20

446 41 69
                                    

— Kogo to moje oczy widzą — powiedział Harry, gdy tylko Heather i Hermiona pojawiły się na śniadaniu. Chłopak uniósł pytająca brew, nie spuszczając wzroku ze swojej dziewczyny.

Wieczór u Slughorna zakończyli osobno. Podczas, gdy Black spędziła jeszcze godzinę rozmawiając z Hermioną, Harry po udanym podsłuchiwaniu Dracona i Snape'a postanowił poszukać dziewczyn. Niestety nigdzie ich nie znalazł, więc poszedł do dormitorium. Z uwagi na ostatnią drażliwość Heather postanowił nie poruszać tematu Malfoy'a i tego, czego się dowiedział. Stwierdził, że najpierw porozmawia z Syriuszem i później delikatnie przekaże informacje Heather. Albo poprosi Łapę, by zrobił to za niego.

Niemniej jednak Potter poczuł się nieco zapomniany, czego nie miał zamiaru darować dziewczynie. 

— Heather Black, która pewnego pięknego, świątecznego wieczoru — kontynuował chłopak, nakładając sobie śniadanie na talerz — postanowiła rzucić na pastwę losu swojego ukochanego, jakże przystojnego chłopaka, skazując go tym samym na wieczną tułaczkę w samotno...

— Dobrze księżniczko, rozumiemy — przerwała Heather, zajmując swoje miejsce obok Pottera. — Rozumiemy i przepraszamy — dokończyła. Widząc jednak, że Harry nie miał zamiaru tak łatwo jej odpuścić, poprawiła nieco jego włosy za uchem i cmoknęła w policzek. 

Okularnik skrzyżował z nią spojrzenia.

— Już lepiej, ale nie wybaczyłem ci do końca.

— Ja cię całować nie będę — mruknęła Hermiona, kręcąc nosem. 

— Nawet by ci na to nie pozwoliła — zauważyła Pamela, wskazując Heather widelcem. — To zazdrosna chimera. 

— Jeszcze słowo, a nie dożyjesz świąt — obiecała Black, na co Pamela uśmiechnęła się szerzej. 

— Jest groźna. Na twoim miejscu bałabym się z nią mieszkać — dodała po chwili McMay. 

— Jesteście współlokatorkami — prychnął nieco rozbawiony Potter.

— Z przymusu — wyjaśniła blondynka, na co Heather zgromiła ją spojrzeniem. — Żarcik — odchrząknęła, widząc minę Black. 

Śniadanie minęło Gryfonom w dość dobrej atmosferze głównie dlatego, że Ronald ani Lavender się na nim nie pojawili. Granger mogła odetchnąć więc pełną piersią, choć udawanie, że wszystko było w porządku nie szło jej tak dobrze. Co prawda czuła się lepiej, bo w końcu powiedziała Heather prawdę, jednak wciąż nie potrafiła poradzić sobie z przeszłością. Tym bardziej, że Draco siedział w tej samej sali i dziewczyna niemal czuła, jak przewierca jej plecy spojrzeniem. 

Po posiłku uczniowie mieli zaledwie pół godziny, w ciągu której musieli dotrzeć na stację. Naturalnie wtedy Weasley już się odnalazł, ale na szczęście kroczył przodem z wczepioną w ramię Lavender i Seamusem po drugiej stronie. Heather mogła więc wraz z Hermioną towarzyszyć Harry'emu. 

— Urwie mu rękę — mruknęła Black, uważnie analizując zachowanie Brown. — Albo wydłuży. I tak wygląda dziwnie, a jak prawa będzie dłuższa od lewej, to... 

— A moja lewa zdrętwieje, jeśli będziesz ją bardziej ściskała — westchnął okularnik, nieco już zmęczony piętnastominutową analizą idącego przodem Ronalda. 

— Nie umrzesz tak od razu, księżniczko — odparła ciemnowłosa, poklepując przedramię Harry'ego wolną dłonią. — Poza tym, jak Snape zobaczy, że nie masz jednej ręki... może potraktuje cię bardziej ulgowo?

— Żartujesz? Dla niego mógłbym nie mieć głowy, a i tak znęcałby się nade mną w każdym możliwym momencie życia... 

Heather westchnęła, jednak nie zaprzeczyła. Severus był specyficzny i dziwnym trafem nienawidził zarówno jej, jak i Harry'ego. Z drugiej jednak strony wydawało się, że nienawidził całego świata, więc niechęć do nich to nic nadzwyczajnego. 

Zaginiona || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now