6

653 51 32
                                    

Harry miał pewne opory przed pojawieniem się w pokoju Heather. Obawiał się, że emocje dziewczyny jeszcze nie opadły i może tylko pogorszyć sprawę. Widząc jednak karcącą minę Remusa i brak jakiegokolwiek entuzjazmu ze strony Syriusza, zdecydował się na konfrontację.

Wszedł do pokoju bez pukania. Zastał dziewczynę siedzącą na parapecie. Nawet nie odwróciła głowy, gdy wszedł, co uznał za dobry znak.

Potter stał przez dłuższą chwilę, zastanawiając się nad właściwym doborem słów. W końcu stwierdził, że żadne nie są najlepsze, więc po prostu podszedł i przysiadł po drugiej stronie Heather.

— Nie znałem takiego Dracona, jak ty... — zaczął powoli powodując, że Heather wbiła w niego ciemne spojrzenie. — Nawet teraz dziwne dla mnie jest... mówienie o nim... ale... chyba muszę zaakceptować to, że dla ciebie był przede wszystkim bratem. Kochałaś go i... pewnie nie tak łatwo będzie ci wyzbyć się uczuć względem niego i całej tej rodziny... 

— Harry, nie chcę o tym mówić... — westchnęła Heather. W jej oczach i tak zebrało się zdecydowanie za dużo łez. Bała się, że jakakolwiek dłuższa rozmowa o Malfoy'ach wywoła u niej sprzeczne emocje, które zakończą się histerycznym płaczem. 

— Nie chciałaś o tym mówić ostatnie kilka tygodni i zobacz, jak się to skończyło... odchodzisz od zmysłów, gdy tylko któryś z nas wyjdzie na podwórko...

Warga Heather zadrżała. Wystarczyła tylko myśl, że może stracić tatę, Harry'ego, Remusa. Że pewnego dnia otworzy drzwi i ujrzy nie rudą czuprynę któregoś z Weasley'ów, a wysłannika z Ministerstwa, który oświadczy, że znaleziono zwłoki bliskiej jej osoby. 

Pociągnęła nosem, odruchowo przytulając się do Harry'ego. Kilka łez spadło na koszulkę chłopaka.

— Boję się, Harry. Boję się o was wszystkich... nie dość tego... boję się, że Draco, albo Narcyza... wiem, że oni są po drugiej stronie, ale wciąż... 

— Wiem, Heather... wiem...

Okularnik powoli zdawał sobie sprawę z tego, że Heather kochała dawną rodzinę i wyzbycie się tych uczuć nie będzie tak łatwe. Dla niego Malfoy'owie byli nędznymi karaluchami na usługach Voldemorta, ale dla niej... przez lata byli mamą, tatą i bratem.

~*~

Wakacje powoli dobiegały końca. Heather coraz bardziej oswajała się z myślą powrotu do Hogwartu, gdzie po raz pierwszy przekroczy próg jako Heather Black. Córka uniewinnionego skazańca Azakabanu, adoptowana Malfoy'ów. 

Syriusz pod wpływem ostatniej rozmowy z córką zamierzał poczekać z wyjazdem, do momentu rozpoczęcia roku szkolnego. Pierwszy semestr Heather i Harry spędzą spokojnie w Hogwarcie, a on będzie miał na głowie już tylko zrzędzącego Remusa. A raczej zatrzęsienie jego listów, bo Lupin podtrzymywał, że nigdzie się nie wybierał. Nawet nie przekonała go możliwość zabrania ze sobą Tonks na kilka dni. 

Heather i Harry postanowili skorzystać z zaproszenia bliźniaków i razem z Ronem i Hermioną wybrali się do nowo otwartego sklepu George'a i Freda. 

— Eliksir Miłosny? — podłapała Heather, wpatrując się w fiolkę, którą trzymała Hermiona. 

Granger pokiwała powoli głową.

— Może wezmę trochę i wpakuję tacie do śniadania? Nie będzie miał ochoty zabić Stworka co pięć minut...

— To nie tak działa, Czarna Zmoro — wtrącił Fred, znikąd zjawiając się obok Heather. Zawiesił ramię na jej szyi i sięgnął po niewielką fiolkę. — Ty częstujesz, odbiorca kocha ciebie...

Zaginiona || Syriusz BlackWhere stories live. Discover now