-Nie wiedziałam że wolno się całować ze swoimi pracownikami kochanie.-zobaczyłam z boku wysoką szatynkę która prezentowała się wręcz perfekcyjnie w przeciwieństwie do mnie. Biały kobiecy garnitur który podkreślał całą jej figurę a do tego białe wysokie szpilki. Lauren momentalnie się oderwała od mojej osoby i stanowczym korkiem zaczęła zmierzać w jej stronę.
-Nie jestem twoim kochaniem od lat, na chuj znowu się przypałętałaś jak jakiś kundel bury. Co znudziłaś się swojemu kochankowi czy kasy jednak brak?-spięta postawa Lauren wskazywała tylko i wyłącznie że kobieta jest gotowa zaatakować fizycznie.
-Spokojnie wyluzuj, jesteś cała spięta nie ma kto cię rozładować?-po swoim pytaniu dotknęła ramienia Jauregui ale ta szybko odepchnęła od siebie dłoń kobiety i oddaliła się od niej na długość swojego ramienia.
-Nie dotykaj mnie nigdy więcej pieprzona nimfomanko, myślisz że pojawisz się po 3 latach i nagle rzucę ci się w ramiona. Grubo się mylisz a teraz wypierdalaj stąd nie chce cię więcej widzieć na oczy.-odwróciła się w moją stronę i gdy miała zrobić krok została złapana za łokieć i stanęła jak posąg dosłownie jakby czas stanął w miejscu, Marcus odłożył aparat i szedł w miejscu a ja za nim.
-Chciałam ci przypomnieć gówniaro że to ty mnie zostawiłaś, dla swojego widzimisię więc słuchaj mnie uważnie...-puściła ręką Lauren dzięki Marcusowi który ścisnął ją za nadgarstek i odepchnął ją i stanął przed Lauren którą chwyciłam w ramiona a ta cała się trzęsła.
-Odejdź od niej bo nie będę zważał na to że jesteś kobietą i dostaniesz po ryju.-tknęła go palcem w klatkę i uniosła głowę żeby móc być wyższą od bruneta.
-Odsuń się chłopczyku wiesz kim jestem? Jak nie to dowiesz się za chwilę.-zaśmiał się i odrzekł do niej swoim ignorującym tonem.
-Jesteś dziwką która ma coś do mojej koleżanki, powiem to pierwszy i ostatni raz wypierdalaj stąd i tyle.-jedna szpilka stuknęła o ziemię a potem kolejna, słuchać jak się wycofuje.
-Nie myśl że nie wrócę po to co moje, zobaczysz popamiętasz mnie raz na zawsze.-po chwili kroki były regularne aż całkowicie przestały być słyszalne.
-Lauren, hej wszystko dobrze?-wyprostowała się w sekundkę mimo że przed chwilą była całkowicie sparaliżowana.
-Tak wszystko dobrze.-pocałowała mnie w głowę i udała się tam gdzie znajdował się aparat, podniosła go z ziemi i odwróciła się do mnie i Marcusa z ogromnym uśmiechem.
-Może usiądziesz na chwilę i tyle dobrze? Za chwilę dokończymy pracę.-pokręciła głową na boki.
-Nie trzeba bierzmy się do pracy bo jak teraz usiądę to już nie wstanę do pracy.-podeszłam do niej i ją przytuliłam a ona wtuliła się we mnie.
-Lauren nic się nie stanie a cała się trzęsiesz i jeszcze ci upadnie aparat i co?-odsunęłam ją od siebie i położyłam dłoń na policzku i posłałam jej uśmiech a ona go odwzajemniła.
-Dobrze niech będzie ale wole się przytulać niż siedzieć.-kiwnęłam głową i chyba Marc zrozumiał co mam na myśli bo wziął od niej aparat i ustawił go na stojaku a sam przytulił nas obie wzdychając.
-Oj moje biedne dziewczyny.-zaśmiała się z jego tekstu i odparła.
-Jakie biedne? Wiesz ile mam kasy na koncie? Po za tym dziękuje że zareagowałeś.
-Nie mógłbym inaczej, teraz jesteś moją rodziną a rodziny zawsze się broni za wszelką cenę, a tak po za tym kto to był? Powinienem ją znać czy nie bardzo?
-Ashley Frangipane moja była niedoszła żona. Lata temu byłyśmy razem a ona po prostu mnie zdradziła z pierwszym lepszym facetem którym okazał się producent muzyczny i dzięki niemu chciała się wybić w show biznesie ale widać nie wyszło jej.-pogłaskałam ją po głowę uśmiechając się w stronę Marcusa dziękując mu za dzisiejszą obecność.
-Więcej nie musisz mówić wszystko rozumiemy, pamiętaj nie jesteśmy tutaj żeby oceniać ciebie czy twoje wybory jesteśmy tutaj żeby cię wesprzeć i nie dać upaść.-jednak czasem mówił coś mądrego zresztą w takich sytuacjach Baker był najlepszy i zawsze potrafił reagować.
-Jeny nigdy bym nie pomyślała że przed byłą narzeczoną będzie mnie bronił biseksualny przyjaciel mojej dziewczyny który jakby mógł to by wyruchał wszystko co się rusza.
-Ej ej po pierwsze masz coś do gejów a po drugie was bym nie tknął jesteście moimi córkami.
-Nie mogę być twoją córką bo jestem starsza od ciebie.-dłoń która leżała na ramieniu Lauren znalazła się na jej ustach zatykając je załkowicie.
-Cichutko 4 lata różnicy to nie dużo z Camilą dzieli cię więcej a i tak wkładasz jej język...-zatkałam mu usta dłonią i przewróciłam oczami ja jego wieczne rozgadanie.
-Nie ważne gdzie, zamknij się i po prostu przytulaj.
YOU ARE READING
Poza Aparatem||Camren
Fanfiction"-Nie wstydź się do cholery! Masz być pewna siebie przed aparatem.-jej krzyk rozszedł się po piętrowym parkingu na którym miałam mieć sesje co dziwne nie było z nami nikogo z ekipy. -Dziwnie się czuje tak sam na sam z tobą.-po moich słowach odłożyła...