Rozdział 41

431 17 0
                                    

Uśmiechnęłam się szeroko, cicho się śmiejąc. Spojrzałam w brązowe tęczówki i zbliżyłam się do mężczyzny obejmując jego plecy. Oparłam brodę o jego klatkę piersiową nadal patrząc mu prosto w oczy po czym cicho odparłam:

– Tak.

– Co mówiłaś, chyba niedosłyszałem...

– Oczywiście, że tak – powtórzyłam, a Luke również mnie przytulił uśmiechając się nonszalancko.

– Kocham cię, Różyczko. – Potarł kciukiem mój policzek, po czym zbliżył swoją twarz do mojej. Nim zdążyłam cokolwiek odpowiedzieć musnął moje wargi swoimi, a ja zarzuciłam mu ręce na szyję, chcąc go mieć jeszcze bliżej. Nie wiedziałam nawet kiedy odeszliśmy od drzwi, a zorientowałam się, że tak było, gdy do pokoju wparował Nick.

– Słodko wyglądacie gołąbeczki. – Uśmiechnął się szeroko z telefonem w dłoni.

– Masz trzy sekundy zanim nie uduszę cię gołymi rękami – mruknął Anderson, zabijając go wzrokiem.

– Prześlę wam fotkę! – rzucił szybko, uciekając roześmiany z biura.

Brunet przeniósł z powrotem na mnie swój wzrok, a ja zaśmiałam się, mocno się w niego wtulając.

– Dziękuję – szepnęłam w jego tors.

– Nie na za co, Rosie. – Pogłaskał moją głowę.

– Musimy już wracać do pracy – westchnęłam po kilkunastu sekundach, powoli się od niego odrywając.

– Nie musimy – odparł, przyciągając mnie z powrotem do siebie.

– Myślę, że powinniśmy, panie Anderson. Poza tym ma pan za chwilę spotkanie – powiedziałam patrząc na zegar, znajdujący się za jego plecami.

– Przełożę.

W odpowiedzi się zaśmiałam, ale po dłuższej chwili odpuścił i na odchodne rzucił:

– Nick cię odwiezie do domu, do zobaczenia o dziewiętnastej.

Nie zdążyłam zapytać dlaczego go nie będzie i co wymyślił na wieczór, ale zostawił mnie z rumieńcem na twarzy i przesłodkim misiem leżącym na biurku. I jak tu nic do niego nie czuć...

Niemiłosiernie dłużyły mi się te kilka godzin pracy, ale gdy w końcu mogłam opuścić budynek, czym prędzej pognałam na parking niemal rzucając się do samochodu.

– O Boże, co ci się tak śpieszy? – zapytał Nick z uniesioną brwią.

– Umówiłam się z Mei – odparłam. Kiedy dowiedziałam się o naszej randce z Lukiem od razu do niej napisałam, bo nie wiedziałam w co się ubrać, a poza tym musimy skoczyć do galerii.

Nie poruszyliśmy z brunetem niespodzianki walentynkowej Lucasa i się cieszyłam, że mogliśmy to przemilczeć. Głównie rozmawialiśmy o apelu, który będzie wygłaszany za kilka miesięcy, będący bardzo ważny dla firmy. Pomimo że jeszcze mieliśmy sporo czasu do niego, to już rozpoczęły się przygotowania. Z tego co zostałam poinformowana, to pierwsza część „imprezy", która tak samo jak druga, odbędzie się w sali konferencyjnej (tak dużej, że na spokojnie pomieściłaby co najmniej sto osób) ma polegać na formalnościach, natomiast pozostałe kilka godzin miały być w stylu bankietu. Wydarzenie moim zdaniem będzie bardzo podobne do tego, które organizował dziadek Luke'a, z taką różnicą, że na tym apelu będą same ważne osoby dla Arendo. Właśnie dlatego osoby przydzielone do przygotowań, już dawno zaczęły to planować.

Zatrzymaliśmy się na moim piętrze i pożegnałam się z przyjacielem, po chwili wchodząc do mieszkania. Nalałam sobie szklanki wody, którą wypiłam w kilku łykach. Usiadłam na kanapie i mój wypoczynek nie potrwał długo, bo nagle drzwi wejściowe otworzyły się, po czym trzasnęły.

Following my DestinyWhere stories live. Discover now