Rozdział 16.

391 9 18
                                    

CZĘŚĆ II
lovers

Elena

Minął miesiąc.
Miesiąc odkąd po raz ostatni Asher na mnie spojrzał.
Miesiąc odkąd powiedział w moją stronę cokolwiek.
Miesiąc odkąd ostatni raz widziałam wszystko, co zaczynało być na wymianie moje.

Jedynie Kaia dalej ze mną rozmawiała, ale nie poruszała ze mną tematu chłopców. Tak naprawdę Eric wraz z Crabtreem również przestali się do mnie odzywać. Do szkoły jeździłam wraz z Nicholson, a na korytarzach wszyscy unikaliśmy siebie nawzajem.

- Eleno słucham mnie w ogóle? - uniosłam spojrzenie na dziewczynę, która siedząc naprzeciwko mnie na szkolnej stołówce, wbiła plastikowy widelec w sałatkę i wsadziła ją sobie do sut. Z grymasem potrząsnęłam głową, uświadamiając sobie, że po raz kolejny odleciałam swoimi myślami.

- Przepraszam, możesz powtórzyć? - Kai spojrzała na mnie śmiertelnie poważnie, unosząc jedną brew do góry. Pochyliła się nad stołem, szepcząc cicho:

- Dostałam bilety na walkę.

Przybrałam na twarz grymas, bo nie miałam pojęcia, o czym do mnie mówiła. Dziewczyna wróciła na swoje miejsce, a ja z ustami pełnymi suchych płatków rzuciłam:

- Jaką walkę?

- Och - jej mina nie wyrażała nic poza "no tak ty nie wiesz". Przewróciłam oczami. - Rick walczy w ten weekend.

- Że w sensie... - w mojej głowie od razu wyrosło wspomnienie rozmowy mojej i Ashera. Crabtree walczył w klatkach. Nielegalnie.

- Tak El, w takim sensie - po chwili Kai sięgnęła do swojego plecaka, wyciągając z jednego z zeszytów białą kopertę. Wręczyła mi ją, ponaglając do otwarcia. - Dali mi dwa

- Dali? - uniosłam lewa brew, zaglądając do środka koperty. Dwie czarne, szerokie kartki rzuciły się w moje oczy, jednak nie miałam na tyle odwagi, aby wyciągnąć je przy wszystkich na stołówce.

- Eric zadzwonił do mnie dziś rano, że musimy coś przegadać, więc wyjechałam wcześniej do szkoły. Na parkingu czekał na mnie Rick wraz z Lewem i jak się okazało z Asherem. Wręczyli mi dwa bilety, mówiąc, że na wieczór są już wszystkie wykupione, a te są vipowskie, w sensie wiesz, możemy iść do jego narożnika wraz z nimi. - wsłuchiwałam się w słowotok dziewczyny, starając się z wyciągnąć z niego jak najwięcej istotnych informacji. - Dowiedziałam się, że zaczął się jakiś sezon, i co jakiś czas będą odbywać się właśnie takie wydarzenia. Byłam zdziwiona, że skontaktowali się właśnie ze mną, zamiast z tobą w końcu to ty chodzisz z Riverem i...

Stop. Że z kim chodzę?

- Czekaj, skąd ty wytrzasnęłaś informację, że chodzę z Ashem? - oddałam jej białą kopertę, marszcząc czoło.

Zaskoczona tą informacją nie wydawałam się tylko ja. Może inaczej, tym akurat zaskoczona byłą tylko moja osoba, Nicholson była raczej zdziwiona moją reakcją.

- No nie wiem, od niego? - opadłam na plastikowe krzesełko, w które po sekundzie słowa Kai wbił mnie na dobre parę długich minut.

Z rozchylonymi ustami wpatrywałam się w Nicholson, która bez żadnego więcej zająknięcia wróciła do jedzenia swojej sałatki lunchowej.
Ten dupek śmiał mnie olewać przez cały miesiąc, w międzyczasie rozgadując każdemu, że jestem jego dziewczyną.
Brakowało mu piątej klepki. Szóstej też.

- Przecież... są dzisiaj w szkole? - jedyną opcją na rozwiązanie problemu, było wyjaśnienie go u źródła.

- Ta chyba tak, rano był trening, więc Eric na pewno siedzi na palarni.

Till it's gone, My Dear #1 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now