicielką tego to możesz wszystko?

-Myślę że jeżeli ktoś mi zarzuca że faworyzuje jakiegoś pracownika dla korzyści cielesnych to mogę tą osobę ostrzec jakie konsekwencje są takich słów.

-Jak ładnie to ujęłaś, ale czy to nie prawda? Każdy w firmie wie że coś jest między wami więc nie zaprzeczysz.-teraz zdecydowałam się podnieść na nią wzrok i zobaczyłam ciemne oczy wpatrzone we mnie jak w ofiarę.

-Czy ja mówię że zaprzeczam? Absolutnie po prostu nie działam tak że za seks daje jej coś lepszego, daje jej to w czym się o nią upominają proste, a jak masz jakieś zastrzeżenia co do mojej etyki pracy zgłoś to proste.-moje paznokcie stuknęły o biurko a dziewczyna wstała głośno wzdychając i pochylając się nad biurkiem.

-Żebyś wiedziała, skończysz z szefowaniem tutaj może Dinah będzie lepiej tu rządzić sama.-na jej słowa również wstała i poklepałam ją po policzku szeroko się uśmiechając się.

-W takim razie musisz zgłosić połowę takich szefów bo połowa sypia z modelkami one dla kontraktów lepszych a oni byle się zaspokoić. Proszę bardzo leć mam ci podać ich numery telefonu? Powiem ci jedno nie wychylaj się po za szereg myślisz że możesz mnie karać, ale nie masz jak cokolwiek pojawi się w sieci na mój i Camili temat sprawi że będę na talerzu i będę mogła cokolwiek powiedzieć na przykład to jak moja pracownica groziła mi, myślisz że ktoś przyjmie modelkę która grozi pracodawcy?-fuknęła i jak gdyby nigdy nic wycofała się wychodząc z gabinetu głośno trzaskając drzwiami.

-Dla mnie równie miła była ta rozmowa droga Vives.-odparłam pod nosem siadając do biurka biorąc się za kolejne dokumenty i odbierając kolejne bezcenne telefony.


POV.Camila

Czas wolny od pracy był dla mnie czymś bardzo potrzebnym, mogłam ten czas na spokojnie spędzić z Marcusem który stwierdził że powinnam sobie kupić kilka ubrań za to ile kasy teraz będę zarabiać.

-Spokojnie kilka sklepów i będziesz wolna, będziesz mogła pędzić pod biurko swojej szefowej.-trzasnęłam go w ramię a on tylko się cicho zaśmiał.

-Mógłbyś się uspokoić chociaż na chwilę? Nie musisz tak głośno głosić moich preferencji seksualnych.-kiwnął głową w stronę kawiarni i poszliśmy tam zamawiając na dobry początek po kawie i usiedliśmy z nią za stolikiem ale po chwili Marc powiedział że musi iść do toalety i żebym ja na niego zaczekała. Czekając na niego i spoglądając co chwilę w telefon oczekując że może Lauren coś do mnie napisze, poczułam jak krzesło na przeciw mnie się rusza a jak podniosłam wzrok zobaczyłam jego.

-Co chcesz Shawn?-wzruszył ramionami i dopóki był cicho mogłam mu się poprzyglądać i widać było że przestał nosić drogie i wytworne ciuchy a miał na sobie ich tańsze zamienniki, jego twarz cała się świeciła a w niektórych miejscach dało się dojrzeć lekkiego trądziku, miał też zarost kilkodniowy kiedy wcześniej wcale go nie posiadał jakby był nadal nastolatkiem i na koniec jego włosy które już nie błyszczały a były tłuste i matowe.

-Mogłabyś być dla mnie milsza troche.

-Mogłabym ale dosadnie mi pokazałeś a raczej powiedziałeś co o mnie sądzisz. Więc jak tyle masz do powiedzenie to odejdź.-dłonie zacisnęły mu się w pięści, podniósł się i pochylił w moją stronę owiewając moją twarz oddechem w którym czułam papierosy.

-Radzę ci dobrze zostaw Jauregui bo obie srogo tego pożałujecie.-wyciągnął do mnie swoją dłoń ale w porę ktoś ją załapał a tą osobą był oczywiście Marc.

-A ja ci radzę żebyś spierdalał w chuj.-odepchnął go ode mnie a tamten nic nie mówiąc szybko zniknął z mojego punktu widzenia.

-Czyli zmiana planów najpierw idziemy do kina żeby ci humor poprawić.-wstałam a ten mnie objął i prowadził w stronę kina.

-Jak ty mnie dobrze znasz.-poruszył dwuznacznie brwiami i rzekł.

-Znam tak dobrze że wiem że teraz wolałabyś orgazm niż kino ale cóż tego ci nie mogę dać.



Powiem wam że jak mniej więcej mam spisany plan rozwoju zdarzeń w rozdziale to lepiej i szybciej mi się pisze. 

Poza Aparatem||CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz