Bucky Barnes - Odejście

810 32 49
                                    

A/N: Według prośby ten rozdział również odbiega od poprzednich, bo miał być bardziej smutny. Powinien pojawić się jakieś 3 miesiące temu, ale za wszystko ponosi winę moje lenistwo XD. Sama nie wiem czy ten rozdział jest dobry, ponieważ rzadko pisze w ten sposób, za to przynajmniej próbowałam.

Ostrzeżenie: niepokój, dosyć inna charakteryzacja Bucky'ego na potrzeby rozdziału

~~~~

- Chciałem wam przedstawić ..

- Sharon?! - wszyscy wrzasnęliśmy zgodnie, widząc jej znajomą twarz. Jeszcze dziwniejszym widokiem było to jak trzymała Bucky'ego za rękę. Miałam nadzieję, że udało mi się prędko zataić wyraz bólu na twarzy, ale po współczujących minach Nat i Wandy wiem, że nie.
- Miło mi was znowu widzieć. Cześć Steve - przywitała się, a na jej ustach zagościł ten pewien siebie uśmiech, którego nie znosiłam. On z kolei kiwnął jedynie głową, za to wpatrywał się z niepokojem w Bucky'ego, który zaraz potem nam oznajmił, że zaczął się spotykać z blondynką. Moje najgorsze oraz najbardziej bolesne obawy spełniły się.
- Gdzie jest wiadro? Albo nie ważne, zwymiotuje do kanału wentylacyjnego Clinta - wymamrotał cicho Sam. Cóż, Sharon już kiedyś umawiała się ze Steve'm, więc jej widok przy jego najlepszym kumplu był dla nas zaskoczeniem. Zwłaszcza, że do Bucky'ego czułam już coś od dłuższego czasu, jednak nie wykorzystałam swojej szansy. Teraz cholernie tego żałuję. Steve  nie oglądając się, wyszedł do swojego pokoju. Najprawdopodobniej ta cała sytuacja była dla niego i dla mnie bardzo niekomfortowa. Nie mogłam uwierzyć, że teraz pod samym nosem będę widzieć ich razem, ale szanowałam decyzję Bucky'ego, poza tym chciałam, aby był szczęśliwy. Nawet jeśli przeczuwałam, że z tą kobietą coś jest nie tak.

***
- Jak możesz z tym nic nie robić? - zirytowany głos Nat próbował odwrócić moją uwagę od pary, która musiała tuż przy nas okazywać sobie uczucie. Akurat na sali treningowej.
- A co mam zrobić? Widzisz, że czuje się przy niej dobrze - powiedziałam przygnębiona, a śmiech dobiegający od Sharon i Bucky'ego utrudniał mi normalne funkcjonowanie. Już nie wspominając o tym, że w jakiś sposób blondynka wymusiła wprowadzenie się do Wieży. Nawet nie należała do zespołu!
- Powinnaś mu powiedzieć jak się czujesz. Wcześniej tego nie zrobiłaś, ale może teraz..
- Nat, to brzmi idiotycznie. Nie zamierzam im się wcinać. Nawet jeśli wydaje się podejrzana. Ciągle odbiera telefony, a zawsze gdy z kimś rozmawia odwraca się, aby na nas spojrzeć. Dokładnie tak jakby próbowała coś ukryć - rudowłosa pokiwała głową, bo również to zauważyła. Nic dziwnego, skoro od zawsze była najbardziej bystrą kobietą jaką znam. Nasze rozmyślania przerwało pojawienie się Lokiego z uśmieszkiem, który zapowiadał zagładę. Miałam szczęście, że mnie lubił, więc o większości jego numerów wiedziałam.
- Zanim zaczniecie dziękować za uraczenie was widokiem boga..
- Nie zaczniemy - przerwała Natasha, na co tylko westchnął.
- Loki, co znowu kombinujesz? - zapytałam, a on spojrzał w kierunku Sharon, która pokazywała Bucky'emu swoje umiejętności walki.
- Jak myślicie, gdzie zostanie wyrzucona nieudana któryś raz z rzędu jajecznica Wilsona? - zapytał swoim jedwabistym głosem, na co razem z Nat zbladłyśmy. Każdego ranka Sam nie potrafił zrobić zwykłej jajecznicy, więc naturalnie zawsze kończyła surowa i nie wiem jakim cudem nigdy się tego nie nauczył. Z kolei dziwię się, że Loki planował to wykorzystać. Zanim ktokolwiek zdążył mrugnąć, na żyrandolu pojawiła się patelnia z leistą substancją za pewne uznaną przez Sama za jajecznicę. Przelewała się w kierunku dołu. Nie trudno zgadnąć, gdzie dokładnie wylądowała. Wrzask Sharon był straszniejszy niż sam jej widok, ale miałam wyrzuty sumienia, ponieważ nie powstrzymałam Lokiego na czas.
- Kto z was jest za to odpowiedzialny? - zapytał Bucky, a jego wzrok wpatrywał się w nas z wściekłością.
- Nie mam żadnych mocy - parsknęła Nat, a uśmieszek boga nie ukrywał, że to jego wina. Niestety złość zimowego żołnierza dotknęła również mnie.
- Y/N zawsze wiesz o jego figlach, a mimo to nawet go nie zatrzymałaś. Uważasz to za zabawne? - zapytał, na co spojrzałam niepewnie na podłogę.
- Ja uważam..
- Loki proszę bądź cicho - powiedziałam -  Bucky nie chciałam, żeby to zrobił, a ja nie miałam powodu, aby chcieć..
- Wspaniale, ale ja muszę umyć teraz swoje włosy - głos zirytowanej Sharon odwrócił naszą uwagę, a ona sama wyszła z sali. Bucky po raz ostatni na nas spojrzał, po czym również odszedł.
- Ale jaja - skomentował Clint, który nagle wychylił się z kanału wentylacyjnego i oczywiście nas podsłuchiwał.

Avengers One ShotsWhere stories live. Discover now