Rozdział 26

447 20 0
                                    

Obudził mnie zapach... spalenizny? Wstałam gwałtownie, a przez to, że nie miałam czasu na przyzwyczajenie oczu do światła, to potknęłam się o pilota, który nie wiem dlaczego leżał na podłodze. Syknęłam cicho i od razu pobiegłam do kuchni, skąd dochodził ten dziwny zapach.

- Pali się? - zapytałam głośno, przecierając zmęczone oczy i przyglądając się otoczeniu.

- Co? Oczywiście, że nie - odparł Luke, który był w fartuszku. Tak, Lucas Anderson coś gotował będąc w różowym fartuszku. Nigdy nie zapomnę tego widoku, był po prostu bezcenny...

- Fajny strój. - Uśmiechnęłam się szeroko, widząc, że wszystko jako tako było pod kontrolą. - „Najlepsza przyjaciółka" - Przeczytałam napis na jego słodkim ciuchu, kiedy odwrócił się w moją stronę.

- Nick mi kiedyś kupił i powiedział, że skończyły im się męskie, więc postanowił mi wziąć to. - Wskazał z głośnym westchnięciem na fartuszek.

- Wyglądasz w nim uroczo, Luke. - Ziewnęłam zakrywając dłonią buzię.

- Ładnemu we wszystkim ładnie. - Puścił mi oczko, uśmiechając się nonszalancko.

- Co tak śmierdzi? - Zmieniłam temat, bo z jego ego przecież za nic w świecie nie wygram, a nawet nie mam siły próbować. - Mężczyzna gwałtownie odwrócił się do mnie plecami i uniósł patelnię z płyty indukcyjnej.

- Naleśniki? - Bardziej zapytał niż oznajmił. W trzech krokach znalazłam się przy nim i to co zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania.

- C-co to jest? - Zakryłam dłońmi szeroko otwartą buzię, po czym spojrzałam zszokowana na Luke'a.

- Śniadanie? - odpowiedział podobnie jak ostatnio, przyglądając się temu co zrobił.

To coś co leżało na patelni wyglądało jak czarna paćka, albo co gorsza jak jakiś nawóz. Zlewało się po części z naczyniem i w niektórych miejscach były żółte plamy. Nie wspominając co się działo poza patelnią... Na blacie była dosłownie powódź. Gdzie nie gdzie było rozlane mleko, nawet trochę na podłodze. Obok płyty indukcyjnej walała się mąka, kilka ścierek, a nawet skorupka od jajka, przy którym leżało żółtko razem z białkiem. Poza płynnymi rzeczami, wszędzie znajdowało się lepiące ciasto, mam na myśli dosłownie wszędzie, w całej kuchni...

Zamrugałam kilka razy, łapiąc się za skroń, którą zaczęłam powoli masować.

- Uhm... - mruknęłam w odpowiedzi. - W takim razie powodzenia.

- W czym? - zapytał głupio.

- W sprzątaniu.

- Ale... - Przerwał mu dzwonek do drzwi.

- Otworzę - powiedziałam głośno, idąc szybko do źródła dźwięku.

Podeszłam żwawym krokiem do drzwi i otworzyłam je wychylając głowę. Stał za nimi nie kto inny, a szczerzący się od ucha do ucha Nick.

- Siemka, Rosie. - Przywitał się.

- Hejka, wchodź. - Zamknęłam za nim drzwi. - Tylko ostrzegam - powiedziałam ciszej - Luke zaczął gotować...

- Co?! - krzyknął szeptem, po czym spojrzał na mnie jakby wyrosła mi noga na głowie.

- Kto przyszedł? - zapytał Luke, podchodząc do nas na przedpokój.

- Oo, masz fartuch ode mnie. - Uśmiechnął się zadowolony.

- Ta... - mruknął Lucas, krzyżując ręce na piersiach, chyba starając się go ukryć. - Rose, pomożesz mi?

Following my DestinyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz