II.III

171 17 33
                                    

Dazai siedział sobie właśnie w fotelu, który znalazł. W rękach miał swoją czerwoną książkę jak powszechnie było wiadomo zawierającą skuteczne metody na samobójstwo, a obok na stoliku stała filiżanka kawy. Oczywiście nie słodzonej, nie lubił słodkości pod wszelaką postacią (przynajmniej tamtego niezdrowego nawyku słodzenia wszystkiego podwójnie udało mu się wyzbyć choć nie miało to na niego żadnego znaczenia). Wyjątkowo nie miał na sobie swojego brązowego płaszcza dzięki czemu dało się zobaczyć jego czarną kamizelkę w pełnej okazałości oraz podwinięte rękawy niebieskiej koszuli w kratkę okazujące tylko więcej bandaży owijających kończyny. Wczytywał się w treść uważnie śledząc każdy znak kanji. W pewnym momencie skrzywił się nieznacznie, a w tym samym momencie do pomieszczenia wszedł pewnym krokiem mężczyzna o rudych włosach i w kapeluszu na nich. Jego wzrok był wyjątkowo zimny nawet jak na niego jednak Dazai się tym nie przejmował tylko uśmiechnął w stronę partnera chcąc go tym tylko zdenerwować co się udało sądząc po błysku w oczach tymczasowego partnera. Ten jednak tylko prychnął i zajął miejsce obok zakładając nogę na nogę. Siedzieli chwilę w ciszy, która dla jednego wydawała się być całkowicie komfortowa, a dla drugiego wręcz przeciwnie.

Chuuya oddałby wiele żeby w tej chwili coś roztrzaskać. Miał wiele kotłujących się myśli w głowie dotyczących tego wszystkiego. Czuł się dziwnie znowu wchodząc do tego budynku tak jak wtedy kiedy mieli po siedemnaście lat tyle, że w kompletnie innej sprawie. Jakby miał znowu spotkać się z dziwnie pogodnym staruszkiem i zapytać go o przykładowo tak zapadłą mu w pamięć sprawie zaginięć niż przesłuchiwać jego pracowników w sprawie jego śmierci. Na dodatek dochodziło do tego ta gra nieświadomego przez mężczyznę siedzącego obok co było okropnie dziecinne z jego strony. Kiedy tam trafili po raz pierwszy rozdzielili się co oznacza, że oboje przepytywali innych ludzi jednak informacje to nadal informacje. Szatyn przecież mówił mu, że jeden mężczyzna zdradził mu w tajemnicy, że nie znosi swojego pracodawcy przez to, że przyprowadzał do tego miejsca małe dzieci. Że niszczył im dzieciństwo wciskając je tutaj zamiast chociaż spróbować znaleźć im normalną rodzinę zastępczą. Zmarszczył brwi nie za bardzo zadowolony z tego wszystkiego po czym wziął głęboki wdech odważnie odwracając się do młodszego.

— Nie padniesz trupem? — Zapytał, a to nietypowe pytanie i niespodziewane w tym momencie, że szatyn przez chwilę myślał, że nie było do niego. Uniósł głowę mrugając szybko po czym zaśmiał się cicho.

— Dobrze wiesz jakbym chciał. A co? Chibi się martwi? — Zapytał prześmiewczo.

— Po prostu chcę mieć pewność czy się jakimś cudem nie wykrwawisz lub otrujesz w którymś momencie — prychnął odwracając głowę w bok. Naprawdę nienawidził takiego dziecinnego zachowania ze strony drugiego.

— Już tego nie robię — usłyszał tylko beztroski głos na co się wzdrygnął gwałtownie odwracając w stronę brązowookiego nie wiedząc o co mu chodzi.

Detektyw uśmiechał się głupkowato popijając napój z porcelanowego naczynia spoglądając mu prosto w twarz, a teraz oczy. I dopiero wtedy zdał sobie jak to mogło zostać odebrane przez drugiego. Mimowolnie przed oczami stanęła mu cała poraniona klatka piersiowa wyższego. Jego blade ramiona, na których malowały się bordowe kreski oraz to jak były one spuchnięte i czerwinione. Zrozumiał, że to mogło wcale nie zabrzmieć tak jakby po prostu kontynuował małą utarczkę, a wypomnienie przeszłości, która go do tego popchnęła. W gardle poczuł jednocześnie gulę i to jak robi mu się w nim sucho przez co nie mógł jej przełknąć. Jego wyraz twarzy się jednak nie zmienił, a niebieskie tęczówki wymieniały cięte ciosy wraz z tymi brązowymi w niemym pojedynku, który jako pierwszy o dziwo przerwał Osamu klaszcząc w dłonie i przymykając oczy. Akurat po tym do pomieszczenia weszła kobieta, którą mieli przesłuchać i tak też zrobili. Nie była ona jednak w stanie powiedzieć niczego przydatnego.

Us life || Soukoku ||Where stories live. Discover now