Rozdział 25

473 18 2
                                    

Ten temat zostawiliśmy, choć mojej uwadze nie umknęło, że bardzo spodobał mu się mój komentarz. Nasza rozmowa przeniosła się na inne tory. Gadaliśmy o wszystkim i o niczym, do czasu kiedy przyszło nasze jedzenie. Muszę przyznać, że wyglądało obłędnie, a przez aromatyczny zapach, aż się prosiło, by zacząć jeść. Spożywaliśmy posiłek kontynuując naszą rozmowę. Dowiedziałam się, że łączyło nas z Lukiem kilka rzeczy, a przy okazji zbliżyliśmy się do siebie. Kolacja przebiegła bardzo miło, a kiedy zjedliśmy, przyszedł czas na zapłatę. Uparłam się, że to ja zapłacę, więc przekazałam kobiecie, że zapłacę kartą. Po krótkiej chwili przyszła kelnerka z terminalem i wysunęła go w naszą stronę.

- Wyszło czterdzieści cztery tysiące wonów. - Popatrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami i z wielkim bólem na sercu zaczęłam wyjmować z portfela kartę. Już miałam przykładać ją do czytnika, ale wyprzedził mnie w tym Luke, po chwili wpisując pin.

- Potwierdzenie drukować? - Lucas pokręcił przecząco głową, na co uśmiechnięta brunetka dodała: - W takim razie dziękuję i zapraszam ponownie.

- Ja miałam zapłacić. - Oboje wstaliśmy i zaczęliśmy kierować się w stronę wieszaka.

- Zapłacisz następnym razem - odparł, pomagając założyć mi mój płaszcz, na co mu podziękowałam.

- Jak to następnym? - Zaplanował to...

- Miejsce na następną randkę, możesz wybrać ty. - Założył swoje okrycie, po czym wspólnie udaliśmy się w stronę wyjścia.

- Ile razy mam ci powtarzać, że to nie była...

- Ciii. - Przerwał mi, splatając nasze dłonie. - Wmawiaj to sobie ile chcesz - mruknął do mnie, po czym wyszliśmy na salę główną i zaczęły się ukradkowe spojrzenia i szepty. Pięknie, jeszcze tylko tego brakowało...

Bez słowa doszliśmy do samochodu, a brunet otworzył przede mną drzwi od strony pasażera. Odpowiedziałam mu krótkie dziękuję, po czym sam wsiadł za kierownicę. Tym razem głównie gadaliśmy o tym, jak bardzo smakowało nam jedzenie i o wystroju nowoczesnej restauracji. Było tam dużo bieli i beżu, a podłoga była cała z marmuru. W sali głównej, gdzie znajdowali się pozostali klienci stał duży fortepian, gdzie dowiedziałam się od mężczyzny, że co piątek wieczór przychodzi pianista i na nim gra. Stolików tam było bardzo dużo, ale każdy był zajęty, gdyż to miejsce cieszyło się ogromną popularnością i rewelacyjnymi recenzjami.

- Często tam przychodzisz? - zapytałam się go, bo w końcu skądś to musiał wszystko wiedzieć.

- Z Nickiem czasami.

- Okej.

- A co, myślałaś, że z jakąś dziewczyną? - Wyczułam na sobie jego wzrok, dlatego uparcie patrzyłam się przed siebie.

- Nie, no co ty. - Oczywiście, że tak.

- Zazdrosna?

- Ja? Zazdrosna? Nigdy w życiu. - Nie byłam zazdrosna, po prostu byłam ciekawa, ale z drugiej strony jak sobie pomyślałam, że mógł być z jakąś inną kobietą, która siedziała na moim miejscu w tej restauracji, to od razu przechodzi mnie dziwny dreszcz.

- Moja Różyczka jest zazdrosna - zaśmiał się głośno. Wcale nie jestem zazdrosna!

- Chciałbyś, Anderson.

- Uwierz mi, że bym...

- Skup się lepiej na drodze. - Przerwałam mu, bo doskonale wiedziałam co chciał mi odpowiedzieć.

Do końca drogi jechaliśmy w ciszy, choć kierowcę wcale nie opuszczał szeroki uśmiech. Po jakimś czasie wjechaliśmy na podziemny parking, a ja dopiero wtedy zorientowałam się, że to nie tam, gdzie chciałam właśnie być. Chciałam mu już coś powiedzieć, ale przypomniało mi się, że przecież zostawiłam u niego moje rzeczy. Po kilku minutach weszliśmy spokojnym krokiem do jego mieszkania, a po zdjęciu butów od razu ruszyłam po swoje spakowane wcześniej rzeczy.

Following my DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz