Sam Wilson - Lodowisko

499 29 15
                                    

- Czy ty chcesz nas pozabijać? - zapytałam zdenerwowana, a twarz Fury'ego dała mi wystarczającą odpowiedź na pytanie. Byliśmy wykończeni po ostatnich misjach, więc zostaliśmy nakłonieni na jazdę na łyżwach, aby podczas odpoczynku jednocześnie ćwiczyć koncentrację oraz równowagę. To, że Peter kiedyś przypadkiem potknął się na krawędzi budynku nie oznaczało, że musimy to ćwiczyć. Jakieś 2 godziny później, wszyscy byliśmy zajęci wkładaniem łyżew, a ja zastanawiałam się w jak głupi sposób moje życie się zakończy. Nie umiałam jeździć na lodowisku, a będąc dzieckiem prawie utopiłam się na cienkiej warstwie lodu na tafli jeziora, więc nie podchodziłam zbytnio optymistycznie do tego pomysłu. Byłam tak zamyślona, że nie zauważyłam jak Sam siada tuż obok mnie. Dopiero jego głos i dotyk wytrąciły mnie z własnych myśli. 

- Y/N wszystko dobrze? - zapytał zmartwionym tonem, który w nim ceniłam. Martwił się ciągle o kogoś, a nigdy o siebie. Byliśmy bardzo dobrymi przyjaciółmi, nawet jeśli zawsze uważałam go za kogoś więcej. Przekonał mnie do dołączenia do drużyny, ponieważ wiedział, że moje zdolności nie będą obojętne. Nasza relacja wyglądała podobnie do Natashy i Clinta, z taką różnicą, że z mojej strony zawsze było to wahanie, przed powiedzeniem mu jak się naprawdę czuję. 

- Tak, natomiast jeśli wrócę połamana lub martwa, powiedzcie Fury'emu, że jest za to odpowiedzialny - odparłam sarkastycznie, na co się zaśmiał. 

- Dopilnuje, abyś wróciła cała i zdrowa - zapewnił, a jego oczy zatrzymały się na moich źle zapiętych łyżwach. Mówiłam już, że nienawidzę lodowiska? Pochylił się i zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zapiął je w prawidłowy sposób. Uśmiechnęłam się do niego z wdzięcznością co odwzajemnił. Wszyscy byliśmy gotowi z wyjątkiem Thora, który został na chwilę dłużej przy kasie biletowej. Kiedy wjechaliśmy na lód, moje ciało natychmiast przyczepiło się do barierki. Czułam jak narasta we mnie panika, a bicie mojego serca przyspiesza. Jednak nie byłam najgorsza, bo Stark wywalił się tuż przy wejściu razem z pingwinkiem, którego używają małe dzieci, aby nauczyć się jazdy. Mimo wszystko większe współczucie odczuwałam do pingwinka. 

- Naprawdę zamierzasz całą godzinę spędzić przy barierce? - zapytał Sam zakładając ramiona, a moje oczy cały czas spoglądały na podłogę, która oczekiwała pilnego spotkania z moją twarzą. Poczułam jak ciepła dłoń podnosi mój podbródek, a tym samym spotkałam się z lekko rozbawionymi i czułymi oczami Sama. 

- Mówiłam, że nie potrafię jeździć - odparłam cicho, czując się głupio, jednak ku mojemu zaskoczeniu, złapał mnie za rękę stopniowo oddzielając się od barierki. 

- Ze mną nic ci się nie stanie - powiedział pewnie, po czym powoli zaczął mi tłumaczyć jak układać nogi, a sama jazda stała się o wiele mniej straszna, kiedy czułam jak mnie asekurował. Nie puścił mojej dłoni ani razu, a w chwili jak straciłam równowagę, był od razu przy mnie gotowy mnie złapać. Lodowisko było praktycznie całe dla nas, ponieważ Loki jeżdżąc ze sztyletem wystraszył większość dzieci. Bruce z kolei odznaczał się widocznym kolorem zieleni na tle lodowiska, ale na szczęście się nie przemienił w Hulka. Z kolei Nat poruszała się z niezwykłą gracją, a jej ruchy były niezwykle płynne. Steve także dobrze sobie radził.

