11

496 41 24
                                    

Heather miała nadzieję, że przynajmniej droga do zamku będzie spokojna. Niestety, Gryfoni musieli natknąć się na Katie Bell, która padła ofiarą uroku. W efekcie znaleźli się w Hogwarcie, na dywaniku profesor McGonagall.

— Dlaczego zawsze, kiedy coś się dzieje, to wy tam jesteście? — zapytała profesor, odwracając się w stronę czwórki Gryfonów. Spojrzała rozczarowana na każdego z nich.

Heather uniosła nieśmiało wzrok, lecz nie mogąc wytrzymać spojrzenia Minerwy, natychmiast wbiła oczy w podłogę, odruchowo przybliżając się do Harry'ego.

— Pani profesor, ja zadaję sobie to pytanie już od sześciu lat... — westchnął Ronald. 

Black była nieco zdziwiona nagłą odwagą Ronalda. Nie zdążyła jednak nic na ten temat powiedzieć, bo w pomieszczeniu zjawił się profesor Snape. Na jego widok dziewczyna odzyskała swoją odwagę.

Severus podszedł do naszyjnika i zaczął oglądać go z każdej strony. Przez niecałe pół minuty w sali panowała cisza do momentu, aż Harry nie wytrzymał.

— To urok, prawda? — zapytał Potter, odruchowo robiąc krok do przodu. — Trafił ją urok?

— Tak, to bez wątpienia klątwa. Panna Bell miała dużo szczęścia...

— To Malfoy — powiedział Harry, zanim zdążył choćby przemyśleć. 

Heather spojrzała zszokowana na chłopaka, który udawał, że nie widzi jej oskarżycielskiego spojrzenia. 

Black uparcie wpatrywała się w Wybrańca czując, jak szybko bije jej serce. Nie spodziewała się takiego oskarżenia i w pierwszym odruchu nie wiedziała, jak zareagować. Wciąż pragnęła wierzyć, że Draco jest niewinny i nic złego nie zrobił, ale... ale powoli i ona traciła nadzieję. 

Sama widziała, jak Draco wchodził do B&B. Na własne uszy słyszała, jak Harry przyznaje, że to Ślizgon rozbił mu nos. Była świadkiem tego, jak ojciec Dracona staje po stronie Voldemorta, na domiar wszystkiego teoria Harry'ego mogła zawierać trochę prawdy. Draco wyszedł z baru chwilę przed tym, jak zrobiła to Kate.

— To bardzo poważne oskarżenie... — zauważyła profesor McGonagall, odwracając się do Harry'ego.

— Otóż to... — odezwał się Snape, odkładając naszyjnik na miejsce. Spojrzał na Pottera dezaprobującym spojrzeniem. — Masz jakieś dowody, Potter?

— Ja to wiem — syknął okularnik.

Heather przełknęła ślinę, przenosząc nerwowo wzrok na Severusa. Potter był znany ze swojej nienawiści do Dracona, ale w tym wszystkim Black musiał przyznać, że nie była ona bezpodstawna. Podobne podejrzenia chłopak miał w stosunku do Lucjusza i... nieważne, jak bardzo Heather pragnęła, by jej ukochany się mylił... okazało się, że miał rację. Ojciec Dracona był śmierciożercą. Jaka więc jest możliwość, że młody chłopak, nieznający życia uchronił się przed wpływem potężnego czarodzieja?

Black z całego serca chciała, by Harry się mylił, ale fakty... fakty przemawiały na niekorzyść Dracona. 

— Ty to... wiesz... — zaczął Severus, wkładając w swój głos tyle jadu, ile tylko zdołał. — Zadziwia mnie Potter twój talent, o którym większość zaledwie mogłaby tylko śnić. Zapewne cudowne jest być tym sławnym wybrańcem...

W tamtej chwili niepewność i obawa o Dracona ustąpiła na rzecz czystej nienawiści skierowanej w stronę profesora Snape'a. Z każdym jego słowem Heather miała coraz większą ochotę użyć na profesorze jakiegoś zaklęcia, które byłoby w stanie wybudzić go z amoku. 

Pomijając już wszelką niechęć profesora do Harry'ego, Black zachodziła w głowę, jak człowiek może tak bardzo nie lubić drugiego, by dotknąć najwrażliwszej sfery jego uczuć w tak pokrętny sposób. 

Zaginiona || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now