Rozdział 32.

293 11 1
                                    

Elena

Niewygodne krzesełko na jakim siedziałam na lotnisku, denerwowało mnie w cholerę. Miałam wrażenie, że mój tyłek zaraz eksploduje od naciskania go przez złamany plastik w te same miejsca od godziny. Mimo to skupiłam się na ekranie przed sobą i ponownie już tego wieczora, po prostu głośno westchnęłam.

Wpatrywałam się w bilet lotniczy na ekranie mojego laptopa.
Miałam wrócić do domu.
Miałam zostawić to, co tak naprawdę pokochałam przez pół roku.

Miałam wrócić do życia, którego nienawidziłam.

Miałam zostawić jego.

Oczywiście, że wiedziałam, że to w końcu nastąpi. W końcu to było tylko pół roku.
Ale czas minął szybciej, niż bym tego oczekiwała, a ja musiałam wrócić szybciej do domu.

Bo wszystko skomplikowało się tuż po tej strzelaninie.
Dlaczego uważałam, że grupa nastolatków w jakiś popieprzonym gangu może stawić czoło pierdolonemu wszystkiemu? Przecież to był absurd. Kto pozwolił mi brać w tym udział. Kto pozwolił mi słuchać się go i mu zaufać.

Nie byłam taka ja on. Nie byłam wyprana z emocji, nie żyłam z handlu narkotykami, nie miałam pierdolonego pojęcia o tym, jak używa się broń, jak działają środki psychoaktywne, jak w świecie, w którym każdy ginie.

Nie miałam pojęcia.
Nie wiedziałam Asher.

Śmierć Erica dotknęła każdego z nas. Dodatkowo Rapahel nie odpuścił do ostatniego momentu. Miałam wrażenie, że dalej czuję na sobie jego dotyk. Przypływałam się na tym, że gdy wpatrywałam się dłużej w jeden punkt, to przed oczami miałam wspomnienia tego przeklętego samochodu, do jakiego mnie wepchnęli. Gdyby nie Asher...
Nie miałam pojęcia, co mógłby się ze mną stać. Nie chciałam o tym myśleć. Byłam już bezpieczna.
Miałam być bezpieczna.

Wypuściłam powietrze spomiędzy drżących warg i zamknęłam kartę z otwartym biletem lotniczym. Miałam jeszcze pół godziny do odprawy, ale musiałam rozprostować nogi.
Schowałam swojego laptopa do przenośnej torby, poprawiłam czapkę na swojej głowie i wraz z walizką oraz plecakiem ruszyłam w stronę bramek.

- Mamo ja nie chciałam. - załkałam żałośnie do telefonu. - Mamo...

Zapowietrzyłam się, łapiąc z trudem kolejne wdechy. Poczułam, jak całe moje ciało zaczyna drżeć, a głos rodzicielki po drugiej stronie słuchawki był praktycznie niesłyszalny. Jedynie ciche, pojedyncze słowa dochodziły do mnie wraz z jej pocieszeniem.

- Mamo... - szloch wyrwał się z mojego gardła gdy wsunęłam palce w kosmyki swoich włosów i delikatnie pociągnęłam za ich końcówki. - Mamo proszę, chce do domu. - szept. Tylko na tyle mogłam sobie pozwolić. - Proszę, zabierz mnie stąd.

Wspomnienie wpadło do mojej głowy, kiedy poczułam wibracje w tylnej kieszeni swoich spodni... Jeden telefon w momencie, kiedy po raz ostatni siedziałam w swoim pokoju w domu host rodziny, sprawił, że miałam ochotę uderzać głową o ścianę. Dalej czułam na sobie to przerażone spojrzenie Ashera kiedy zobaczył co ze mną zrobił.
Bałam się go. Do tego doprowadził.

Złapałam urządzenie w swoje dłonie i wyciszyłam je, widząc jednocześnie na ekranie numer telefonu Ashera. Poczułam, jak gula rośnie w moim gardle, a usta napełniają się smakiem goryczy wymieszanej z przegraną.

Przegrałaś. Przyznaj się do tego.

Odrzuciłam połączenie, w momencie kiedy z wyprzedzeniem otworzyli bramki i puścili pierwszych ludzi przez kontrolę i odprawę.

***

Usiadłam w wygodnym fotelu i poprawiłam plecak leżący pomiędzy moimi nogami. Wiedziałam, że za chwilę będę musiała odłożyć go na górną półkę, jednakże przez chwilę posłużył mi jako podnóżek. Dość wysoki zresztą.

Zajmowałam swoją głowę tak naprawdę wszystkim, czym mogłam. Nawet denna książka na serwisie w internecie z darmowym dostępem do ebooków wydawała się idealnym rozwiązaniem.

