-Lauren masz chwilę?-kiwnęłam przecząco głową i szybko zniknęłam w drzwiach windy nie patrząc nawet kto tam siedzi. Chwyciłam głęboki wdech, to nie tak że jej unikam nie chce po prostu żeby zaczęła temat klubu i tego wszystkiego.
-Nie możesz jej unikać do końca życia, Lampa.-dopiero teraz zdałam sobie sprawę że to Dinah stoi w windzie razem ze mną i ma na twarzy szeroki uśmiech.
-Wcale jej nie unikam po prostu...-zatkała mi usta ręką i przewróciła oczami.
-Nie wcale, głupi by to zauważył jak tylko Camila pojawia się w zasięgu twojego wzroku robisz się czerwona i uciekasz jak przestraszone dziecko.-odetkała mi usta czekając aż wyrażę swoje zdanie.
-Głupio mi, dobra? Głupio mi że zachowałam się napalona nastolatka mimo że wcale nie powinnam, gdzieś musi być granica zachowania między pracownikiem a pracodawcą.-westchnęła i oparła się o jedną ze ścian maleńkiego pomieszczenia patrząc w górę.
-Lorenzo na to już troszkę za późno, musisz na klatę przyjąć tą całą sytuację z klubu i rozumieć że z tym musisz żyć.
-Nie chciałam jej nie potrzebnie robić nadziei, nie potrzebuje teraz plotek na mój temat.-znowu przewróciła oczami a do tego parsknęła śmiechem.
-Ta po pierwsze nie udawaj że nie masz kisielu na jej widok a po drugie skarbie prędzej czy później by to wyszło na jaw chociażby gdybyś drugi raz wyszła za mąż.
-Ale nie wyjdę nie mam takiego zamiaru.-objęła mnie ramieniem i posłała mi ten swój kombinatorski uśmiech.
-Ah tak szkoda trochę bo bardzo chciała bym zobaczyć ciebie w białym pięknym garniturze który zaprojektuje moja kobieta. A i chciałabym zobaczyć Camilę w białej sukni pięknie byście razem wyglądały, nawet bez ubrań.-ostatnie słowa szepnęła i uciekła z windy bo ta akurat stanęła na naszym piętrze.
-Jesteś świnią Dinah Jane Hansen zapamiętaj sobie te słowa.-poruszyła dwuznacznie brwiami i doparła.
-Ja ciebie też kocham i życzę żebyś te ubrania zdejmowała nie tylko we śnie.-posłała mi buziaka w powietrzu i uciekła do siebie zostawiając mnie z moimi myślami i przypomnieniem jak od kilku dni wyglądają moje noce.
POV.Camila
-Ona mnie kurwa ewidentnie unika.-jako dorosła i odpowiedzialna kobieta mając problem poszłam się napić wraz z moim przyjacielem.
-Mila może to tak się tylko tobie zdaje, wiesz jakby nie patrzeć jest zaparowana bo jest szefową.-przewróciłam oczami i upiłam kilka łyków whisky z lodem.
-Bardzo zapracowana pewnie jebaniem nowej sekretarki.-zaśmiał się z moich słów i objął mnie w tali a dłoń umieścił na głowie przyciągając ją do swojej klatki.
-Jesteś okropnie zazdrosna co jest urocze bo bardzo krótko znasz tą kobietę.
-Nie jestem zazdrosna po prostu ugh, ona mnie tak bardzo denerwuje najpierw mi daje nie wiadomo jakie znaki że mogłabym się z nią zaprzyjaźnić a teraz unika mnie do cholery myśląc że ja się nie skapnę.-pokiwał głową i ze swoim stoickim spokojem w głosie odpowiedział.
-Nie pomyślałaś jak ona musi się uczuć z tym wszystkim, jest twoją szefową a tak się zachowywała przy tobie a do tego pewnie cały wieczór miała kisiel w gaciach. Pomyśl o tym czasem bo zachowujesz się jakbyś nie zdawała sobie z tego sprawy.-po jego słowach po policzku poleciała mi łza a on ją szybko starł.
-Boże jaka ja okropna jestem jeny.-przytulił mnie mocniej do siebie i głęboko westchnął.
-No już uspokój się, jesteś upita więc ci się nie dziwię że płaczesz ale zapamiętaj że jutro pracę masz.
-Myślisz że ona pomyślała o mnie? W sensie jak ja się z tym wszystkim czuje.
-Wiesz patrząc na nią pewnie nie, poczuła wstyd i to że przekroczyła granicę między pracą a prywatnością.
-Jakoś o tym nie myślała jak jebała tą sekretarkę.-z jego gardła wydobył się brecht ale po chwili rozbawiony rzekł.
-Cóż myślę że teraz myśli tylko o jebaniu ciebie zresztą przekonajmy się.-odsunął mnie od siebie i chwycił do ręki telefon szukając czegoś w nim.
-Co ty robisz?-wzruszył ramionami a po chwili przy jego uchu znajdował się telefon.
-No hej DJ skarbeczku, jak tak czuje się Lampa?-wziął telefon na głośno mówiący i położył go na stoliku.
-Hej misiu no powiem ci że koszmar właśnie siedzi w siebie w kuchni, chleje wino z kartonu i płaczę a jak tam Camila?
-Podobnie tylko zamiast wina chleje whisky z lodem.
-Jeny te kobiety serio są głupie powinny się umówić na ruchanie i już stres by z nich zszedł a tak to płaczą jedna za drugą i na odwrót.
-Zgadzam się płaczą za sobą nie zdając sobie pewnie sprawy że na swój widok mają w gaciach mokro.-zaśmiała się wprost do telefonu.
-Jeny myślisz tak samo jak ja, to kiedy organizujemy jakieś wspólne wyjście?
-Hmm sobotę mam całkowicie wolną.
-Dobra czyli sobota tylko gdzie? Może w tym klubie co ostatnio.
-Nie no co ty, u mnie podam ci adres tak posiedzimy a później może do klubu się wybierzemy.-pisk w telefonie chyba połowa ludzi w odległości 5 metrów wokoło nas usłyszała.
-No świetny pomysł, mam nadzieje że Lauren da się namówić.
-Spokojnie będzie ci później dziękować wreszcie się odstresuje.
-No jesteśmy umówieni a teraz pa bo ta pizda wchodzi do zlewu pełnego wody.-rozłączyła się a Marcus uśmiechnął się tylko do mnie jednoznacznie już wiedziałam co oznacza ten wzrok jego skierowany do mnie.
YOU ARE READING
Poza Aparatem||Camren
Fanfiction"-Nie wstydź się do cholery! Masz być pewna siebie przed aparatem.-jej krzyk rozszedł się po piętrowym parkingu na którym miałam mieć sesje co dziwne nie było z nami nikogo z ekipy. -Dziwnie się czuje tak sam na sam z tobą.-po moich słowach odłożyła...