II.XI

147 10 13
                                    

~2 dni temu~

Wiatr powiewał pomiędzy drzewami szeleszcząc zielonymi liśćmi oraz gałęziami przytymujących je. Niebo powoli zaczynało przybierać odcień pomarańczu, a chmury całkowicie zniknęły z pola widzenia jakby tylko bardziej chcąc umilić czas ludziom przechodzącym przez to miejsce. Woda płynąca powoli przez wyżłobienie w ziemi spadała leniwie do czegoś w rodzaju małego jeziorka, ptaki ćwierkały zadowolone z tego, że dano im przeżyć kolejny dzień, a mrówki i inne owady oraz insekty wykonywały swoje zadania krzątając się pomiędzy kłosami trawy walcząc o przetrwanie. Pomiędzy tym za to siedziała granatowowłosa czternastolatka czekająca na swoich towarzyszy. Obracała dookoła głowę wypatrując zagrożenia oraz upewniała się, że to co zostało jej powierzone nadal bezpiecznie znajduje się w kieszeni jej czerwonego kimona. Westchnęła opierając się o pień drzewa po czym uniosła nieco swój wzrok tak by ten spoczął na budynku oddalonym o kilkadziesiąt metrów od niej. Sama nie wiedziała dlaczego zawędrowała tak daleko i po co to zrobiła jednak wiedziała, że musiała wracać jeśli nie chciała by jeden z jej partnerów spanikował nie dostrzegając jej. Przymknęła oczy jeszcze chwilę wsłuchując się w naturę dookoła niej, która pozwalała jej się odprężyć po czym ruszyła w drogę powrotną bawiąc się swoimi palcami.

Dwójka młodych mężczyzn za to w tym czasie przemierzała dość brudny korytarz, który wyraźnie musiał przetrwać minimum jeden pożar. Ledwo dało się zobaczyć jakiego koloru na ścianach była kiedyś nałożona farba przez czerń spalenizny pochłaniającą ją. W rogach dało się zobaczyć bardzo wyraźnie duże pajęczyny, a po podłodze wręcz za często jak na wcześniejsze przypuszczenia białowłosego przebiegały różnego rodzaju robaki. Był już przyzwyczajony do nich rzecz jasna od dość małego jednak teraz gdy łaziły mu tuż przed stopami po tym gdy zdobył ciepłe i uwolnione od nich mieszkanie wzdrygał się lekko jakby od zawsze był w tamtych warunkach wychowywany. Jego partner natomiast praktycznie nie zwracał na to uwagi nie przeganiając nawet much, które latały mu przed nosem. Jego twarz pozostawała kamienna jak zawsze, a jego szare oczy z determinacją szukały tego po co tu przyszli. Nastolatek miał nawet wrażenie, że ten angażował się w to bardziej niż on sam. Bardziej niż on który poszedł do niego próbując go przekonać żeby z nimi poszedł i będąc gotowym się nawet upokorzyć bo tak naprawdę nie mogli działać osobno. Dazai wyraźnie im powiedział, że jeśli znajdą jakiś trop to mają działać razem, po to w końcu zostali do siebie przydzieleni.

Westchnął nadal nie wiedząc dlaczego zawsze musiał kończyć z tym jednym konkretnym mafiozo. Nie ważne gdzie poszedł i co robił, zawsze w końcu trafiał na niego, a ten próbował go później zabić. Co prawda stanowili całkiem silny duet bazując na tym co im powiedziano (ponieważ on nadal uważał, że lepiej poradziłby sobie sam z Kyouką) jednak raczej w tej sytuacji to nie było konieczne. A przynajmniej on tak uważał i znając życie młodsza, która również została zmuszona do pracy z tym mężczyzną tylko by go poparła. Przymknął na chwilę oczy po czym zaczął odganiać od siebie takie myśli. Skoro byli w tym razem to musiał być jakiś powód, nie zrobiono by tego bezpodstawnie. Chciał w to uwierzyć chociaż z chwili na chwilę jego wiara malała. Zatrzymali się w końcu przed ostatnimi drzwiami których jeszcze nie sprawdzali po czym spojrzeli na siebie dyskretnie i kiwnęli głowami. Akutagawa wyciągnął rękę do przodu po chwili kładąc ją bez oporu na brudnej klamce po czym ją nacisnął wchodząc do środka. Jednocześnie po tym otrzepał swoją dłoń z pyłu który do niej się wtedy przyczepił.

Pomieszczenie nie było jakiś ogromnych rozmiarów jednak zdołało się tu zmieścić dwa biurka, które aktualnie nie zawaliły się tylko na słowo honoru. Nie było to jednak spowodowane ogniem pochłaniającym je już dość długi czas temu, ale samą ich kruchą konstrukcją. Mogłoby się zdawać, że niszczycielski żywioł nigdy nie dotarł do tego pomieszczenia, wydawało się bowiem całkowicie nienaruszone jeśli nie liczyć zębu czasu i aktywności człowieka, która była widoczna. Koło obu mebli stały dwa komputery, a zaraz obok nich roztrzaskane monitory jakby ktoś w wściekłości rzucił je o betonową posadzkę. Koło wejścia przez, które weszli stała dość sporych rozmiarów szafka z licznymi szufladami. Atsushi niemal od razu do niej podszedł po czym otworzył pierwszy schowek u samej góry. Znajdowało się w nim ku jego niezadowoleniu kilka zapałek, mały drucik oraz wsuwka do włosów. W ten sam sposób zaczął sprawdzać pozostałe szuflady. W tym czasie z góry i pewnego rodzaju dystansem spoglądał na niego czarnowłosy mężczyzna, który po chwili uniósł swoją rękę by zakaszleć w dłoń.

Us life || Soukoku ||Where stories live. Discover now