Rozdział 30.

264 9 0
                                    

CZĘŚĆ III
lost love


Elena

- Mamo ja nie chciałam. - załkałam żałośnie do telefonu. - Mamo...

Zapowietrzyłam się, łapiąc z trudem kolejne wdechy. Poczułam, jak całe moje ciało zaczyna drżeć, a głos rodzicielki po drugiej stronie słuchawki był praktycznie niesłyszalny. Jedynie ciche, pojedyncze słowa dochodziły do mnie wraz z jej pocieszeniem.

- Mamo... - szloch wyrwał się z mojego gardła gdy wsunęłam palce w kosmyki swoich włosów i delikatnie pociągnęłam za ich końcówki. - Mamo proszę, chce do domu. - szept. Tylko na tyle mogłam sobie pozwolić. - Proszę, zabierz mnie stąd.

Parę godzin wcześniej

Chłód. To właśnie on był tym, co najpierw zapanowało w moim ciele. Nieprzyjemne uczucie bycia martwą, mimo że dalej się oddycha. Ten smak porażki, który dosięga się w momencie, kiedy powinieneś czuć się wygranym.
Ból. On był następny. Najpierw było co prawda wyparcie, ale tylko przez kilka sekund. Ból pojawił się prawie natychmiast.

A potem chwilowa pustka i łzy.

Tak pożegnałam Ericka Lewa.

I tak naprawdę żadne z tych odczuć nie opuściło mnie ani na chwilę. Przez cały czas czułam, jakby ktoś odebrał mi część mnie. Jakby wyrwani mi kawałek duszy i serca i odesłano je zbyt daleko, aby mogła je zabrać z powrotem.
Jakby coś uderzyło w moje serce z siła kuli do kręgli, rozbiło je na milion kawałków i uciekło, zanim zdążyłam się zorientować, że nie da się go już posklejać.

- Asher, - wyszeptałam, odkładając swoje urządzenie na bok. Poczułam, jak gorąca łza spływa po moim policzku, a gula w gardle pojawia się znikąd. Przeniosłam swoją uwagę na skulonego w pościeli chłopaka. - Ash... - nie mogła powstrzymać łamiącego się głosy, jaki wydostał się z mojego gardła.

Ciało blondyna się zatrząsało. Wstrząsnął nim dreszcz, a po chwili cichy jęk wyrwał się z jego gardła.
A po nim wrzask. Rozrywający serce wrzask człowieka, który nie krzyczał, kiedy naprawdę nie miał do tego powodu.

Płacz. Asher płakał.

Załkałam cicho, zsuwając się na plecy na miękkim materacu. Przywarłam swoim ciałem do owiniętego ciasno pościelą ciała Rivera i otuliłam go, pozwalając sobie na chwilę słabości. Pozwoliłam mu na nią również.
Pozwoliłam nam, na chwilę wolności.

- Cii - wyszeptałam, gładząc go dłonią po karku, gdy ponownie jego płacz dobiegł do moich uszu. Dłonie chłopaka złapały mnie silnie po bokach, zaciskając swoje palce mocno na mojej skórze. Łzy zalatywały z moich policzków. - Będzie dobrze, poradzimy sobie. Jeszcze wszystko będzie... - starałam się tymi słowami przekonać też siebie do lekkiego uśmiechu.

Ale jak w obliczu takiej tragedii mogłam mówić o uśmiechu czy chociażby uniesieniu kącików swoich ust?

- On nie żyje Russo, mój... mój przyjaciel nie żyje. Przeze mnie. - jego głos się łamał, zdarte przez krzyk gardło sprawiało, że zapewne odczuwał ból większy niż ten, siedzący teraz w jego sercu. Chociaż czy cokolwiek mogło się równać utracie brata i sprzymierzeńca?

Otarłam mokry policzek wierzchem dłoni, wiedząc, że teraz to ja muszę być silniejsza, twardsza. Teraz to ja muszę przejąć kontrolę.
Podciągnęłam nosem i wypuściłam spomiędzy drżących warg.

- To nie była twoja wina Ash. - wychrypiałam cicho, przejeżdżają dłonią po jego karku. Leżeliśmy wtuleni w siebie, ale tym razem ten dotyk nie był pożądaniem.
Podejrzewam, że gdyby nie ta sytuacja, nawet nie byłby chciany.

Till it's gone, My Dear #1 [ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now