Peter Maximoff (X-Men) - Kurtka

474 25 10
                                    

A/N: Po raz pierwszy pisałam coś z X-Menów bez nadrobienia o nich filmów ( tym się właśnie płaci za lenistwo XD), więc niekoniecznie ten rozdział będzie należał do moich ulubionych. Zaczynam w końcu ferie, dlatego nadrobię resztę zamówień, a w najbliższym czasie pojawi się coś z Lokim oraz Samem. Każda wymówka jest dobra byle uciec od nauki matmy, znaczy co XDDD

~~~~~

- Y/N! - wołanie mojego najlepszego przyjaciela zwiastowało ogromne kłopoty, ale nie mogłam tego cofnąć. Od tygodni irytował mnie oraz rozpraszał akurat wtedy, gdy potrzebowałam czasu na odrobienie pracy domowej. Chciałam tylko drobnej zemsty, więc postanowiłam ukraść jego ukochaną skórzaną kurtkę. Opłakiwał jej utratę bardziej niż Rose śmierć Jacka w Titanicu. Kiedy wbiegł do pokoju, a jego włosy pokrywały kropelki wody po prysznicu, wiedziałam, że mam przechlapane. 

- Jeśli chciałaś mieć moją kurtkę, mogłaś zapytać - skomentował, zakładając ramiona jak małe dziecko, któremu odebrano zabawkę. Uśmiechnęłam się na jego uwagę, a następnie zwróciłam uwagę na koszulkę, która była na tyle na nim dopasowana, że mogłam dostrzec jego mięśnie. Prawdopodobnie wpatrywałabym się w niego dłużej, jednak pstryknął palcami z widocznym zadowolonym z siebie uśmieszkiem. 

- Na mnie lepiej wygląda - odparłam, przeglądając się w lustrze, a on przewracając oczami stanął za mną. Kiedy poczułam jego dłonie na talii, zarumieniłam się. Czasami zastanawiałam się jakie mam szczęście, że nie potrafił zauważyć mojego zbyt oczywistego zauroczenia jego osobą. Nieustannie ze sobą flirtowaliśmy, ale mogło to być dla niego czysto przyjacielskie. Nie miałam pewności, więc wolałam nie ryzykować utraty przyjaźni, która była dla mnie najważniejsza. Znałam Petera od dziecka, a także od zawsze wiedziałam o jego mocach, chociaż przerażały mnie. Jego zdolności były związane z nadludzką prędkością, a niestety ja miałam lęk przed zbyt dużą szybkością. Dlatego nawet zwykła, szybsza jazda samochodem wywołuje we mnie strach, a co dopiero bieg Petera. 

- To prawda - odpowiedział spokojnym tonem, który rzadko był u niego spotykany, a następnie niespodziewanie zarzucił mnie sobie na ramię. Z piskiem próbowałam się wyrwać, ale mi nie pozwolił. Nasz śmiech zapełnił pokój, a on spokojnie jak gdyby nic wyszedł na zewnątrz. Dopiero wtedy mnie postawił, a jak już miałam go przekląć na wieki, powstrzymał mnie jego uśmieszek zwiastujący kłopoty.

- Co znowu kombinujesz? Znam to spojrzenie - powiedziałam, a moje oczy rozszerzyły się, gdy podał mi do rąk parę okularów.

- I tak nie uciekniesz przed moją zemstą, a przy okazji pokonamy twój lęk przed prędkością - odparł wesołym tonem, a widząc mój wyraz przerażenia, zaśmiał się potrząsając głową. 

- Peter wiesz, że nie mogę.. - próbowałam się wymigać z tego pomysłu, jednak jego dłonie przytrzymujące moje policzki, uciszyły moje słowa.

- Y/N ufasz mi? - spytał, a ja bez wahania pokiwałam głową. Nawet jeśli był nieobliczalny to tylko jemu byłam w stanie całkowicie zaufać.

- W takim razie pokaże ci, że przy mnie nie musisz się niczego bać. Okulary ochronią twoje oczy przed wiatrem oraz będziesz mogła nieco więcej widzieć - zapewnił, a ja po kilku minutach zgodziłam się żałując, że był w stanie przekonać mnie do absolutnie wszystkiego. Wydaję mi się, że nawet zdawał sobie z tego doskonale sprawę. Założyłam okulary, a on widząc moje poświęcenie, pocałował mnie w czoło. Czasami jego niektóre gesty wywoływały we mnie zmieszanie, ponieważ nie zawsze wydawały się przyjacielskie, a nawet jego przyjaciele uznawali nas za parę. Peter nie zważając na moje narzekania, wziął mnie w ramiona, po czym pobiegł przed siebie. Moje bicie serca znacznie przyspieszyło, a widok zaczął się rozmazywać przez prędkość. Poczułam narastającą we mnie panikę, ale w tym samym momencie Peter ścisnął mnie mocniej, a następnie pochylił się do mojego ucha.

- Nie musisz się bać, ze mną nic ci się nie stanie - jego głos pozwolił mi się uspokoić, a sam jego dotyk oderwał moje myśli od paniki. Czułam się przy nim bezpiecznie nawet jeśli osiągał nadludzką prędkość, która przekraczała ludzkie wyobrażenia. Położyłam głowę na jego ramieniu i dałam się porwać temu uczuciu. Z jednej strony było to tak niezwykłe, że zaczynałam rozumieć, jaką wolność dzięki temu odczuwał. Dla niego czas spowalniał podczas biegu, za to dzięki temu mógł zmienić wszystko. Po jakimś czasie ciągłego biegania i naszych śmiechów, w końcu się zatrzymaliśmy. Kręciło mi się w głowie, jednak cały czas trzymał mnie w ramionach, więc nie musiałam liczyć się ze szybkim przywitaniem z podłogą. 

- Skoro jesteśmy kwita chyba powinnam oddać ci w końcu twoją kurtkę - powiedziałam, a jego uśmiech się rozszerzył na moje słowa. Zaczął stopniowo przybliżać nasze twarze, aż w końcu nie wytrzymałam tego napięcia między nami i zamknęłam nasze usta w pocałunku. Nareszcie miałam okazję wplątać swoje dłonie w jego włosy, na co westchnął. Jego dłonie dalej utrzymywały moje ciało w silnym uścisku. Kiedy się odsunął, jego oczy ponownie przesunęły się po moim ciele, przez co się zarumieniłam, a on zaczął się śmiać.

- Dalej sądzę, że lepiej w niej wyglądasz, nawet jeśli czerwony kolor na twoich policzkach nie pasuje do czerni.

Avengers One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz