Rozdział 35

514 17 1
                                    

Trwaliśmy w głuchej ciszy, a ten dalej próbował posklejać jedno zdanie, które i tak nic by mnie nie obchodziło. Odczułam ulgę, kiedy mogłam mu wprost powiedzieć, że wiem. Chociaż muszę przyznać, że kiedy myślę o tym, że w tej firmie pracowała jego druga córka, która na dodatek była moim największym koszmarem, to aż mnie skręca.

- To by było na tyle. - Wstałam gwałtownie, wracając do formalnego tonu. - Dziękuję panu za przybycie na spotkanie i od tej pory zrobię co w mojej mocy, byśmy się już nigdy więcej nie spotkali. - Ukłoniłam się lekko, posyłając mu uśmiech, który tym razem skrywał w sobie czystą nienawiść i odrazę. - Żegnam.

Ruszyłam ku wyjściu, a od niego dzieliło mnie zaledwie kilka kroków. Zanim złapałam za metalowy uchwyt, zostałam lekko pociągnięta za ramię.

- Rose... - Odwróciłam się niechętnie w jego stronę, unosząc jedną brew. - Możemy porozmawiać?

- Przykro mi, spieszę się. - Strzepnęłam jego rękę, ale nim zdążyłam wyjść, mężczyzna zamknął mnie w szczelnym uścisku.

- Tęskniłem, promyczku.

Moje oczy mimowolnie się zaszkliły. Ostatni raz powiedział tak do mnie w święta, piętnaście lat temu, kiedy rozpakowywałam prezent spod choinki. Do teraz pamiętałam, że była to lalka, przedstawiająca czerwonowłosą Ariel. Myślałam, że był to najlepszy dzień w życiu, bo dostałam wymarzony prezent, ale jak się kilka lat później okazało, było to moje ostatnie wspomnienie związane z własnym ojcem.

Stałam nieruchomo, zaciskając dłonie w pięści. Nie mogłam pozwolić, by łzy pociekły mi po policzkach, bo mała Rose obiecała sobie, że już nigdy nie będzie płakała przez tego człowieka...

- Nie mów tak do mnie - wydusiłam z siebie. Chciałam odepchnąć od siebie mężczyznę, ale był za silny. - Puść mnie - rozkazałam. - W tym momencie! - Szarpałam się z nim jeszcze kilka sekund, ale w końcu odpuścił, przez co ja poleciałam do tyłu upadając na podłogę. Szybko do mnie podszedł i wyciągnął w moją stronę ręce, chcąc pomóc mi wstać.

- Córeczko, nie chciałem...

- Nie dotykaj mnie! - Wstałam szybko. - Nie waż się mnie tak nawet nazywać. - Z trudem przełknęłam ślinę, przez rosnącą w niej gulę. - Przestałam być twoją córką piętnaście lat temu, kiedy nas zostawiłeś dla innej. - Pociągnęłam nosem. - Ja jak głupia wierzyłam, że wrócisz...

- Promyczku...

Chrzanić to, kilka łez spłynęło mi po policzku.

- Ja jak głupia wierzyłam, że kurwa do mnie wrócisz! - krzyknęłam, powtarzając wcześniejsze słowa.

- Skarbie... - Zrobił krok w moją stronę, a ja o jeden się cofnęłam.

- Ty naprawdę nic nie rozumiesz?! - Otarłam wierzchem dłoni wilgotny policzek.

- Dużo rzeczy się wydarzyło i...

Prychnęłam, kręcąc głową na boki.

- Przechodzisz samego siebie - warknęłam, znowu ocierając napływające łzy. - Zamiast powiedzieć głupie „przepraszam", czy cokolwiek innego, to ty mi mówisz, że dużo rzeczy się wydarzyło?! - Czułam jak paznokcie wbijały mi się w skórę.

- Przepraszam...

- W dupę je sobie wsadź, Brown. Bo tak masz teraz na nazwisko, nie? Zupełnie zapomniałeś o czekającej na ciebie córce, która każdego cholernego wieczoru zasypiała z myślą, że rano zastanie swojego ukochanego ojca siedzącego jak gdyby nigdy nic na kanapie, oglądającego telewizję.

- Rosie...

- Daj mi kurwa dokończyć! - Pociągnęłam nosem, wycierając rękawem swetra policzki. Może i wyglądałam teraz komicznie, ale nic mnie to obchodziło, chciałam od razu wygarnąć mu wszystko, co leżało mi na sercu, a potem nigdy więcej go nie zobaczyć.

Following my DestinyWhere stories live. Discover now