28

329 32 40
                                    

— GRYFFINDOR! GRYFFINDOR! GRYFFINDOR!

Heather wraz z pozostałymi członkami drużyny Quidditcha weszła do pokoju wspólnego, gdzie natychmiast wybrzmiały owacje. Roześmiała się głośno, widząc latający w powietrzu brokat i konfetti. 

Mimo, że przed kilkunastoma minutami zakończył się ostatni mecz, w którym grała podczas nauki w Hogwarcie, była szczęśliwa. Nigdy nie przypuszczała, że dostanie się do drużyny, a co dopiero zdobycie Pucharu! Było to jedno z tak nierealnych marzeń, że nie śmiała nawet wypowiedzieć go na głos. A tymczasem znalazła się w miejscu, o którym nie pomyślałaby jeszcze cztery lata temu. 

Z uśmiechem przyjęła kieliszek od Seamusa, który nawiasem mówiąc, miał wymalowaną na czerwono twarz, i wraz z pozostałymi uczniami wzniosła toast.

Rozejrzała się w poszukiwaniu Pameli, której nie mogła dorwać od kilku godzin. Dopiero, gdy udało jej się przecisnąć przez tłum nieco wstawionych już uczniów, dostrzegła blondynkę siedzącą na schodach, prowadzących do dormitorium dziewcząt. 

Black podeszła, by usiąść obok. 

— Co się dzieje? — zapytała, widząc przybitą McMay. To zupełnie do niej nie pasowało. Drugie imię Pameli to impreza. Blondynka nie przepuszczała żadnej okazji, żeby się napić i potańczyć. 

— Za dużo alkoholu — mruknęła blondynka, opierając brodę na kolanach.

Heather odruchowo zerknęła na swój, wciąż do połowy pełen, kieliszek. Zupełnie odruchowo przyłożyła dłoń do czoła blondynki.

— Uderzyłaś się w głowę, czy coś? — zapytała, uważnie wpatrując się w Gryfonkę.

McMay zaprzeczyła. 

— No to... — Heather skoczyła na równe nogi i stanęła przed McMay, wyciągając w jej stronę dłoń. Pamela zerknęła na nią, jednak nie miała zamiaru się ruszyć. — Musisz wznieść toast za naszą wygraną... 

Pamela westchnęła głośno.

— Nie mogę.

— Jak nie? No chodź, tobie nigdy nie trzeba powtarzać dwa razy, jeśli chodzi o alkoh...

— Heather, usiądź...

— To, że ty nie chcesz pić nie znaczy, że ja... — zaczęła Black, jednak nie dokończyła, bo Pamela siłą pociągnęła ją na schody. W miarę możliwości odwróciła się przodem do dziewczyny. 

— Nie powiedziałam, że nie chcę... powiedziałam, że... nie mogę.

Czarnowłosa zmarszczyła brwi. Wciąż nic nie rozumiała, ale była pewna, że jeśli za minutę Pamela nie powie, o co chodzi, Black sama wleje jej Ognistą do gardła.

— Czemu? To znowu jakaś dieta cud? Mówiłam ci, że...

— Heather... — przerwała Mela, łapiąc przyjaciółkę za wolną dłoń. 

Tym razem Black zamilkła, nieco przerażona czekając na kolejne słowa przyjaciółki. W momencie, gdy dostrzegła zaczerwienione oczy zrozumiała, że McMay ma jej coś ważnego do przekazania.

— Heather, ja... ja...

— Co?

— J-ja... jestem w... w ciąży...

Black dosłownie skamieniała. Nie wiedziała, co powiedzieć. Z pewnością do sytuacji nie pasowały żadne gratulacje, ani nic w tym stylu. Z drugiej jednak strony Mela za kilka dni miała ukończyć szkołę, w świetle prawa była już dorosła, więc nic nie stało na przeszkodzie, aby powiększyła rodzinę. Właściwie, zaczęła być rodziną z... 

Zaginiona || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now