Zapięłam pasy bezpieczeństwa, mimo że do startu zostało jeszcze jakieś dziesięć minut. Wolałam to zrobić teraz, czując, że w jakiś sposób powstrzyma mnie to przed ucieczką.
Spojrzałam przez małą szybę na płytę lotniska, gdzie plątało się wielu pracowników. Żółte kamizelki trafiały do moich oczu wraz z odblaskami, które przy zachmurzonym niebie i ściemniającym się krajobrazem, odbijały światło bardziej, niż można by się było tego spodziewać.

Nagle mój minimalny spokój przerwała stewardesa.

Uśmiechnęłam się, gdy miła pani w samolocie podała mi szklankę z chłodną wodą. Moja głowa nie dawała mi odpocząć, więc potrzebowałam czegoś na uspokojenie. Jednocześnie wzięłam też tabletkę na jej ból, oraz nasenną. Czekał mnie długi lot, a wydarzenia sprzed paru godzin miały odejść w zapomnienie.
Miały dać mi spokój. Po prostu miały mnie zostawić.

Tak jak zostawiłam ich.

Sięgnęłam szybko do kosmetyczki, wyciskając na swoją dłoń trzy tabletki. Niebieską, małą różową i kapsułkę o przeźroczysto żółtym kolorze. Przy otwieraniu torby mignął mi podświetlony ekran mojego telefonu. I mimo iż byłam pewna, że na bank go wyłączałam, on pozostał nawet bez trybu samolotowego na wierzchu mojego plecaka. Mignęła mi wtedy tylko jedna wiadomość, pośród groma powiadomień.

Od: Ash
Tylko się nie zgub Russo.

Dostarczona jakieś cztery minuty temu.

Zignorowałam ją.
Połknęłam trzy kolorowe tabletki i oddałam puste szkoło stewardessie. Ta jedynie się uśmiechnęła i odeszła w kierunku swojego kokpitu.

A ja przymknęłam powieki i starałam się uciszyć gonitwę myśli.
Starałam się zapomnieć. O wszystkim. O całym wyjeździe. O swoich marzeniach, O każdej cząstce mojego ciała, która kazała mi wysiąść z samolotu.

Uciszyłam je. I zasnęłam. A gdy się obudziłam, jego już nie było.
Została tylko pustka.

Asher

22.05.2020
Pierwsza noc ze świadomością, że ciebie już nie ma, sprawiła, że rozsiałem spustoszenie w swoim organizmie.
Po prawie pół roku wraz z Crabtreem po prostu się naćpałem.
Byliśmy po pogrzebie Erica. Potrzebowałem odstresowania, przez bodźcowania jednak to mnie nie usprawiedliwia.

23.05.2020

Jestem za słaby, żeby nie oddać się nałogu.

30.05.2020
Wróć.

1.06.2020
Nie wracaj. Nie chcę cię tutaj.
Już nigdy nie wchodź do mojego życia.

5.06.2020
Wiesz, że dziś są moje urodziny? I normalnie zapewne spędziłbym je z Erickiem oraz Crabtreem.
Ale Lewa nie ma. Rick zniknął, wyjechał jak ty. I zostałem ja.
Sam.

Tak jak na to zasłużyłem.

10.06.2020
Wiesz, myślałem, że rodzina jest na zawsze. Że gdy zmienię ją raz - to druga zostanie już ze mną na resztę życia.
Zapomniałem jednak, że rodziny nie można sobie wybrać.
Rick nie wrócił, wiesz? Lew też nie.

16.06.2020
To dziś miałaś wyjechać. To dziś miałaś mnie pożegnać.
A jednak od paru tygodni cię nie ma. Przestałem cię szukać, gdy zrozumiałem, że tak naprawdę nigdy nie byłaś moja. Nawet przez chwilę.

20.06.2020
Monic i Grayson się przeprowadzili. Z tego co wiem, opuścili stan.
Byłem dziś jednak na cmentarzu i spotkałem Monic. Nie zwyzywała mnie, nie uderzyła ani nie zgorszyła. Po prostu siedziała przy grobie Erica wraz ze mną i wpatrywała się w grafitowy kamień z wyrytymi, złotymi napisami.
I było jakoś tak... ta cisza zadziałała chyba kojąco Russo.

21.06.2020
Ta cisza mi pomogła Russo.

23.06.2020
Wróć.

Ona mi nie pomogła.
Błagam wróć i mnie napraw. Proszę Russo. 

Proszę, pomóż mi.

3.07.2020
Nie wracaj. Cholernie cię nienawidzę

4.07.2020

Zostawiłaś mnie.

Jak mogłaś Russo?

10.07.2020
Wróć. 
Proszę cię...

Till it's gone, My Dear #1 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now