ROZDZIAŁ 26 (1/4 FINAŁU)

En başından başla
                                    

- Czy Vin zdaje sobie sprawę, że w oficjalnej wersji powinien teraz zostać bossem?

- Tak - odpowiadam. - Ale na szczęście Cosa Nostra jeszcze tego nie wie.

- Musimy być gotowi, zanim podadzą do prasy informację o śmierci Starego Savinniego. Jak myślisz, ile mamy czasu?

- Dzień. Maksymalnie dwa.

- A kto będzie w praktyce? Vin? - odzywa się Sergiusz. - Kocham go, jak rodzonego brata, ale spieprzymy sobie sondaże. Sami o tym wiecie. On także, bo wie, że dla Cosa Nostry jest zwykłym wyrostkiem, którego można zdeptać jak peta. Ma dwadzieścia dziewięć lat, błagam. Boss nie może być gówniarzem.

- Przypominam, że jesteś tylko o cztery roczniki w górę i pracujesz na ulicy, a Vin zna się na interesach - odpowiada Tom. - Wiek to nie wszystko.

- Severio? - drążę.

- Po tej hecy na aukcji? - protestuje dalej Tom. - Doceniam, że dba o politykę rodziny, ale nie może robić tego w tajemnicy przed nią. Podjął decyzję sam, choć umówili się z Vincentem, że to on wejdzie na mównicę. Dla mnie to kiepski żart, mimo że też wolałabym, abyś ty przejął ster, Ian. Prawda jest taka, że Święty został underbossem, bo Stary Savinni się chyba nie spodziewał, że tak szybko zakończy się jego kadencja.

Po ostatniej rozmowie z Vincentem ciężko mi się tego słucha.

- I w akcie zemsty na młodym Savinnim - dodaje Sergiusz.

- Młody Savinni? Co to za drewniany przydomek? - prycham. - A poza tym, Hector nigdy mnie nie mianował underbossem, ani nawet tego nie planował. Moja funkcja sprowadzała się tylko do sprzątania jego śmieci.

- Ja tam swoje wiem. Za dużo kłapałeś dziobem, bunt nastolatka i przez to nie stałeś się godzien posadzić tyłka na tym tronie.

- Myślę, że trzeba będzie obgadać to rano - stwierdza Tom. - Najważniejsze to obrać jeden plan działania. Musimy być zgodni i nie dopuścić, aby ktoś podjął decyzję za nas. Nie wierzę w wolne sądy. Nie w przypadku ludzi, których skrzyknął Hector. Nie ma co ukrywać, że był obłąkany. Wystarczyło, że nie wziął pastylek i chciał nas podziurawić, jak szwajcarski ser.

- I stworzyć tu drugi Biały Dom. Miał fantazję. To trzeba mu przyznać - dodaje prześmiewczym tonem Sergiusz.

- Mafijne królestwo z capo di tutti capi na czele. Nawet, jako żart, jest to nieśmieszna wizja. Carlo Gambino pewnie odetchnął teraz z ulgą, że zagrożenie zostało wyeliminowane - mówię.

- Dobra panowie, ja ledwo patrzę na oczy - rzuca sennie Tom i opróżnia zawartość szklanki. - A muszę jeszcze zadzwonić do Anny, że przenocuję tu przez kilka dni.

- O tej porze?

- Jak napiszę sms'a to uzna, że jestem pijany. Wybieram mniejsze zło.

Uśmiecham się pod nosem. Tak, ma rację.

Wtedy w kieszeni czuję wibracje. Wyjmuję telefon i widzę wiadomość od Waters.

- A jaki pijak pisze do ciebie, Savinni? - pyta Sergiusz.

"Cześć Ian. Ktoś kręci się na klatce schodowej. Pewnie panikuję, ale czy mógłbyś przyjechać to sprawdzić?"

- To Vincent - odpowiadam. - Ja też idę się położyć. Widzimy się rano.

Wychodzę z kuchni i ruszam do holu, gdzie mijam schody prowadzące na górę. Otwieram szafę i zabieram płaszcz. Najciszej jak potrafię stawiam kroki po skrzypiących panelach i udaję się do biblioteczki. Przylegam plecami do ściany i wyjmuję telefon.

Bractwo Omerta [1] - Atak (ZAKOŃCZONE)Hikayelerin yaşadığı yer. Şimdi keşfedin