I.VI

306 41 59
                                    

Rozdział zawiera treści wrażliwe i nie dla osób o słabym sercu. Czytasz na własną odpowiedzialność.

***

Kiedyś zadał sobie pewne pytanie. Czym tak właściwie jest bycie człowiekiem? Czy polega to tylko na tym w jakim ciele się urodziliśmy? Czy na tym jak reagujemy w różnych sytuacjach? A może od tego czy jesteśmy w stanie śnić? Mieć marzenia? Czy polegało to na odczuwaniu emocji? Od więzów krwi? Od zdobycia do tego prawa poprzez czyny? Nie wiedział, ale bardzo chciał się dowiedzieć co czyni z człowieka człowieka. Może wtedy zdałby sobie sprawę z tego kim naprawdę jest, kim był i będzie. Nawet jeśli nie należał do ludzkiego gatunku chciał pomagać tym którzy na takie miano zasługiwali. Co prawda mafia to nie jest wymarzoną do tego organizacja jednak nie narzekał. Zdarzało się dość często, że dostawał pracę w której na przykład musiał pomóc przy cywilach, odciągnąć ich od miejsca zdarzenia lub zwyczajnie opatrzeć, zabrać do szpitala, ochronić ich podczas kiedy przeprowadzana jest akcja. Odpowiadało mu to. Byłby w stanie bez wahania przyjąć na siebie kulkę za kogoś innego (oczywiście gdyby jakakolwiek byłaby w stanie go dosięgnąć). Jednak czy to było wystarczające? Czy to go upoważniało przy decydowaniu o życiu setek innych osób? Jeśli wysłał kogokolwiek na misję i ta osoba z niej nie wróciła to tylko i wyłącznie on miał jej krew na rękach. Był za to odpowiedzialny. Później musiał słuchać płaczu bliskich takiego człowieka - jeśli jakiś miał którzy wiedzieli z jakim ryzykiem wiąże się jego praca - na wieść, że nie żyje i najpewniej nawet nie będą mogli odzyskać ciała by należycie go pochować. To było okrutne, ale takie właśnie było życie, a takowego się nie wybiera. Nie da się nad nim zapanować nie ważne jakbyśmy nie chcieli.

Jednak Chuuya nie dopuszczał do siebie takiej świadomości. Chciał mieć kontrolę nad tym co się wokół niego dzieje jak chyba każdy. Chciał czuć się potrzebny, wystarczający i zadecydować kiedy odejdzie z tego świata. Szkoda tylko, że to tak nie działa, prawda? Cóż, zawsze mógł spróbować popełnić samobójstwo, ale nie był aż takim desperatem. Lubił żyć i nie chciał by ktokolwiek się później obwiniał z powodu jego śmierci - wyszukiwał w swoich zachowaniach tylko tego co zrobił nie tak, że to się stało. Nie chciał by ktokolwiek miał wyrzuty sumienia, że nie zrobił wystarczająco by mu pomóc lub nie dostrzegł tego co się dzieje. W wyobraźni już widział Kouyou pijącą swoją rumiankową herbatę. Piła ją tylko wtedy kiedy było naprawdę źle. Nie. Nie byłby w stanie być takim egoistą, a przynajmniej miał taką nadzieję. Nie mógł umrzeć.

Z tego też powodu zmusił swoje ciało do poruszenia się w bok. Po chwili usłyszał szuranie metalu o beton. Najpewniej łańcucha. Dopiero teraz poczuł jak coś nieprzyjemnie ściska jego dłoń. Zmarszczył brwi by spróbować zacisnąć palce. Czuł, że coś trzyma i jednocześnie nie jest wstanie tego puścić. Piekło go całe ciało, a w szczególności kark. Bolała go głową, a wszystko pamiętał jak przez mgłę chociaż z sekundy na sekundę obraz mu się wyostrzał. Na granicy jego świadomości odtworzył się wcześniejszy strzał na co zaklął siarczyście w myślach. Jeśli go wyeliminowano to znaczy, że Dazai został sam. Ten sam Dazai który na treningu nie był wstanie go pokonać ,ba!, nawet w jednej czwartej mu dorównać, przez swojej wątpliwej jakości umiejętności walki jak i siły fizycznej. I w tym przypadku nie liczyło się to jak mądry był. Jeśli było ich wystarczająco dużo i byli ostrożni to nie mógł on nic zrobić. Zacinał zęby na języku jednak od razu go puścił kiedy poczuł nieprzyjemny ból po czym zmusił się do odtworzenia powiek. Na jego szczęście (bądź nie) było ciemno przez co światło nie zaatakowało jego w tej chwili wrażliwych na wszystko co jasne gałek ocznych. Westchnął po czym spróbował wstać na co poczuł pociągnięcie w dół. Skrzywił się jednak po chwili zorientował się, że poczuł to tak jakby ktoś go ciągnął. Spojrzał na miejsce obok by zobaczyć szatyna siedzącego na ziemi.

Us life || Soukoku ||Where stories live. Discover now