I.V

265 31 27
                                    

Pogoda była całkiem dobra pomijając nieprzyjemny, chłodny wiatr, który wiał od strony wody kłujący w odsłonięte kończyny oraz twarz. W niektórych miejscach dało się dostrzec kontenery czekające aż zostaną załadowane na statek oraz kilka pojedynczych małych budek najpewniej przeznaczonych dla osób pracujących w porcie oraz oddalonych od siebie co jakiś czas toi toi. Słońce grzało w kark dość mocno za to w powietrzu unosił się swojego rodzaju specyficzny zapach. Jednym słowem, czasami Chuuya miał ochotę zwymiotować zwłaszcza biorąc pod uwagę, że zapach surowej ryby przyprawiał go o mdłości. Rozglądał się mimo to z zaciekawieniem. Właściwie to jeszcze nie miał okazji pracować w tych rejonach. Zazwyczaj robi się tu transakcje dotyczące nielegalnej broni oraz tajnymi informacjami, a tym z ich dwójki zajmował się Dazai który aktualnie skakał sobie po drewnianych palach zaraz koło uderzającej o brzeg wody. Nakahara wgłębi duszy mimo iż nie był wierzący modlił się by chłopak tam wpadł i już nigdy więcej nie pojawił mu się przed oczami. Oczywiście jego małe nadzieję nie mogły zostać spełnione i już po chwili chłopak wylądował na kostce brukowej którą była wyłożona ziemia. Chuuya westchnął przeciągle i głośno by pokazać swoją irytację szatynowi, a następnie zniknął za murem zmuszając partnera do przyspieszenia kroku. Po chwili już szedł mniej uczęszczaną ścieżką co było widać po mniejszej ilości śmieci oraz mniejszym natężeniu hałasu jednak nieprzyjemny zapach drażniący nos za to się nasilił. Rudowłosy był pewny, że ten odór przylgnie do jego ubrania i skóry i naprawdę trudno będzie to zmyć. Nie chciał jednak cuchnąć więc dopilnuje żeby to sprać bądź ewentualnie poświęcić tr ciuchy i je wyrzucić, dla wyższego dobra. Tak się na tym skupił, że aż nie zauważył jak zaczął mamrotać do siebie.

— Już nie przesadzaj — głos Dazaia wyrwał go z tego zamyślenia. — Nie pachne już tak okropnie — wywrócił oczami jednak przy mówieniu tego pochylił się by powąchać swoją rękaw.

— Ta, jasne — prychnął krzyżując ręce na piersi nie zamierzając wyprowadzać go z błędu, — a ja jestem tancerką. Dam ci chyba na urodziny mydło.

— Chuuya wie kiedy mam urodziny? To uroczo! — Brązowooki zaklaskał dłońmi po czym okręcił się dokoła własnej osi. — Za to ja ci dam buty na obcasie!

— Możesz się przymknąć?! — Obrócił się gwałtownie w jego stronę by następnie rzucić w niego butelką którą znalazł pod nogami. Osamu za to zrobił zgrabny unik i zaśmiał się głośno.

To nie tak, że Chuuya miał jakieś kompleksy, po prostu nie lubił kiedy patrzono na niego przez pryzmat wyglądu (zwłaszcza gdy w grę wchodziła kwestia wzrostu, która była dość wrażliwa dla jego osoby). Nie raz zdarzały się przypadki gdzie jego przeciwnicy brali go od razu za łatwego do pokonania przez niski wzrost oraz delikatniejszą niż zazwyczaj u mężczyzn widywaną urodę. Musiał znosić docinki na ten temat i niejednokrotnie na misjach widywano go w neutralnych strojach nie sugerujących od razu płci żeby zmylić przeciwnika. Irytowało go to niemiłosiernie ponieważ tak jak nie miałby nic przeciwko noszeniu tych ubrań to denerwowało go, że musiał je nosić z takiego, a nie innego powodu. Dostawał jednak takie wytyczne z samej góry więc musiał się niestety ich trzymać. Wypuścił powietrze przez usta po czym pomasował skronie z postanowieniem, że nie da się sprowokować temu błaznowi. Ruszył przed siebie tym razem skupiając się na zadaniu. Porwaną była uzdolniona emigrantka o imieniu Anna Black. Z tego co udało się ustalić Portowej mafii jej zdolność polegała na manipulowaniu wilgocią wokół niej. Tak więc mogła jednocześnie sprawić by zaczął padać deszcz oraz by ten wyparował, ale i również przykładowo stworzyć sople lodu praktycznie z powietrza (co nie do końca było prawdą, ale nie chciało mu się o tym aż tak myśleć). Dość uniwersalna zdolność co jest cenione, ale była równocześnie dość słabo rozwinięta. Kobieta nie była w stanie używać jej długo i nie sięgała ona dalej niż osiem metrów od niej.

Us life || Soukoku ||Onde histórias criam vida. Descubra agora