- Mroźna dziewica jak widzę w swoim żywiole - zaśmiał się Stark, natomiast jego mina zamieniła się w grymas frustracji, gdy Pietro o mało go nie staranował. Nawet na lodowisku przekraczał nadludzką prędkość stwarzając dla innych zagrożenie.

- EJ MOŻECIE PRZESTAĆ SIĘ POPISYWAĆ? - wrzasnął zirytowany Stark, który po raz kolejny zaliczył bliskie spotkanie z taflą lodu. Może wcale nie byłam taka najgorsza. W pewnym momencie ja również straciłam równowagę, a przechylając się do tyłu, zaczęłam spadać. Sam nie zdążył mnie złapać, a moja dłoń pociągnęła go za sobą. Wylądowałam z jękiem na ziemi, a on na mnie. W innych okolicznościach mogłabym inaczej rozpatrzeć tą sytuację, ale teraz na oczach całego zespołu czułam się dosyć skrępowana. Moje policzki musiały przypominać ulubiony kolor Wandy. Bucky przejeżdżając koło nas zaczął pogwizdywać, a Sam wpatrywał się morderczo w jego stronę.

- Myślałem, że już nauczyłeś się jeździć na łyżwach tydzień temu, aby pomóc Y/N, za to widzę, że zastosowałeś taktykę upadania na nią. Tak trzymaj! - zawołał odjeżdżając w innym kierunku doskonale wiedząc, że zajmie nam wieki, zanim go dogonimy. Odwróciłam głowę w stronę Sama, który zmieszany wpatrywał się lód, którego dalej nie opuściliśmy. 

- Co Bucky miał na myśli mówiąc, że uczyłeś się jeździć dla mnie? - spytałam zdziwiona, ponieważ wydawał się bardzo dobrze jeździć i nie podejrzewałabym, że aż tyle nauczył się w zaledwie tydzień. On z kolei w końcu zwrócił wzrok na mnie, a w jego oczach widziałam zmieszanie oraz niepewność.

- Jeszcze jakiś czas temu nie umiałem jeździć, a kiedyś słyszałem rozmowę Wandy i Nat, z której dowiedziałem się o twoim wypadku w dzieciństwie. Pomyślałem, że jeśli będę w stanie ci pomóc pokonać ten lęk, spojrzysz na mnie jako na kogoś więcej niż tylko przyjaciela. A teraz wybacz, ale muszę zamordować typa z metalową ręką - powiedział próbując uciec od całej sytuacji, natomiast złapałam go za rękaw przytrzymując go w miejscu. Odwrócił głowę w moją stronę, a widząc mój uśmiech, wydawał się zdezorientowany.

- Jestem naprawdę wdzięczna, ponieważ nie sądziłam, że kiedykolwiek wejdę na lód. Nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy. Ale musisz zrozumieć, że już o wiele wcześniej cię kochałam - powiedziałam, a moje słowa chwilowo dały mu do myślenia. Kiedy dotarło do niego to co właśnie powiedziałam, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Zbliżył się, po czym przycisnął swoje usta do moich. Pocałunek trwał krótko, jednak przepełniała go czułość oraz tęsknota za czasem, który zmarnowaliśmy. Odsunęliśmy się słysząc wołanie miliardera.

- To dalej lodowisko, a nie pokój gołąbeczki. Niektórzy próbują tu jeździć - zawołał z uśmieszkiem. Naprawdę mówi to człowiek trzymający się pingwina z piskiem jak małe dziecko?

- Ty się do nich nie zaliczasz - skomentowała Natasha robiąc kolejny piruet z nienaganną lekkością. Po kilku minutach wspólnej zabawy, zauważyliśmy, że Thor dalej nie wrócił z kasy biletowej, co nas zdziwiło.

- Ktoś wie, gdzie jest Thor? - zapytałam, a inni zaczęli się rozglądać. Nasze poszukiwania przerwał wrzask asgardzkiego boga, który cały rozpędzony jechał znad przeciwka i wyglądało na to, że nie do końca opanował technikę hamowania. Stark również zaczął piszczeć jak mała dziewczynka, ponieważ stał się pechowym celem na środku lodowiska. Próbował wstać, jednak po raz kolejny wylądował na ziemi. Zderzenie miliardera, Thora i pingwinka musiało być bolesne, ponieważ zostali zwolnieni z kolejnych misji na 2 tygodnie.

Avengers One ShotsWhere stories live. Discover now