16

430 37 21
                                    

Cześć Marchewy!

Wiem, że usychacie z tęsknoty za mną (przynajmniej George, bo z tego co widzę Fred jest zajęty naszą wspólną przyjaciółką), mnie też niesamowicie Was brakuje! Żarty bez Was to już nie to samo, nawet nękanie Snape'a nie przynosi mi aż tyle radości co kiedyś. 

Może to też przez ten natłok zajęć, kto wie. W każdym razie dostałam się do drużyny, uwierzycie?! Podczas przerwy świątecznej musimy zagrać w Quidditcha! 

Przechodząc do sedna, bo prócz wyrażenia tego, jak bardzo mi Was brakuje, muszę prosić o przysługę - a właściwie ożywić nasze interesy. 

Ale to musi pozostać między nami. Jeśli komukolwiek o tym powiecie (komukolwiek oznacza każdego - od Krzywołapa, po Hardodzioba) gwarantuję, że przeklnę Was i pięć pokoleń do przodu. 

Potrzebuję czegoś, co sprawi, że pewna dziewczyna, która wyobraża sobie za dużo, przestanie strzelać oczami do kogoś, kto nie jest jej. Ma ciemne, kręcone kudły. Może Was tu ponieść wyobraźnia - jeśli o mnie chodzi, może skończyć nawet łysa, nieważne. Ma raz na zawsze odczepić się od Pottera, czaicie?

Oczywiście, jak dobrze wiecie, potrafię się odwdzięczyć.

Trzymajcie się Rudzielce,

Heather

PS. Te nowe omdlejki pachną tak słodko, że przez chwilę sama chciałam je zjeść. W każdym razie, działają bez zarzutu. Przyślijcie trochę więcej, bo Filch mi coś ostatnio posmutniał.

— Co ty robisz?

Heather podskoczyła w miejscu, gdy usłyszała za sobą głos Ronalda. Usiłowała szybko zakryć treść listu, jednak nie zdążyła, bo Weasley zdołał wyrwać jej pergamin i błyskawicznie znalazł się po drugiej stronie pokoju wspólnego. Natychmiast wczytał się w zwitek.

— Wiewiór oddaj to! — syknęła Black, wstając. Rozejrzała się w poszukiwaniu różdżki, jednak zorientowała się, że przecież zostawiła ją w pokoju. — Cholera!

Podbiegła do Rona, by spróbować mu wyrwać pergamin, jednak nie udało się, bo ku jej nieszczęściu, Weasley'owie byli dość wysocy.

— Oddawaj no!! — krzyknęła, usiłując doskoczyć do pergaminu. — WEASLEY!

Ronald natomiast, z każdym słowem uśmiechał się coraz szerzej. Nie wierzył własnym oczom. Niemożliwe, że twarda, pełna ironii Black postanowiła przyznać się do swojej zazdrości. I to w liście! I to do jego braci! 

— Świat schodzi na psy — parsknął Ronald, na co Heather zacisnęła pięści. 

Zrozumiała, że jeszcze kilka sekund, a Weasley wypapla wszelkie jej sekrety, dlatego z całej siły nadepnęła mu na nogę.

Chłopak krzyknął z bólu, uśmiech natychmiast zniknął z jego twarzy, a Heather zdołała odebrać swoją własność. Posłała jeszcze Ronaldowi piorunujące spojrzenie. Zadarła głowę wyżej, gotowa odwrócić się i z godnością wyjść, jednak nieoczekiwane słowa rudzielca ją zatrzymały.

— Chyba nie zamierzasz tego zrobić?

Wywróciła oczami, asekuracyjnie przytulając pergamin do serca. 

— Może to dla ciebie skomplikowane, ale po to pisze się listy, żeby je wysyłać...

— Nie o tym mówię — odpowiedział chłopak, gdy już zdołał się wyprostować, a ból w stopie nieznacznie zmalał.

Heather spojrzała na niego podejrzliwie, marszcząc brwi. Milczała, czekając na jego słowa.

— Harry nawet nie spojrzy na żadną Romildę, póki ty jesteś obok — dodał nieco ciszej, robiąc krok w stronę dziewczyny. 

Zaginiona || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now