Epilog

2.2K 95 36
                                    

#TonącwBłękicie_watt

WILLIAM

Miałem zaledwie osiemnaście lat, gdy moje życie zaczęło zbliżać się ku końcowi.

Był to wyjątkowo słoneczny dzień. Jak gdyby nigdy nic, delikatny wiatr poruszał pojedynczymi gałązkami wysokich drzew i nic nie zwiastowało nadchodzącej tragedii.

Jednak słysząc kolejne słowa wypowiadane przez Aurelie Winslow, nie zdawałem sobie sprawy, że mogły być one ostatnimi, które miały kiedykolwiek paść z jej ust.

Wszystko zaczęło się dość niewinnie.

Tego feralnego dnia zdecydowałem się na kolejny ruch. Ruch, który miał pozwolić mi zbliżyć się do brunetki, która niespodziewanie stała się moim przekleństwem. Wcześniej ledwo ją dostrzegałem. Potrafiłem przejść obok niej obojętnie, tak jakby nie istniała. Obecnie zajmowała jednak wszystkie, nawet i te najdrobniejsze myśli, które przelatywały przez mój umysł.

Musiałem przerwać przytłaczającą monotonię.

Po raz pierwszy od długiego czasu postawiłem zabawę ponad codzienne obowiązki. Zaryzykowałem, aby dotrzymać obietnicę, którą złożyłem kilka tygodni wcześniej. I chociaż poprzednie miesiące wyssały ze mnie wszelkie pokłady radości, zmusiłem się do odnalezienia niezbędnej siły, aby pokonać nagromadzone przeciwności.

Zdobyłem blizny, które już na zawsze miały szpecić moją poranioną duszę.

Dlatego nawet nie zastanawiałem się, gdy dostrzegłem możliwość wykorzystania czwartkowego poranka do wkradnięcia się w łaski dziewczyny o błyszczących, bursztynowych oczach.

Mogłem spędzić ten czas uwięziony we własnym domu i słuchać kazań kobiety, która stawiała się ponad samego Boga. Bez grama ekscytacji zapamiętywać kolejne słowa pokryte palącym jadem. Trudzić się i łudzić, że pewnego dnia moje mordercze starania zostaną w końcu docenione. Mogłem też podziwiać uroki południowej części miasta, która przez noc została ozdobiona kolejną warstwą lekkiego puchu.

Wybór był dość oczywisty.

I o wiele bardziej opłacalny.

Rzadko zapuszczałem się na tereny Garfield Park, a już w szczególności o tej porze roku. Było mi piekielnie daleko do wielbiciela zimowych klimatów, ale w takim wydaniu prezentowane obrazy wywoływały u człowieka szczególne emocje. Za pomocą swojej prostoty wymuszały na zwiedzającym wydobycie z głębi duszy sekretów, które nigdy nie miały prawa wyrwać się na światło dzienne. Skłaniało do przemyślenia swoich czynów, planów i przyszłych decyzji.

Właśnie od takiego miejsca pragnąłem trzymać się z daleka. Nie byłbym w stanie uznać go za bezpieczne schronienie, które potrafiłoby wymazać wszelkie smutki. Działało wręcz przeciwnie.

Przyciągało wszystko, co najgorsze.

Pomimo ciszy, spokoju i faktu, że nikt nie mógł nam przeszkodzić, czułem nadciągające kłopoty. Nie mogłem określić, w której chwili narodziło się we mnie to rozsiewające niepewność uczucie, ale wydawało się śmieszne w porównaniu z ostatnimi wydarzeniami.

W tamtym momencie nie przypuszczałem, że mogło stanowić pieprzone ostrzeżenie.

Jedna, głupia decyzja wystarczyła, aby zaważyć o każdym, nawet najdrobniejszym szczególe życia Aurelii Winslow. Dotychczasowe plany na przyszłość w mgnieniu oka przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Wykonując maleńki, bezmyślny krok zaprzepaściła szasnę na dokonanie wielkich czynów.

I doprowadziła nas wszystkich do istnej ruiny.

Ponieważ ta historia miała zakończyć się wraz z postawieniem przez dziewczynę prawej nogi na błyszczącym, oblodzonym jeziorze.

Ktoś mógłby pomyśleć, że w pewien sposób przyczyniłem się do tego i po części mógłbym się z kimś takim zgodzić. W końcu sam sprowokowałem ją do tak gwałtownego ruchu. Lekkomyślnie naruszyłem granicę, której nigdy nie powinienem był przekroczyć.

Ale młodzieńcza brawura bywała zdecydowanie silniejsza, niż zdrowy rozsądek i potrafiła zmusić każdego do tych najmniej racjonalnych decyzji. Z tego też powodu znaleźliśmy się w takiej, a nie innej sytuacji.

Gdy usłyszałem potworny trzask łamiącego się cienkiego lodu tuż pod stopami Winslow, doskonale wiedziałem, że nie będzie już dla niej ratunku.

Mówi się, że w obliczu najprawdziwszej tragedii narasta w człowieku adrenalina, która ukazuje mu dwie możliwości. Pierwsza to ucieczka z miejsca zdarzenia oraz książkowy pokaz egoizmu wymieszanego z tchórzostwem, choć niektórzy określiliby to jako jedyną rozsądną opcję. Natomiast druga to chęć pomocy poszkodowanemu, która w ekstremalnych warunkach może okazać się jedynie skrajną głupotą, a nie heroicznym aktem odwagi.

Nikt jednak nie wspominał o trzeciej, najgorszej możliwości, która przejęła kontrolę nad moim ciałem, rozumem i rozsądkiem. Chociaż w pewnym stopniu odbierałem bodźce, które do mnie docierały, nie potrafiłem przełożyć ich na dalsze działania. W chwili, gdy Aurelia Winslow walczyła z całych sił o swoje życie, tonąc w szponach błękitnej wody, stałem wciąż w tym samym miejscu, sparaliżowany rozrywającym na strzępy strachem.

Pragnąłem coś zrobić.

Wykonać najdrobniejszy ruch, ale odrętwienie wygrywało, pomimo wszelkich starań. Mogłem jedynie patrzeć, jak kolejna osoba została zagarnięta na dno żywiołu, który jeszcze do niedawna był nieodłącznym elementem mojej codzienności.

Obecnie wywoływał w moim umyśle niewyobrażalny lęk, którego nie potrafiłem za żadne skarby zwalczyć.

A tym samym nie mogłem przeciwstawić się losowi, który wybrał dla nas najpaskudniejsze z możliwych zakończeń.

Od tamtej chwili towarzyszyć nam miała jedynie czarna otchłań, która w diabolicznym uśmiechu obnażała ostre kły, obiecując fałszywym tonem, że był to dopiero początek...

KONIEC CZĘŚCI PIERWSZEJ DYLOGII BRACIA BRANHAM

"Tonąc w błękicie"
31.07.2022-31.07.2023 ♡
Dziękuję, że byliście ze mną!

Tonąc w błękicie #1 [ZOSTANIE WYDANE]Όπου ζουν οι ιστορίες. Ανακάλυψε τώρα